Rozrywka

Ekipa Orange z bliska – poznajcie Gerarda

Stella Widomska Stella Widomska
04 stycznia 2021
Ekipa Orange z bliska – poznajcie Gerarda

Dzień dobry wszystkim w nowym roku! No i witam Was w naszym cyklu już po raz czwarty. Znów będzie długo (to chyba efekt pandemii, że lubię tak sobie porozwlekać rozmowy z ludźmi), więc jeśli kogoś znudziły poprzednie trzy, w których przybliżałam Wam Ulkę, Michała i Bartosza, to tutaj szybko streszczę. ;-) Dziś będę rozmawiać z Gerardem Głowackim, który jest jednym z pięciu członków Ekipy Orange, a ten cykl ma na celu przybliżenie Wam osób wchodzących w jej skład. Gerard jest z nami od tego roku. Jego zajawką są zdjęcia i zabawa nimi. Trafił do nas przez casting. Jego pasja wydała nam się atutem, a pokazał ją w filmie zgłoszeniowym w taki sposób, że jako jury nie mieliśmy wątpliwości, że to właśnie jego szukamy. Przez pandemię dane mi było zobaczyć go na żywo tylko dwa razy (tym bardziej, że jako jedyny z Ekipy jest spoza Warszawy), więc tymi pytaniami również planuję się dowiedzieć o nim czegoś więcej. Ale oczywiście, żeby nie było, to trochę sobie w ramach researchu przed wywiadem poplotkowałam o nim ze wspólnymi znajomymi. Ale dość wstępu i czas na pytania.

Oryginalne imiona

Stella: Gerard, zacznę od rzeczy, która mnie zaciekawiła, bo jak ja jesteś posiadaczem niestandardowego imienia (a przynajmniej ja je spotykam drugi raz w życiu). Moje wzięło się z bardzo pokręconej historii – tato czytał właśnie rosyjską powieść science-fiction, gdzie główna bohaterka przybyła na ziemię z jakiejś odległej galaktyki. Miała na imię Gianeja i tato bardzo chciał mnie tak nazwać. Na moje szczęście były to czasy, kiedy Urząd Stanu Cywilnego miał zamkniętą listę imion i nie było na niej właśnie tego. Zatem tato przewertował listę dostępnych imion i znalazł to najdziwniejsze jego zdaniem i tak oto jestem Gwiazdą (po łacinie Stella) i z imienia i z charakteru. ;-) Choć nie ukrywam, że czuję się też lekko kosmitką Gianeją. ;-) A skąd Twoje imię?

Gerard: Jak najbardziej zgadzam się, że jesteś Gwiazdą z imienia i charakteru, super! Moje imię z kolei to Mama odkryła w swoich ulubionych filmach. Miała całą listę, które jej się podobały, ale finalnie to Gerard Butler i Gérard Depardieu skradli jej serce. To właśnie dzięki nim zawdzięczam oryginalne imię. Bardzo często kiedy się komuś przedstawiam, ludzie mylą mnie z Geraldem z Wiedźmina, ale to zupełnie inne imię! ?A osobiście znam tylko jednego Gerarda.

S: Ja osobiście nie znam żadnej Stelli. A szkoda. Jeśli jakaś nas czyta, to zapraszam do kontaktu – czeka prezent niespodzianka. :-) Co do imienia, które najczęściej dostaję, kiedy ktoś zapomniał jak brzmi oryginalne, to jest to zdecydowanie Sylwia. A już permanentnie nazwisko przerabiają mi na Widawska (aż kiedyś wyszukałam, że jest aktorka o takim nazwisku, więc może to stąd). Ale dlaczego Sylwia, to pojęcia nie mam. To teraz standardowe pytanie na rozgrzewkę. Zaznaczyłam już we wstępie, że jesteś spoza Warszawy. To skąd jesteś i czym się na co dzień zajmujesz?

