Dość. Starczy. Pozbyłem się Javy. W erze „internetu łupanego” ikona z charakterystycznym parującym kubkiem kawy była elementem niezbędnym, jeśli chcieliśmy korzystać ze statycznych stron, które pokazują trochę tekstu i zdjęć. Teraz, choć jest zainstalowana na bez mała paru miliardach komputerów na świecie, rzadko się przydaje. Chyba, że sieciowym przestępcom.
Tak naprawdę to większość zwykłych użytkowników sieci nie potrzebuje Javy, ale jednocześnie nie ma w ogóle świadomości, że trzyma ją na swoich komputerach. Tymczasem niepozorny programik przez ostatnie tygodnie narobił na świecie mnóstwo złego. Sieciowi przestępcy znaleźli w nim nieodkryte do tej pory luki bezpieczeństwa i skwapliwie je wykorzystywali, atakując komputery, podczas gdy inżynierowie firmy Oracle pracowali nad poprawką bezpieczeństwa. Jakby tego było mało, gdy łata została rozesłana do wszystkich użytkowników, okazało się, że tak naprawdę – że pozwolę sobie na analogię budowlaną – pokrywa dziury cieniutką warstewką papieru i maluje farbą. Niekoniecznie musi poprawiać to szczelność całego systemu. Choć ponoć ostatecznie wszystko zostało załatane, nikt nie powiedział, że niebawem nie okaże się, że w Javie znaleziono kolejną podatność i przejmuje ona palmę pierwszeństwa od jeszcze niedawnego „króla podatności”, czyli Acrobat Readera.
Co zatem zrobić? Przede wszystkim zadać sobie pytanie, czy w ogóle potrzebujemy Javy. Jeśli Wasza odpowiedź na to pytanie brzmi: „nie”, „nie wiem” lub „co to u licha jest Java?” – oznacza, że jej nie potrzebujecie. Wtedy polecam wyszukanie w Google frazy: „Jak odinstalować Javę w (i tu nazwa używanej przez Was przeglądarki)”. Pamiętajcie, że jedyną interakcją z Waszej strony niezbędną, by paść ofiarą ataku, jest wejście przeglądarką z niezałataną Javą na podstawioną przez przestępców stronę. Niczego nie musicie klikać – to taka „promocja”, kryminaliści wszystko zrobią za Was. Niestety istnieje możliwość, że dowiecie się o tym dopiero, gdy z Waszego konta bankowego znikną pieniądze.
Za taki zwietrzały napój (Java oznacza w amerykańskim slangu kawę) to ja podziękuję. Wolę tę z mojego domowego ekspresu.
Grafika: La Vanguardia