Wczoraj kolega dziennikarz wysłał mi MMS-a z zabytkiem klasy zero znalezionym na warszawskim Targówku przy ul. Askenazego (zdjęcie w załączeniu). Model absolutnie historyczny, bo jeszcze na żetony, które zlikwidowaliśmy w 2003 r. Sam nie wiem jak się uchował. Może był odcięty od świata, bo np. budowlańcy ogrodzili teren gdzie stał, ale mniejsza o to. Teraz aparaty publicznie wyglądają nowocześnie i estetycznie (druga fotka dla kontrastu). Można z nich wysłać SMS-y, e-maile, czy umieszczać na wyświetlaczu reklamy. Są przyjazne dla osób niepełnosprawnych. Nie zmienia to faktu, że coraz mniej osób z nich korzysta. Komórki w kilka lat skazały na milczenie większość aparatów publicznych i dotyczy to wszystkich krajów. Opłacają się jedynie te montowane w ruchliwych miejscach np. lotniskach i centrach handlowych. Na dziś mamy ok. 45 tys. sztuk i wystąpiliśmy do UKE o zmniejszenie tej liczby o połowę. Nie możemy tego zrobić sami, gdyż jesteśmy zobowiązani do utrzymawania określonej liczby aparatów w przeliczeniu na 1 tys. mieszkańców. Przelicznik od dawna jednak nie przystaje do rzeczywistości i liczymy na jego zmianę. Ps. historyczny aparat zdemontujemy. Nikomu już się nie przyda, bo nie ma słuchawki ani żetonów :-)