Życie na co dzień

G: Jestem rodowitym Kujawiakiem! Wychowałem się w małej miejscowości nieopodal Włocławka. Moim drugim domem jest zaś miasto, gdzie w południe trykają się koziołki (dla nie wtajemniczonych Poznań). ? Przyjechałem na studia i tak już jakoś zostałem. Właśnie sobie uświadomiłem, że we wrześniu stuknęło 10 lat! Jak ten czas leci! To tutaj moje życie nabrało tempa. Pierwsze sukcesy (porażki też, żeby nie było), poważna praca, grono przyjaciół, najróżniejszych kontaktów oraz życiowa miłość – Żona (pozdrawiam serdecznie!). Na co dzień pracuję w agencji 360, gdzie tworzymy ciekawe i kreatywne rzeczy dla fajnych marek. A po godzinie 17.00 łapię za swój equipment, trzaskam fotki i montuję filmy. Lubię nieszablonowe podejście, zabawę perspektywą i maskami. Może nagramy coś cool&crunchy?

S: Ja to się przy Was ciągle uczę (kolejne pojęcie do wpisania w Google). ;-) Sprawdzę co to i dam znać. A Żonę też pozdrawiam! :-) Ale idźmy dalej. Wiem (z tych ploteczek ze wspólnymi znajomymi, którzy uspokajam mówią o Tobie w samych superlatywach), że kochasz zwierzęta. Czyli już drugi wspólny temat, jaki ze sobą mamy. Co prawda nie mogę mieć kota (mam na nie silną alergię), ale miałam już psy, burunduka, szczury, myszki, chomiki, żółwia, a nawet patyczaka i… kaczkę. ;-) Marzyłam o jeżu, ale doczytałam, że są aktywne w nocy, a ja jednak lubię w nocy sypiać, a nie wsłuchiwać się w odgłosy z domu. Poza tym dość niechlujnie jedzą (wiem, dziwactwo, ale przeszkadzałoby mi to mlaskanie). No i fantazjuję czasem, że mam swój ul, ale przepisy nie bardzo pozwalają mi go w mieście założyć. Poproszę o Twój zwierzęcy rachunek sumienia. :-)

Zwierzęcy rachunek sumienia

G: Racja! Zwierzaki są mega! Jako dziecko oczywiście miałem chomika i papużki nierozłączki, w późniejszym wieku pojawiły się też koszatniczki i szczurki. Obecnie posiadamy 2 psy i 2 koty – tak, mogą żyć razem! Stanowią kwartet doskonały, razem śpią i się bawią, a gdy wracam do domu, to zawsze już pod drzwiami czekają. To bardzo miłe! Darzą mnie bezwarunkową miłością i ciepłem. Wiadomo, to także obowiązek – codzienne spacery, wizyty u weterynarza, odpowiednie karmienie i suplementacja, ale warto! W wolnym czasie staram się również pomagać innym zwierzakom, wspieram przeróżne zbiórki i schroniska. Pamiętajcie, że dobro wraca! Zachęcam gorąco do pomocy, szczególnie teraz kiedy noce są mroźne.

S: To ja się przyłączam do apelu Gerarda. Chyba nic nie łamie mi serca tak, jak zdjęcie psa po kontakcie z nieodpowiednim człowiekiem. Tym bardziej, że zwierzę nie ma się jak  poskarżyć. A swojego pana kocha bezwarunkowo, nawet jeśli miska regularnie pusta, to i tak szaleje ze szczęścia, że wrócił do domu. Ja w pewnym momencie swojej miłości do zwierząt zrozumiałam, że nie mogę ich jeść. Że one też mają uczucia. Że się panicznie boją jadąc do rzeźni. A mamy cielaczka strasznie cierpią, jak zabiera im się dzieci. Pamiętam, że kiedy byłam dzieckiem, to mięsny obiad był obiadem zarezerwowanym na weekend, takim odświętnym. A potem nagle zaczęliśmy jeść to mięso na każdy posiłek, już nie wspomnę ile się go marnuje. A ja nie chcę, żeby jakaś istota oddawała dla mnie życie, bo ja potrzebuję zjeść steka. Niestety nie umiem się oduczyć kupowania skórzanych torebek i butów. O ile niejedzenie mięsa jest zdrowe, to już chodzenie w plastikowych butach mniej. Tak, wiem, to swego rodzaju brak konsekwencji, ale pracuję nad tym. A jak z tymi tematami u Ciebie?

