;

Odpowiedzialny biznes

Monachium poza stadionem (0)

Jarosław Konczak

21 maja 2012

Monachium poza stadionem
0

Finał Ligi Mistrzów oczywiście rozgrywany był na stadionie. Ale atmosfera utrzymywała się dużo dłużej i praktycznie cały weekend w Monachium rządziła piłka nożna. Muszę przyznać, że kibice Bayernu, a również zwykli Monachijczycy czy nawet szerzej  – Bawarczycy zdali egzamin ze wsparcia swojej drużyny. Na ulicach miasta przez piątek i sobotę (w niedzielę już mniej) połowa ludzi, a także znaczna część … zwierząt domowych pokazywała się w barwach Bayernu. Stosunkowo nieliczne niebieskie koszulki stały się dopiero bardziej widoczne po ostatnim karnym Drogby – choć na ulicach nie było ich tak dobrze widać – po pierwsze była noc, po drugie na każdego kibica angielskiego w centrum przypadało ze dwóch policjantów.
Patrząc na bawiących się Bawarczyków, mam taką nadzieję, że zarówno 8, 12, 16 a i później na ulicah nie tylko Warszawy, Gdańska, Poznania i Wrocławia zobaczę tyle białoczerwonych barw ile w miniony weekend czerwonych w stolicy Bawarii.

31abf7b3777ed90a73bdc13caa704dbc462 676fdcc02d20822ce501313cd141c0f615e a649c3d2b038ffd94f6d703b3ae7a989e7e d8202b218bbcdac3ff281ad6d12af265ed1

 

 

 

 

Udostępnij: Monachium poza stadionem
podaj nick
komentarz jest wymagany
Please prove you are human by selecting the Truck. wybierz ikonę
proszę zaznaczyć zgodę

;

Odpowiedzialny biznes

Dopinamy ostatni guzik! (0)

Czytelnicy Bloga

21 maja 2012

Dopinamy ostatni guzik!
0

Pomarańczowo na wrocławskim stadionie podczas Euro 2012 nie będzie, bo reprezentacja Holandii gra na Ukrainie. Pomarańczowo też nie będzie, mimo że jako Orange – jesteśmy największym partnerem technologicznym imprezy. Bo naszym zadaniem było przygotowanie odpowiedniej infrastruktury telekomunikacyjnej na czas trwania mistrzostw. Teraz krótko o TYM, czego kibic nie widzi gołym okiem, ale gdyby TEGO nie było, mecze obejrzałaby tylko garstka szczęśliwców, która wylosowała bilety.

 

Szczerze mówiąc, do tej pory nawet nie zastanawiałem się, ile pracy trzeba włożyć, żeby przygotować się do turnieju pod względem technologicznym. Z racji tego, że jestem wielkim fanem futbolu, liczyły się dni, godziny, minuty do pierwszego gwizdka sędziego niż to, co się dzieje wokół stadionu. Uwagę zwracali ewentualnie ludzie związani z pracami nad murawą czy trybunami. Patrząc z perspektywy kibica istotny jest przekaz „na żywo” – tu i teraz. A jak to wszystko działa?

Ano, kosztuje to niemało pracy. Od kilkunastu tygodni zespół ponad 1500 osób na czterech stadionach pracował nad tym, byśmy w telewizji – nie ważne czy w Polsce, Niemczech, Anglii czy Chorwacji – mogli od pierwszej do ostatniej minuty meczu cieszyć się pięknem futbolu. Z racji tego tylko na wrocławskim Stadionie Miejskim, który będzie jedną z czterech aren Euro 2012, pociągnięto około 100 kilometrów kabla (to tyle, ile jadę z Wrocławia do rodzinnego domu, sic!). Nic dziwnego, Orange zobowiązał się, że w przeciągu trwania turnieju – o ile w ogóle stracimy sygnał – o tyle można go będzie liczyć w sekundach. Skuteczność – 99,999%! Centrum Nadawczo-Odbiorcze nadawać będzie bowiem obraz i dźwięk do 200 krajów na całym świecie.

