Oferta

Co w gadżetach piszczy (26)

Michał Rosiak Michał Rosiak
15 grudnia 2017
Co w gadżetach piszczy (26)

Idą święta, nie zaszkodzi więc wrócić z gadżetowym nieregularnikiem. Dziś postaram się wzbudzić Wasze zainteresowanie, opisując krótko i w miarę zwięźle jeden telefon (który jeszcze niedawno mogliście u nas wygrać, ale nieprzerwanie możecie kupić), przydatny sprzęt do samochodu i – już standardowo w „co w gadżetach piszczy” – inteligentny zegarek.

Huawei Mate 10 Lite – Cztery aparaty to nie wszystko

Kto z Was pamięta jeszcze czasy, gdy o urządzeniach Huawei nie wyrażało się inaczej, niż (używając odpowiednio pogardliwego tonu) per „chińszczyzna…”? To już od paru lat se ne vrati, a znakomita pozycja na rynku firmy z pawiem w logo to w znacznej części zasługa nie flagowców, ale świetnie wykonanym telefonom ze średniej półki, takich jak Huawei Mate 10 Lite.

Na pierwszy rzut oka Lite robi wrażenie „wysokopółkowca”. Nie ma czego się czepnąć – aluminium, szkło, czytnik odcisków – wszystko jest! Nawet ekran w proporcjach 2:1 z wąziutkimi ramkami. Można się czepnąć, że to IPS, a nie AMOLED, ale na czymś trzeba oszczędzić – w końcu dwa Mate Lite’y to cenowo jeden „bazowy” Mate :)

Jeśli by znaleźć jedno, czym Mate Lite się wyróżnia, byłyby to aparaty fotograficzne. To jeden z niewielu telefonów, z czterema aparatami! Z tyłu mamy duet 16+2 Mpix, zaś z przodu dwie 13-megapikselowe matryce. A to pozwala na sporo zabawy przed wykonaniem zdjęcia, oczywiście w trakcie, ale też już po jego zrobieniu. No i jak Huawei zrobi bokeh, to nie ma... Hmmm, wielbiciele polskiego kina wiedzą ;) A jak już go zrobi to i z przodu i z tyłu, a w obu przypadkach doświetli fleszem.

Huawei Mate 10 Lite na co dzień działa płynnie, nie zamula (w czym pomagają 4 GB RAMu), brakuje mu tylko (lub – w moim przypadku – aż) NFC. Ja jestem fanem technologii nie wyobrażam sobie płacenia czymś innym, niż Android Pay, ale jeśli Wy możecie bez tego żyć, to warto zajrzeć do naszego sklepu.

Ferguson EyeDrive FHD170 – I Ty możesz współtworzyć „Polskie Drogi”

Oglądacie Youtube’ową serię „Polskie Drogi”? Ja jestem jej fanem niemal od początku i mam wrażenie, że przynajmniej kilka razy świadomość tego, co może wpaść do głowy innemu kierowcy, uratowała mój samochód od wizyty u blacharza i/lub mnie od wizyty w szpitalu. Czasami można mieć wrażenie, że kamera w aucie przyciąga takie sytuacje. Na szczęście u mnie, od czasów, gdy używam rejestrator Ferguson EyeDrive FHD170, nic złego się nie stało.