G: Ten temat budzi wiele kontrowersji. Jedni powiedzą, że musimy jeść mięso, bo przecież od wieków tak było i cieszyliśmy się zdrowiem, a drudzy wręcz przeciwnie. Jesteśmy rozwiniętą cywilizacją, mamy wybór i możemy zastąpić mięso (źródło białka) na przeróżne sposoby – jak chociażby soję, soczewicę, fasolę czy tofu. Próbowałem substytutów i muszę przyznać, że dobrze przyprawione naprawdę robi robotę! Wybór należy do nas. Osobiście lubię mięso, ale staram się je coraz bardziej ograniczać. Nie znoszę marnowania żywności i ogólnego konsumpcjonizmu. Póki co, całkowicie zrezygnowałem z mleka krowiego na rzecz roślinnego – ryżowego, sojowego i kokosowego. Myślę, że długo nam zajmie uzyskanie równowagi pomiędzy spokojem sumienia, a napędzaniem gospodarki.

S: Ja do napojów roślinnych nie umiem się przekonać. W owsiance wszystkie jakoś pasują, ale pokaż mi takie, które w kawie daje radę. No ale kolejne pytanie. Wiem, że jak Michał lubisz podróże. Z tych bliskich słyszałam, że ciągnie Cię w Bieszczady. Ja je kocham oglądać w kilku serialach, ale obsesyjnie boję się ciszy odludzia i odgłosów ciemnego lasu. Nie zasnęłabym mając za oknem ciemną ścianę drzew. Bo wiesz - w ciemności czai się zło. ;-) A już gdybym była wtedy sama w domu, to (dobra, miałam się choć raz nie rozgadywać i oddać pole swojemu rozmówcy, ale tu muszę, bo będzie śmiesznie) moja recepta na strach jest taka: zapalasz światła w całym domu i otwierasz wszystkie drzwi (w sensie poza wejściowymi) i leżysz pod kołdrą tak, żeby nie wystawały spod niej stopy. No i generalnie chodzisz sprawdzić każdy podejrzany odgłos. Bo może na przykład to dziwne skrzypienie z sąsiedniego pokoju, to odgłos pocierania o szybę siekierą przez jakiegoś niebezpiecznego psychopatę, który właśnie uciekł z Tworek. ;-) Tak kończy człowiek, który w swoim życiu przeczytał za dużo książek z kategorii Nordic Noir. Ale wracając z moich strachów do Twoich Bieszczad. Co Cię tam ciągnie? I gdzie można Cię spotkać?

Podróże

G: O tak, podróże to moja odskocznia od betonowej dżungli. Wielu z nas tego nie docenia lub nie zdaje sobie sprawy, ale Polska ma wiele do zaoferowania pod względem turystycznym. Bo który kraj może pochwalić się morzem, górami i jeziorami? A to wszystko w zasięgu ręki. Zdecydowanie preferuję aktywny wypoczynek, zamiast leżingu i smażingu wybieram góry! Tam odnajduję ciszę, spokój, połączenie z naturą, dobrą pomidorówkę w schronisku, regionalne trunki, przepiękne widoki oraz fotograficzne kadry. W Bieszczadach można mnie spotkać na Połoninach, gryzącego źdźbło trawy, z plecakiem pod głową. A jak zobaczycie gościa z kamerką na kijku, dziwnie się zachowującego, który wskakuje w krzaki, turla się po trawie lub wykonuje serię podskoków – to pewnie ja :D. I choć czas dojazdu może niektórych nie zachęcać, zapewniam że drogi są w super stanie i można tam szybko dotrzeć. Z Poznania praktycznie do samego Rzeszowa jest ekspersówka, a potem autostrada. W Bieszczady wyruszam przede wszystkim po tak zwany bieszczadzki klimat. Długie wędrówki po grzbietach gór, kultowe schroniska (ostatnio coraz częściej niestety zamknięte lub remontowane), alpejskie murawy, trójstyk Polski, Ukrainy i Słowacji, niepewność spotkania niedźwiedzia i regionalne potrawy. To kwintesencja regionu! Jedyną rzeczą, której brakuje mi do szczęścia jest zezwolenie na wprowadzanie psiaków do Bieszczadzkiego Parku Narodowego, który obejmuje większość urokliwych szlaków.