Przygotowano miejsce na wozy transmisyjne (oczywiście wszystko już okablowano, plan zagospodarowania miejsca też jest rozpisany). Nic tylko czekać na ich przybycie. Podobnie jest z miejscem dla dziennikarzy. Dwupoziomowe Media Center czeka na blisko 500 żurnalistów, czekają stanowiska z podłączeniem do Internetu, by wszystkie informacje przepływały do redakcji jak ciepłe bułeczki. Kończą się prace na Media Tribune, stanowiska komentatorskie przyjechały specjalnie na Euro 2012 z Bukaresztu (zdemontowane po finale Ligi Europy – specjalnie zaprojektowane według standardów UEFA). To, co na co dzień we Wrocławiu starcza, by obsłużyć lokalne media, rozbudowano kilkukrotnie na potrzeby turnieju.

Jest też gratka dla kibiców. W trakcie trwania mistrzostw Starego Kontynentu kibice będą mogli na bieżąco dzielić się emocjami. Internet i doskonały sygnał to kolejne wyzwanie, którego zakończenie przebiegło pomyślnie.
Zatem nie pozostaje już tylko nic innego, jak dopięcie ostatniego guzika, skoszenie murawy do wymaganych przez UEFA 23 mm, zapełnienie trybun i pierwszego gwizdka otwierającego turniej w stolicy Dolnego Śląska. A to turniejowy miesiąc zweryfikuje, czy wszystko będzie wyglądało kolorowo…yyyy….POMARAŃCZOWO!

640f8f0971d64e6735e2014392bf38ee3cc

Przy tym biurku powstaną artykuły i relacje reporterskie, byście byli na bieżąco

510d28f5c0247833b2cb693e5933ca4829c

Media Center, czyli internacjonalne gniazdko  dla  dziennikarzy

4fac47769a1a49e10c36c729d742208ae0d

Trzy poziomy: dla kibiców, mediów i oficjeli

695525a8ebf510c4d81c6177e1e7a2ece0e

To tutaj zagramy o wyjście z grupy!

29976f912d26ca3d57eeff852643c357c9a

„Coś” dla Very Important Person 🙂

Udostępnij: Dopinamy ostatni guzik!
podaj nick
komentarz jest wymagany
Please prove you are human by selecting the Heart. wybierz ikonę
proszę zaznaczyć zgodę

;

Odpowiedzialny biznes

Finał wyśniony! (0)

Marcin Dąbrowski

20 maja 2012

Finał wyśniony!
0

Bawarczycy raz po raz ostrzeliwali bramkę Petra Cecha. Próbował Kroos, próbował Robben, Ribery, Mueller, Gomez, nawet Tymoszczuk. Wszyscy pudłowali, a raz Cech cudownie interweniował, piłka odbiła się od spojenia bramki i wyszła poza boisko. Przewaga Bayernu rosła, w pewnym momencie stosunek oddanych strzałów wynosił ponad 20 do 5 na korzyść gospodarzy. Bayern stawał na głowie, by znaleźć dziurę w londyńskiej obronie. Chelsea grała spokojnie, momentami irytująco powolnie wyprowadzając ataki, jakby chciała uśpić rywali albo przetrwać, jak w rewanżu z Barceloną.

Tyle tylko, że wciąż trwał remis. Debiutujący w Lidze Mistrzów w barwach Chelsea Bertrand dużo biegał, ale był mało kreatywny. Mimo braku Terry’ego defensywa – z Cahillem i Davidem Luizem – grała doskonale. Gdy tylko gracz Bayernu składał się do strzału, natychmiast ofiarny wślizg blokował uderzenie. W obronie harował nawet Drogba, wciąż wyręczając kolegów we własnym polu karnym.