Sama kamerka jest raczej mała, dzięki czemu nie zasłania widoku. Wygląda na sprzęt z wyższej półki, a jedyne co na to nie wskazuje, to – na szczęście – cena. Menu z jednej strony jasne, ale z drugiej – nie całkiem przejrzyste, może się więc okazać, że po wybraniu opcji „mikrofon-włącz”, na ekranie pokaże się przekreślona ikonka mikrofonu. No ale potem można przełączyć :) Wideorejestrator może się uruchomić automatycznie po włączeniu silnika, a gdy już zadziała, na górnym pasku widzimy wielkie czerwone kółko i jakość nagrania (maksymalnie Full HD_, zaś na dole – godzinę i datę. Jakość jest na tyle dobra, że widać, nawet po ciemku, rejestracje mijających nas pojazdów. Szerokokątny obiektyw zbiera dużo, auto stojące obok widać też na ekranie rejestratora. Oczywiście ten po chwili się wyłącza i widzimy tylko świecącą się lampkę. Nagrywamy ile chcemy – kasowanie najstarszych nagrań, gdy kończy się miejsce, to już standard. FHD170 sam zablokuje do edycji nagranie, jeśli czujnik wstrząsowy odnotuje „dzwona”, możemy też zrobić to sami, wciskając guzik z wykrzyknikiem. Urządzenie dysponuje też trybem parkingowym, uruchamiającym się w momencie wstrząsu i trzymającym w buforze nagranie z ostatnich chwil przed uderzeniem w nasze zaparkowane auto.

Irytują tylko dwie rzeczy – umiejscowienie wtyczki do ładowania na górze (!) urządzenia i dziwny standard plików wideo – nie poznaje ich domyślny odtwarzacz w Windows 10, Chromebook też nie, wyłącznie Windows Media Player. Ale, biorąc pod uwagę cenę, da się z tymi wadami żyć.

Fitbit Blaze – Trener na nadgarstku

Ostatnio co odcinek piszę o inteligentnych zegarkach, ale co poradzę na to, że lubię kwantyfikować swoje życie? Nie potrafię inaczej, kręci mnie to, lubię grywalizować nawet sam ze sobą. Dlatego na mój nadgarstek trafił Fitbit Blaze. Firma z San Francisco to prekursor fitness trackerów. Przypinany do ubrania klip Ultra wszedł na rynek w 2011 roku i mierzył kroki oraz jakość snu.

Młodszego o sześć lat (toż to epoka w technologii!) Blaze’a na upartego można by założyć do garnituru (po wymianie paska, co da się zrobić jednym ruchem). W sieci wygląd Blaze’a wzbudza kontrowersje, ale mnie się podoba. Mocna, niezniszczalna aluminiowa ramka z kwadratowym trackerem wewnątrz wygląda intrygująco. Co więcej, mówimy o urządzeniu fitnessowym, nie sposób więc nie docenić dodatkowego wietrzenia spoconej ręki. Kolorowy dotykowy ekran 1,58″ rozjaśnia się po wciśnięciu przycisku, ale przede wszystkim po uniesieniu ręki. Intuicyjny interfejs w soczystych kolorach, widoczny w pełnym słońcu, bateria wystarcza nawet na pięć dni. Pytanie jednak, czy to ostatnie to plus, skoro chcąc zapisać trasę treningu i tak musimy wziąć... telefon? A to dlatego, że Blaze „pasożytuje” na jego GPSie. No ale bateria starcza na dłużej.

Do obsługi instrukcja jest zbędna. Przesuwamy palcem w lewo i widzimy: Today (osiągnięcia z dziś), Exercise (bieg, chód, rower, bieżnia, stepper eliptyczny, cardio), Fitstar, Relax, timer, alarm i ustawienia. Fitstar to trener fitness, Relax zaś – pomocnik do ćwiczeń oddechowych. Na ekranie widzimy polecenia, dotyczące predefiniowanych aktywności, a zegarek informuje nas wibracją, że mamy spojrzeć na ekran po kolejne polecenia. Fitbit Blaze przy swojej cenie to ciekawa alternatywa dla droższych lub „mniej mających” urządzeń.

Komentarze

mike278
mike278 16:22 17-12-2017

A mi nie brakuje NFC (paranoja i te sprawy ;)) natomiast brak mi tej klasy dźwięku co w wyższym modelu. Reszta parametrów mi osobiście wydaje się już nawet bardziej niż akceptowalna.