S: No i otworzyłeś w mojej głowie hasłem „spotkanie z niedźwiedziem” szufladkę numer 48 z anegdotą. ;-) Lato, upał, mała wioska pod Wałbrzychem i kilka dni urlopu. Postanawiam, że skoro buty i strój do biegania od roku leżą z metką w szafie (kupione kiedyś w szale noworocznych postanowień), to to jest ten czas, żeby pokazać im, że „żyję i poróbmy coś razem”. No to jestem sama na jakiejś wiejskiej dróżce - ule, pole, las - i nagle słyszę odgłos łamanych gałęzi. Tak sobie podnoszę wzrok, przekonana, że oto ktoś przyszedł docenić jak ładnie dobrałam kolor nowych legginsów do nowych biegających butów, a tu… niedźwiedź. Popatrzyliśmy sobie w oczy z odległości maks 5 metrów. Powiem Ci tylko, że chyba podczas pierwszego biegania w życiu pobiłam rekord Usaina Bolta. Niestety nie miałam czasu odpalić żadnej apki, która by to zmierzyła. ;-) Podsumowując – nie biegam, bo mam złe wspomnienia. A butom czasem mówię, że jeszcze kiedyś wyjdą z pudła. ;-) Ale, do brzegu. Jak podróże, to nie tylko te małe, ale i duże (człowiek nawet nie czuje, jak mu się rymuje). Słyszałam, że marzenie, to Islandia. Uwielbiam taki islandzki serial na Netflix „W pułapce” – piękne, księżycowe wręcz krajobrazy, ale od samego patrzenia robi mi się zimno. Dla równowagi gorąco robi mi się, kiedy koleżanka, która tam właśnie mieszka, komunikuje mi ceny. Nie mogę czasem uwierzyć, że ci ludzie z mojego serialu, co mieszkają w małych drewnianych domkach i na co dzień wypasają owce, płacą za paczkę papierosów 60 zł. Co jest takiego w tej Islandii?

G: Udało mi się liznąć trochę świata, połowę Europy i USA, ale nigdzie nie dostrzegłem takich widoków, jakie można spotkać na Islandii. Marzę o zorzy polarnej z prawdziwego zdarzenia (choć przy odrobienie szczęścia i w Polsce można ją zobaczyć). W lewej dłoni kubek kawy, w prawej aparat i zaczynamy ucztę dla zmysłów, dopóki stopy nie odmarzną – wiadomo! Tam zniewalająca natura otacza przechodniów praktycznie na każdym kroku. Z dala od korków, zatłoczonych ulic i reklam na każdym rogu. Bajka! A jeśli będę miał ochotę podczas wędrówki rozłożyć się na mięciutkim niczym puch mchu – zrobię to bez zawahania! Ponoć niektóre warstwy osiągają grubość kilku metrów! A ponadto zapach siarki, gorące źródła, krystaliczne powietrze oraz miękka woda. To mój najbliższy plan na tripa! A i zapomniałbym o selfie z maskonurem!

Złote Myśli

S: Ja marzę o selfie z wombatem. Mam to na liście marzeń. Także trzymam kciuki i za Twoje i moje selfie. :-) To teraz taka kategoria, którą ja bardzo lubię, czyli tak zwane „Złote Myśli”, które w czasach mojej podstawówki puszczało się wpisane w zeszyt w obieg wśród kolegów z klasy, żeby się czegoś więcej o nich dowiedzieć. Ulubiony kolor, muzyka i potrawa, to?