A jednak Chelsea nie przetrwała nawałnicy. Mueller najpierw fatalnie spudłował, ale chwilę później wykorzystał moment, gdy obrońcy skupili się na Gomezie, zamknął dośrodkowanie i głową wpakował piłkę tuż pod poprzeczkę. Zostało 10 minut! I wtedy trenerzy dokonali zmian, które zaważyły o losach meczu. Di Matteo natychmiast wpuścił Torresa, a Heynckess zdjął strzelca bramki i wpuścił obrońcę van Buytena. Torres wszedł w mecz jak burza, poruszał się z lekkością, czarował techniką i przyspieszał jak kolej TGV. To on w 88 minucie wywalczył rzut rożny, po którym główkował Drogba. Nie tak dawno przegrał finał Pucharu Narodów Afryki – nie zamierzał czuć się tak, jak wtedy. Uciszył fanów Bayernu na ich własnym stadionie i dał Chelsea dogrywkę.

Bohaterem był jednak krótko. W dogrywce lekkomyślnie sfaulował w polu karnym Ribery’ego, podarował rywalom rzut karny. Robben, najaktywniejszy w drużynie Bayernu, ten, któremu wiecznie brakuje kropki nad i, który wciąż o włos przegrywa najważniejsze mecze, jak ostatni finał mistrzostw świata, gdy nie wygrał pojedynku sam na sam z Casillasem, ten sam Robben odważnie podszedł do piłki. I nie strzelił! Cech rzucił się doskonale, piłka gdzieś utknęła pod jego ciałem, ułamki sekund, szybko się zorientował, chwycił ją, zdążył. Obroniony karny! Nie minęło kilka sekund, już Robben z akcji próbował się odkuć. Przestrzelił, nie po raz pierwszy i nie ostatni tego wieczoru.

Tymczasem realizator za linią boczną pokazał nam utykającego Ribery’ego! To koniec meczu dla niego, na boisku pojawia się Olić. Remis, na boisku nie ma już Francuza, nie ma już Muellera, a Robben jest piekielnie zmęczony. Tak bardzo, że nim wykonuje rzut rożny, usilnie prosi o łyk wody.

Dogrywka kończy się remisem. Pierwszy rzut karny broni Neuer. Kiedy wydaje się, że nic już w tym finale nas nie zaskoczy, to właśnie bramkarz Bayernu podchodzi, by wykonać jedenastkę! Trafia! Ależ zyskał na pewności siebie! A jednak trafia Lampard, trafia Joe Cole, a w Bayernie myli się Olić! To jego ostatni mecz w klubie. Do jedenastki podchodzi Schweinsteiger, Petr Cech czubkiem palców trąca piłkę, a ta trafia w słupek! I teraz, ten który był bohaterem, ten który sprokurował rzut karny i mógł zaprzepaścić to, na co tak ciężko pracował, ten sam Drogba podchodzi do piłki i może ten horror zakończyć! Nie bierze rozbiegu, dwa kroki, lekki strzał, Neuer leci w drugą stronę! Chelsea Londyn, po raz pierwszy w historii, zdobywa Puchar Mistrzów! Nie pod wodzą Mourinho, nie pod wodzą Villasa-Boasa, a Roberta Di Matteo, po zniwelowaniu straty poprzednika w rewanżu z Napoli, tuż po zdobyciu Pucharu Anglii, po wyeliminowaniu Barcelony. Nie grał w tym meczu strzelec bajecznego gola na Camp Nou, Ramires. Nie grał kapitan Terry. Widzimy ich dopiero po zakończeniu spotkania, tańczących w amoku. Widzimy ich dopiero z całą drużyną, która wściekle skacze z radości, trzymając w rękach Puchar Mistrzów!

Roman Abramowicz się doczekał.

Udostępnij: Finał wyśniony!
podaj nick
komentarz jest wymagany
Please prove you are human by selecting the Truck. wybierz ikonę
proszę zaznaczyć zgodę

Dodano do koszyka.

zamknij
informacje o cookies - Na naszej stronie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z orange.pl bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza,
że pliki cookies będą zamieszczane w Twoim urządzeniu. dowiedz się więcej