Odpowiedz
pablo_ck
pablo_ck 16:22 18-12-2017

Huawei me serce kusi ;p

Odpowiedz
MT
MT 16:43 18-12-2017

Doskonały Fitbit Blaze, ale tylko dla Tych, którym jest on niezbędny.

Odpowiedz

Oferta

Orange Światłowód puka do bram Gniezna

Piotr Domański Piotr Domański
15 grudnia 2017
Orange Światłowód puka do bram Gniezna

Inwestycja w światłowody to proces długotrwały i szalenie kosztowny. Nie da się ukryć. Przynoszą jednak wymierne korzyści. Wiedzą o tym zresztą Ci, którzy ze światłowodu korzystają. Zdajemy sobie sprawę z tego, że nasze inwestycje zawsze mogłyby przebiegać jeszcze ciut szybciej. Dlatego w wielu miastach podpisujemy porozumienia o współpracy i rozwoju sieci światłowodowej. Na przykład dzisiaj, w Gnieźnie - pierwszej stolicy Polski (w sumie to Państwa Polan).

W Gnieźnie planujemy zbudować sieć światłowodów w których zasięgu znajdzie się ponad 16 tys. gospodarstw domowych i blisko 600 firm w całym mieście. Sporo, jak na miasto liczące 69 tys. mieszkańców. Zamierzamy przeznaczyć na ten cel niemal 10 mln zł. Podłączać będziemy budynki wielorodzinne i jednorodzinne.

Orange Światłowód dostępny jest już 2,3 mln gospodarstw domowych w i małych oraz średnich firm w 62 miastach. To wynik, który udało się osiągnąć od 2014 r. Od 2016 do końca 2020 roku, planujemy przeznaczyć na rozbudowę sieci światłowodowej 4,2 mld zł, by dotrzeć do 5 mln gospodarstw domowych (oraz firm) w kraju.

P.S. jeżeli jesteście ciekawi o co chodzi z tą "bramą" w tytule zajrzyjcie tutaj.

 

Komentarze


Odpowiedzialny biznes

Orange Polska po raz XI w RESPECT Index!

Monika Kulik Monika Kulik
15 grudnia 2017
Orange Polska po raz XI w RESPECT Index!

Wczoraj,  14 grudnia 2017 r. odbyło się ogłoszenie nowego składu RESPECT Index na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie.

RESPECT Index to pierwszy w Europie Środkowo–Wschodniej indeks spółek odpowiedzialnych społecznie.  Obejmuje spółki działające zgodnie z najlepszymi standardami zarządzania w zakresie: ładu korporacyjnego i  informacyjnego, relacji z inwestorami,  z  uwzględnieniem  czynników: ekologicznych, społecznych i pracowniczych.

W pierwszym etapie spółki są weryfikowane pod względem płynności finansowej, następnie sprawdzane są przez Giełdę Papierów Wartościowych oraz Stowarzyszenie Emitentów Giełdowych standardy ładu korporacyjnego i informacyjnego oraz relacje z interesariuszami na podstawie dostępnych publicznie informacji na stronach internetowych firm oraz w raportach finansowych czy społecznych spółek. Trzeci etap to ankieta zawierająca kilkadziesiąt pytań dotyczących ładu korporacyjnego, kwestii społecznych i ekologicznych, która jest następnie weryfikowana  przez firmę Deloitte. Przejście tego procesu i uzyskanie określonej liczby punktów kwalifikuje spółkę do indeksu RESPECT.

Co roku w skład Indeksu wchodzi około kilkanaście spółek z WIG 20, WIG 40, WIG 80. W pierwszym Indeksie było ich 16, w tegorocznej edycji jest rekordowa liczba 28.  Orange Polska znajduje się wśród grona 7 firm, które obecne są w Indeksie RESPECT nieprzerwanie od początku jego istnienia to jest od 2009r.

Firmy wchodzące wskład XI edycji Respect Index - zdjęcie z wręczenia dyplomów.

Komentarze

Scroll to Top