G: Czarny. Rock. Wszystko do czego mogę dodać sos habanero!

S: Idźmy dalej. Jakie jest Twoje największe zawodowe marzenie?

G: Chciałbym przede wszystkim, aby moja pasja była moją pracą, a co za tym idzie źródłem podstawowego dochodu. Kręcić się wokół swojej największej zajawki, zdobywać doświadczenie, rozszerzać siatkę kontaktów, a przy okazji dobrze się przy tym bawić. Dodatkowo marzy mi się udział w reklamach oraz fajne studio, wyzwania z kosmosu i kreatywne projekty. Może kiedyś…

S: A prywatne? O ile chcesz się tu z nami nim podzielić.

G: Przytulny dom z dużym ogrodem, który stałby się tymczasowym miejscem pobytu uratowanych zwierzaków. Boisko do koszykówki na podjeździe i czarny Shelby GT500 z ’67 w garażu. Ostatnia rzecz, to powrót do Stanów Zjednoczonych, gdzie zjadę je wzdłuż i w szerz, ale tym razem z moimi pieskami. ?

S: Pytanie, które bardzo lubię, bo zbieram te przemyślenia od wszystkich. Chodzi mi o inny czas, czas „wielkiej zarazy”, jakiego właśnie doświadczamy. Dla wielu był hamulcem, w życie innych wniósł spokój i przemyślenia, a nawet spore zmiany. Ja mam i takie i takie doświadczenia – i te złe i te dobre. A jak było/ jest u Ciebie?

Czas wielkiej zarazy

G: U mnie poza przejściem na home office wiele się nie zmieniło. Pracuję normalnie, chodzę na spacery z psami, robię zakupy – tylko w maseczce. I podobnie jak Michał, żałuję że siłownie są zamknięte. Totalny absurd. Gdyby ktoś rok temu powiedział mi, że świat znajdzie się w takiej sytuacji, kazałbym się puknąć w czoło. A jednak. Gdy w Poznaniu jeździł wóz z komunikatem „Uwaga, mamy stan pandemii. Zostań w domu.”, a ulice były zupełnie puste, czułem wewnętrzy niepokój, jak nigdy dotąd. Stan ten trwa już tak długo, a ja odnoszę wrażenie, że nauczyliśmy się z tym żyć. W niektórych krajach maseczki nosi się na co dzień, a my powoli już to tego przywykamy. Zupełnie jakby się zakładało czapkę na chłodne dni. Obecna sytuacja rodzi wiele paradoksów i niedomówień w naszym kraju. Mimo to, trzymam mocno kciuki za jak najszybszy powrót do „normalnego życia”.

S: Mi już tak te maseczki utrwaliły się w głowie, że oglądam serial („Od nowa” z Nicole Kidman na HBO. Fabuła może taka sobie, ale za to Nicole ma taką sukienkę na przyjęciu w pierwszym odcinku, że trafia ona tuż koło wombata na moją listę marzeń). I tam dużo scen z pełnej sali sądowej, a ja myślę „Halo, dlaczego państwo tak blisko siebie siedzą i oddychają jednym powietrzem, bez maseczki?”. A teraz pytanie, które z racji miejsca, w którym rozmawiamy zadaję każdemu – Twój telefon marzeń to?

G: A no jest taki, jest. Mój wybranek to iPhone 12 Pro 128GB Graphite. Ekosystemu Apple nie zmienię za żadne skarby! <3

S: Witamy Cię z Ulką w naszym ekskluzywnym klubie marzycieli. ;-) Kupmy sobie jeden na spółkę i będziemy się wymieniać co trzeci tydzień. ;-) Już nawet kolor Graphite przeżyję. A jaką książkę teraz czytasz?

