Dzisiaj będzie krótko, felietonowo i jakoś tak egzystencjonalnie. W sumie dobry klimat na późny wieczór, dla blogera, który przypomniał sobie przed snem, że przecież dziś jest czwartek i pora uraczyć czytelników, czymś interesującym o bezpieczeństwie ;)
Przez ostatnie lata zdarzyło mi się kilka tekstów, gdzie zastanawiałem się "co by było gdyby". Co by się stało, gdyby te wszystkie sieciowe zdobycze cywilizacji nam odebrać (bo przecież z własnej woli z nich nie zrezygnujemy)? I coraz bardziej zaczynam się zastanawiać, że pytanie nie powinno brzmieć: "Czy?", tylko "Kiedy?". O ile - to mój absolutnie prywatny punkt widzenia - kampanie WannaCry i Petyi być może różnią się założeniem (jedna rozpleniła się po całym świecie przypadkiem, a druga na co wszystko wskazuje, przypadkiem wyszła jedynie poza Ukrainę, bo tam miała planowo narobić problemów) to łączy je efekt - pokazały nam, że mimo coraz większych nakładów na bezpieczeństwo w internecie, w wielu kluczowych miejscach/elementach wciąż jesteśmy słabi. A czy w świecie, gdzie sensacja sprzedaje się najlepiej, panika nakręca słupki i reklamowe wyświetlenia, a wiele osób jest bardzo otwartych na sugestie, łatwo wywołać panikę? W mojej opinii nigdy nie było łatwiej. A potem spirala zacznie się nakręcać i to, czego nie zdołają uszkodzić przestępcy, zDDoSujemy my, elementy infrastruktury będą siadać jeden po drugim, panika i szaleństwo będą się nakręcać, aż wreszcie to wszystko sypnie się w diabły... Wystarczy dobry, dopracowywany choćby w takich jak opisywane akcjach soft i kilku/dziesięciu/set zdolnych ludzi przed komputerami. I to wcale nie musi być wstęp do interwencji militarnej (choć takie scenariusze regularnie czytam w książkach jednego z moich ulubionych styli, political fiction), przy wyjątkowo niesprzyjających dla kraju-ofiary okolicznościach nie potrzeba czołgów i komandosów, by cofnąć kraj do ery kamie... analogowej. Jesteście na to gotowi? Potrafilibyście dać sobie radę? Bo ja - choć rozwój technologii czasami przerasta nawet mnie - nie wiem, czy potrafiłbym już żyć w pełni analogowo.
Photo by Georgia National Guard on CC-BY-2.0 license
Komentarze
Przy globalnym ataku Michale, ja wieszczyłbym „koniec świata” i to prawie dosłownie. Nie masz pieniędzy, żywności, nie potrafisz zrobić nawet przetworów na zimę. Kto z nas ma poradniki w formie papierowej? Ogrzewanie masz elektryczne lub gazowe a tego już nie ma. Klimat postapo mojej wypowiedzi? Tak. Jak wielki byłby to dramat i upadek w mojej ocenie (założenie: atak globalny, całkowity paraliż sieci a co za tym idzie struktur państwowych) niech zobrazuje przypuszczenie że przepisy w książkach kucharskich zaczynałyby się od słów: Złap średnio tłustego człowieka….
Odpowiedz@mike278: Polecam http://lubimyczytac.pl/ksiazka/243909/blackout. Dokładnie tak to widzę. Niestety.
Odpowiedz