Kiedy trener Czesław Michniewicz zakomunikował swoim podwładnym z ławki rezerwowych Podbeskidzia Bielsko-Biała, żeby zamilkli, bo tylko on ma prawo pokrzykiwać do swoich piłkarzy, to cicho zrobiło się aż na trybunach. W Krakowie taki numer by nie przeszedł. W gronie najbardziej aktywnych obserwatorów meczów Cracovii jest bowiem kierownik drużyny, który – jak przyznaje – nie potrafi tłumić piłkarskich emocji. Ale…
Na szczęście nikomu przy Kałuży zapał Tomasza Siemieńca nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, nikogo też nie irytuje, kiedy były piłkarz w polu przeznaczonym dla szkoleniowca Wojciecha Stawowego rozgrywa swój własny mecz. – Tomasz jest bardzo ekspresyjny, po prostu pokazuje to w trakcie meczów. On tym wszystkim żyje – mówi opiekun „Pasów”. – Widać, że mocno się nakręcam – komentuje swoje taneczno-piłkarskie wyczyny Siemieniec.
Do zadań kierownika drużyny należy przede wszystkim zgłaszanie planowanych zmian arbitrowi technicznemu. Siemieniec nie ogranicza swoich działań do tych kilku momentów w trakcie meczu. Jak sam twierdzi – jest kierownikiem, trenerem i zawodnikiem w jednym, a o piłce nożnej potrafi rozmawiać godzinami.
Zresztą, zobaczcie sami.
Na koniec pytanie quasi filozoficzne; mówi się, że kobieta w szatni przynosi pecha, choć w przypadku kierownik Legii Warszawa, pani Marty Ostrowskiej, to porzekadło nie sprawdziło się. Wyjątek potwierdzający regułę czy głupie powiedzonko? 🙂