G: Szczerze to jakoś nigdy nie przepadałem za tradycyjnymi książkami. Co nie oznacza, że nie lubię czytać! Spełniam się w tej dziedzinie w formie elektronicznej. Fora dyskusyjne, ebooki, poradniki PDF i przeróżne tutoriale. Wszystko oczywiście związane z podróżami lub sekcją foto/video.

S: Ja zawsze czytałam dużo, a od marca (efekt pandemii?) mam zakolejkowanych na szafce przy łóżku już 16 książek i nie przeczytałam ani jednej. To jeszcze na koniec – jakieś postanowienia noworoczne albo lista „to do” na 2021?

G: Rozwój filmowy i fotograficzny, Islandia i objazdówka po Bałkanach. Remont kuchni w mieszkaniu i może jakieś poszukiwania wymarzonego domu?

S: O, objazdówka po Bałkanach już za mną. Trochę inny świat, ale wart zobaczenia. Gerard, bardzo Ci dziękuję za czas i rozmowę. A cierpliwym czytelnikom za dotrwanie do tego miejsca. Jeśli macie pytania do Gerarda, to tradycyjnie piszcie pod spodem, w komentarzach. Obiecuję przekazać i Wam odpowiedzieć. A za tydzień piąta i ostatnia już rozmowa – z Kubą. Zapraszam i do przeczytania! :-)

Komentarze

pablo_ck
pablo_ck 16:13 04-01-2021

Stella bardzo fajny wywiad 🙂 Gerard widzę że bardzo ciekawa osobowość. Stella to kiedy wywiad ze mną ;p ;p 😉

Odpowiedz

Oferta

Sylwestrowy maraton w Orange VOD

Beata Giska Beata Giska
31 grudnia 2020
Sylwestrowy maraton w Orange VOD

Szalone komedie, inspirujące historie i mnóstwo doskonałej muzyki czekają na Was od 31 grudnia do 1 stycznia w Orange VOD, usłudze na dekoderach Telewizji Orange i w aplikacji Orange TV Go. Bawcie się dobrze i korzystajcie z 15 filmów w niższych cenach.

 

Wybierajcie tytuły - twórzcie własne zestawienia filmowe i oglądajcie do rana. Promocja ważna tylko podczas jednej doby - w trakcie sylwestrowej nocy!

Przecenione filmy w sylwestrowym maratonie

Polecamy m.in. komedię „Imprezowi rodzice”, w której główne role zagrali Salma Hayek i Alec Baldwin. To przezabawna historia o rodzicach-imprezowiczach, którzy starają się ukryć problemy finansowe przed znajomymi i własną córką. Co może pójść nie tak?

Nie możecie też przegapić pełnego doskonałej muzyki oraz efektownych choreografii tanecznych, czyli filmu „Król rozrywki” z rewelacyjną rolą Hugh Jackmana. Zobaczcie, jak narodził się amerykański przemysł rozrywkowy.

W naszej ofercie znajdziecie również trzy części kultowej komedii - „Kac Vegas” o grupie przyjaciół, których imprezy (zarówno w Las Vegas jak i w Bangkoku) przeszły już do historii kina. W rolach głównych wystąpili Bradley Cooper, Ed Helms, Zach Galifianakis i Justin Bartha. Idealne do obejrzenia na ranem w Sylwestra.

Polecamy także zwariowaną i wyjątkowo niegrzeczną animację pt.: „Sausage Party” o produktach z supermarketu, które dowiadują się, że po opuszczeniu sklepu nie trafiają do "Krainy Szczęścia", tylko prosto do garnków ludzi. Będzie ostro!

Obejrzyjcie też inspirującą historię o miłości i sile muzyki pt.: „I gramy dalej”. Menadżerka Gina Jackson nie potrafi otrząsnąć się po śmierci brata, wokalisty zespołu Army of Love. Wszystko się zmienia, kiedy kobieta poznaje młodego geniusza gitary. Czy to spotkanie przyniesie jej ukojenie?

