Wracamy z gadżetami. Dziś posłuchamy muzyki, poświecimy różnymi kolorami światła i – hmmm… – pozażywamy rozrywki na różne sposoby na 10-calowym ekranie.
Jabra Move Wireless – Wyciszona potęga
Nie lubię ostentacji, w żadnej dziedzinie. Śmiech wywołują we mnie spotkane na mieście osoby w dużych słuchawkach na głowie – sam preferuję douszne, zawsze to jakaś subtelność i dyskrecja. Nowe słuchawki Jabry mieszczą się pomiędzy ostentacją i dyskrecją. W dużej części dzięki temu, że to model „na uszy”, a nie „wokół uszu”, muszle są subtelne (szczególnie w modelu w kolorze czarnym, dzięki czemu nie rzucają się w oczy), a sama konstrukcja delikatna, acz wytrzymała (przeżyły u mnie w plecaku z laptopem i mnóstwem innych gadżetów, nierzadko dopychane na siłę). Do połączenia używamy oczywiście Bluetootha (ale kabel też jest, w razie gdyby skończyła się bateria), a słuchawki mogą być w tej samej chwili podłączone do dwóch urządzeń na raz. W sposób aktywny, tj. przy nadejściu połączenia na telefon zatrzymają film/Spotify na tablecie i pozwolą nam odebrać rozmowę. Możemy to zrobić przyciskiem na lewej muszli i rozmawiać nie ściągając słuchawek dzięki sprytnie ukrytemu mikrofonowi. Jakość rozmowy moja Żona oceniła na 7/10 – ponoć mój głos bywał przytłumiony. Muszle przylegają do uszu bardzo dokładnie, dzięki czemu z jednej strony świetnie tłumią odgłosy nie tylko z zewnątrz, ale również do zewnątrz, dzięki czemu nikt nie musi słuchać naszej muzyki. Co do – last but not least – jakości dźwięku, to absolutnie niczego mi nie brakowało, niezależnie od tego, czy miałem do czynienia z orkiestrą symfoniczną, popem, czy klasycznym Creeping Death Metalliki. Nie rozbiję charakterystyki dźwięku na czynniki pierwsze, daleko mi do audiofila. Może nawet słyszałem lepszy dźwięk z innych słuchawek. Ale mam przeczucie graniczące z pewnością, że były nieporównywalnie droższe…
OORT Smart Led – Żarówka wielu zastosowań
Są w świecie Internetu Rzeczy… rzeczy, bez których można żyć. No ale jeśli mamy możliwość, żeby sprawdzić je w domu, to w sumie czemu nie? Zdecydowanie do takich rzeczy należy OORT Smart LED, tym bardziej, gdy weźmiemy pod uwagę, że to zwycięzcy naszego programu Orange Fab. http://blog.orange.pl/technologiczny/entry/swieta-w-16-milionach-kolorow/ Na pierwszy rzut oka – żarówka jak każda inna, może trochę grubsza. Po wkręceniu też, sytuacja zmienia się dopiero, gdy zainstalujemy mobilną aplikację. Za jej pomocą możemy wybrać jeden z 16 milionów kolorów, w wielu stopniach jasności, a w przypadku światła białego płynnie przemieszczać się między barwami ciepłą i zimną. Do czego to może się przydać? Choćby do dziecięcego pokoju i czytania bajek przed snem – przy otwartej aplikacji wystarczy jedno dotknięcie palca, by znad szumiącego morza przenieść się do jamy ziejącego ogniem smoka, albo na zieloną łąkę. Potem możemy ustawić program płynnie zmieniający barwy i wyciszający dziecko do snu, a na koniec, wygodnie siedząc w salonie, zgasić światło u juniora. Rodzicom też oczywiście może się przydać – do dyspozycji mamy… budzik, a także szereg tematycznych programów, również tych bardzo nastrojowych (i tu następuje znaczące mrugnięcie), nawet „imprezowy” stroboskop. Nie mogę się doczekać kolejnej aktualizacji oprogramowania, gdy żarówkę będzie można „spiąć” z kontem np. na Spotify i obserwować błyski w pełni zsynchronizowane z muzyką. Może i nie jest to towar pierwszej potrzeby. Ale czy to zmienia cokolwiek w tym, że jest bardzo fajny?
Lenovo Yoga Tablet 3 10.1 – Dwa tygodnie na baterii
Choć nowy sztandarowy tablet od Lenovo jest… słabszy od poprzednika, w tym szaleństwie może być metoda (szczególnie jeśli do specyfikacji dostosuje się cena). Tym bardziej, że w moim subiektywnym odczuciu na zewnątrz jest… ładniej. Bryła oczywiście bez zmian, z charakterystycznym skrywającym baterię wybrzuszeniem, za które można trzymać w pozycji pionowej, bądź stawiać na nim przy klasycznym „landscape”. W tej drugiej sytuacji pomaga sztywna metalowa nóżka, blokująca się w optymalnej do patrzenia na ekran pozycji, z otworem pozwalającym na… powieszenie urządzenia na ścianie. Taki telewizor w wersji light 😉 I tak głównie traktowałem Yogę 3 – urządzenie wygodne, poręczne, ale mimo wszystko nieco ciężkie (niemal 700 gramów). Idealnie sprawdziła się jednak w domu jako zastępca laptopa przy podstawowych zadaniach – do przeglądania internetu, czytania i odpowiadania na maile, czy nawet pisania krótkich tekstów. No i oczywiście do oglądania filmów. Ekran 1280×800 to jeden z niewielu elementów urządzenia do którego można mieć pewne zastrzeżenia (wydaje się być ziarnisty i nieco szary), za to głośniki stereo z technologią dźwięku surround Dolby Atmos® 3D są kapitalne. Fajnym gadżetem jest obrotowa kamera 8 megapikseli – o ile robienie zdjęć tabletem to dla mnie wciąż absurd, przy wideo rozmowach okazuje się to być świetnym rozwiązaniem. Snapdragon 210 z gigabajtem RAMu demonem efektywności nie będzie, ale przy podstawowych zadaniach daje sobie radę. I nie przeszkadza baterii – ta, przy korzystaniu z tabletu głównie wieczorem i automatycznym wyłączaniu urządzenia na noc, wystarczyła mi na niemal dwa tygodnie (!)