Bezpieczeństwo

Google Street… Spy?

Tomasz Sulewski Tomasz Sulewski
08 września 2010
Google Street… Spy?

"Myślę, że społeczeństwo nie zdaje sobie sprawy z tego, co dzieje się, gdy wszystko o każdym jest bez przerwy zapisywane i dostępne. Uważam, że powinniśmy przemyśleć to jako społeczeństwo." Czy ktoś z Was uważa inaczej? Taki objaw troski byłbym gotów nawet wziąć za dobrą monetę, gdyby nie fakt, że słowa te wypowiedział Eric Schmidt, szef Google'a, czyli firmy nieustannie oskarżanej o nadmierne gromadzenie danych. Pamiętacie kontrowersje wokół GoogleBuzz, które zupełnie nieproszone zasysało informacje o użytkownikach? Wydaje się jednak, że nie była to ostatnia burza wokół działań technologicznego potentata. Tym razem ciemne chmury zbierają się nad Google Street View.

Szczególnie drażliwi w tym zakresie okazali się Niemcy, ale głosy oburzenia dobiegają praktycznie z całego świata - od Korei Południowej po USA. Amerykański koncern oskarżany jest o naruszanie prawa internautów do prywatności: nieuprawnione zbieranie i przechowywanie danych, szczególnie tych pozyskiwanych z sieci Wi-Fi oraz o publikowanie danych wrażliwych (zdjęcia twarzy, numerów rejestracyjnych, itp.) bez zezwolenia. Protesty u naszych zachodnich sąsiadów były tak gwałtowne, że Google wręcz wstrzymał realizację projektu na terenie Niemiec.

Widok na Central Park West w Nowym Jorku

Google tłumaczy, że stosuje rozwiązania gwarantujące zachowanie anonimowości: automatyczne zamazywanie twarzy czy rejestracji. Jeśli to dla kogoś zbyt mało, może zgłosić zdjęcie, które mu się nie podoba. Wystarczy kliknąć na odpowiedni link. Pytanie jednak, czy to wystarczy? Szczerze mówiąc, mam poważne wątpliwości - blankowanie twarzy to zabieg skuteczny, ale wcale nie działa tak doskonale, jak by tego chcieli autorzy. Do tego wiele z uwiecznionych na zdjęciach osób może nie zdawać sobie zupełnie sprawy z tego, że na nich jest - jak więc ma to zgłosić?

A może, z drugiej strony, cała ta burza jest jednak burzą w szklance wody? Bo przecież GSW to narzędzie niezwykle przydatne - pozwalające obejrzeć lepiej miejsca, do których się wybieramy, zaplanować naszą drogę w najdrobniejszych szczegółach (np. wybierając sklepy, do których będziemy chcieli zajść), a ludzie, którzy nie chcą być widywani w jakichś miejscach, po prostu nie powinni tam chodzić? Ostatecznie przecież do "namierzenia" osoby wychodzącej z sexshopu nie potrzeba wielkich technologii, wystarczy takiego kogoś spotkać na ulicy. A jak Wy na to - nomen omen - patrzycie?


Oferta

Doładowania za poprawne procenty

Wojtek Jabczyński Wojtek Jabczyński
08 września 2010
Doładowania za poprawne procenty

Dawno nie było ciekawego konkursu, który przy okazji sprawdzi Waszą wiedzę o specyfice rynku prepaid. Dlatego nadrabiając zaległości i mając przed nosem ciekawy slajd z marketingu proponuję zabawę w zgadnięcie z jakich nominałów doładowań najczęściej korzystają nasi klienci. Chodzi mi o napisanie w procentach, jaki ilościowy udział w sprzedaży mają nominały: 5, 10, 25, 40, 50, 100 i 200 zł. Nagrody to oczywiście doładowania. Kto będzie najbliżej prawidłowych procentów dostanie "100", drugie miejsce to "50", a trzecie "25". Rozstrzygnięcie konkursu w niedzielę, dlatego macie trochę czasu na zastanowienie. Każdy uczestnik może dać tylko jedną propozycję procentowego podziału. Powodzenia :-)


Odpowiedzialny biznes

W budowie

Jarosław Konczak Jarosław Konczak
08 września 2010
W budowie

Można powiedzieć tak:

Mam po meczu z Australią dwie informacje: dobrą i złą.

Dobra - Graliśmy lepiej niż przeciwnicy, dlużej utrzymywaliśmy się przy piłce, mieliśmy wiele sytuacji podbramkowych, czasem miło było nawet popatrzeć

Zła - Przegraliśmy.

No i teraz pytanie skoro byliśmy lepsi w sobotę i zremisowaliśmy, a we wtorek też bylismy lepsi i przegralismy, to co będzie jak będziemy gorsi?

Po meczu w Łodzi napisałem, że skoro zrobiliśmy kroczek do przodu to dobrze, ale takich kroczków trzeba zrobić kilkadziesiąt i ani jednego w tył. A tu we wtorek jakby odpowiedź na boisku i to nie taka jak się spodziewaliśmy.

Nie ma co pisac o mecz, bo chyba wszyscy widzieli bezradność pod bramką rywali albo mega nieskuteczność łacznie z karnym Lewandowskiego. A w obronie zapominalismy, że drużyna przeciwna też chce strzelić bramkę. Do tego zabrakło szczęścia, bo przy większym wynik mógłby być zupełnie inny, a i komentarze meczowe również.

Tak jak stadion Wisły był budowie, tak i kadra na razie jest "under construction", ale każda budowa musi się kiedyś skończyć, bo jak nie, to przez lata będzie straszyć nas piłkarski kikut.

Scroll to Top