A może wolicie polskie kino? Mam dla Was kilka roztańczonych i rozśpiewanych propozycji filmowych. Obejrzyjcie „Córki Dancingu” - musical, doprawiony szczyptą horroru, o syrenach, które chcą zrobić karierę na dancingowej scenie w latach osiemdziesiątych. Klimatyczne.

Z kolei film „Disco Polo” przeniesie Was do szalonych lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Poznajcie Tomka i Rudego, którzy ruszają na podbój discopolowych list przebojów. W produkcji wystąpili Tomasz Kot i Dawid Ogrodnik. Film zasłynął też ze ścieżki dźwiękowej, która przypomina hity rodzimej sceny muzycznej z lat 90.

Polecamy także produkcję pt.: „#WszystkoGra”, w której zagrali Kinga Preis, Stanisława Celińska oraz Sebastian Fabijański. To niezwykła opowieść o miłości, przyjaźni i radości życia w rytm największych polskich przebojów. Trzy kobiety próbują ocalić rodzinny dom i zdobyć to, czego pragną. Czy im się to uda?

Obejrzyjcie też komedię pt.: „Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy”, w której króluje Maciej Stuhr i jego swingowy big-band. Czas na doskonałą muzykę, humor i zaskakujące zwroty akcji.

 

Miłośnicy każdej muzyki (i każdego gatunku filmowego) znajdą u nas coś dla siebie. I do obejrzenia z popcornem na kanapie i do śpiewania na balkonie czy tańczenia przed telewizorem! Niech tegoroczny Sylwester upłynie nam w rytmie kameralnych domówek, bo z takim maratonem filmowym zabawa będzie przednia. Więcej szczegółów znajdziecie tutaj.

A Wy jakie macie plany na Sylwestra? Które z tych tytułów pojawią się w Waszym domowym kinie, w ten odświętny wieczór?

Komentarze


Oferta

Motorola moto e6 play w cenie niższej niż zwykle!

Beata Giska Beata Giska
31 grudnia 2020
Motorola moto e6 play w cenie niższej niż zwykle!

Oferta na przełomie roku 2020 i 2021. Tym razem nasza cotygodniowa promocja obejmie okres od 31 grudnia do 6 stycznia, a przeceniony model telefonu to Motorola moto e6 play.

 

Koniec roku obrodził nam w wiele akcji zniżkowych – listopad z black week, a w grudniu: przedświąteczne promocje, gwiazdkowe oferty i wyprzedaż na koniec roku. Na dodatek zarówno świąteczna oferta, jak i wyprzedaż cały czas trwają. Może dlatego tym razem oferta tygodnia jest trochę skromniejsza, choć jak zwykle jest ciekawa i z dobrym telefonem, zaliczanym do kategorii tanich smartfonów.

Motorolę moto e6 play kupimy - przez najbliższe 7 dni – taniej o ok 72 złotych. Oferta obejmuje wszystkie Plany Mobilne (45, 55, 75), jak również każdy z pakietów Orange Love (Mini, Standard, Extra czy Premium). Dotyczy to nowych, jaki i obecnych klientów Orange.

Motorola moto e6 play to klasyczny, elegancki i prosty w obsłudze telefon, bez zbędnych funkcji. Kompaktowy wymiar oraz lekkość sprzętu sprawiają, że wygodnie korzysta się z niego jedną dłonią. Do dyspozycji mamy też aparat, wytrzymałą baterię czy 32 GB pamięci, która można powiększyć za pomocą karty microSD – nawet do 256 GB. Smartfon ten posiada też czytnik linii papilarnych – co zapewnia bezpieczne użytkowanie i rzadko zdarza się przy modelach z niższej półki cenowej. Ma więc wszystkie potrzebne podstawowe funkcjonalności. Taki telefon sprawdzi się np. u miłośników prostoty, którzy mają smartfona głównie do dzwonienia i sms-owania. Może to być też dobry pomysł na prezent dla dzieci, rodziców, czy dziadków.

Motorola moto e6 play

Komentarze

Scroll to Top