Odpowiedzialny biznes

Nie otwierajcie drzwi do własnych pieniędzy

Michał Rosiak Michał Rosiak
23 sierpnia 2011
Nie otwierajcie drzwi do własnych pieniędzy

Zastanawiałem się ostatnio w jakim stopniu wpływ na to, że ponoć – wedle wyników niektórych badań – czujemy się w naszym miastach coraz bezpieczniejsi ma wpływ to, że przestępcy coraz częściej przenoszą się do internetu? Dla młodego pokolenia kryminalistów wyciąganie portfeli z naszych kieszeni jest passe – a poza tym po co to robić, skoro kraść przez sieć jest często znacznie łatwiej?

Dawno nie było na blogu nic o hasłach, lecz gdy czytam kolejne informacje o wykradzionych danych autoryzacyjnych lub – co gorsza – tych o znacznie bardziej delikatnym charakterze, odnoszę wrażenie, że temat jest jak najbardziej na czasie. Każdy kolejny news o wykradzionych tożsamościach udowadnia bowiem, że mówienie o konieczności stosowania bezpiecznych haseł nie jest tylko naszym bezpieczniackim pustosłowiem. I nie ma też co łudzić się, że „mojego konta nie okradną, mam tam mało pieniędzy, nie opłaca się” – wystarczy 20 osób, które przez swoją niefrasobliwość zostawią szeroko otwarte wirtualne drzwi do swoich jak najbardziej realnych pieniędzy. A nie sposób nie przyznać racji Francisowi Baconowi, który ponad 4,5 wieku temu napisał w liście do Hrabiego Essexu, że okazja czyni złodzieja...

Co zatem robić? Przede wszystkim jeśli już uprzecie się na łatwe do zapamiętania hasło do wielu serwisów, niech będą to wyłącznie witryny, gdzie nie trzymacie wrażliwych danych, a jedynie nazwę użytkownika i ewentualnie e-mail. Jeśli serwis wymaga adresu poczty elektronicznej, np. do zatwierdzenia konta, a nie potrzebujecie go upubliczniać, warto skorzystać z tzw. maili tymczasowych – zmniejszacie wtedy ryzyko, że „kombajny”, czyli roboty szukające po sieci „samotnych” adresów, trafią akurat na Wasz, co prędzej, czy później może się skończyć phishingiem, choćby takim, jak w jednym z poprzednich wpisów.

W przypadku kluczowych danych autoryzacyjnych, przede wszystkim do systemów bankowości elektronicznej, ale również wszędzie, gdzie podajecie prywatne dane (tak, Facebook, czy nk.pl również!), a także do innych usług, gdzie można się pod Was podszyć (choćby wszelkie webmaile) nie warto już ryzykować. Zarówno w kwestii złożoności hasła, jego niepowtarzalności, jak i dublowania haseł ze wspominanych wcześniej forów. Nawet hasło teoretycznie silnie, ale używane w kilku miejscach, znacznie traci na jakości (według jednego z serwisów – menedżerów haseł – gdy siła hasła, używanego do jednego serwisu, wynosiła ok. 60 proc., przy stosowaniu go na 22 witrynach spadła do... 3,1 proc.!). Liczące się serwisy coraz częściej oferują uwierzytelnienie dwuskładnikowe – po wpisaniu hasła na telefon użytkownika przychodzi SMS z dodatkowym kodem do wpisania – rosną koszta, ale zysk wizerunkowy zdecydowanie je przerasta. Nawet wtedy jednak hasła do kluczowych witryn warto systematycznie zmieniać, jeśli nie raz w miesiącu, to przynajmniej raz na kwartał. I nie ma co zasłaniać się słabą pamięcią. Wystarczy zapamiętać – albo nawet zapisać :), dzięki temu u mnie np. bezpieczne hasło... wisi przyczepione przy biurku – jedno, a resztę najpierw wygeneruje, a potem zapamięta wspominany wyżej menedżer haseł. Naprawdę warto.


Odpowiedzialny biznes

Akademia piłkarska

Kasia Zablocka Kasia Zablocka
23 sierpnia 2011
Akademia piłkarska

Pamiętacie jak Marek napisał o konkursie Orange Passion (sprawdźcie, kto dostanie koszulkę). Dzisiaj przedstawiam Wam jednego z laureatów - Szymona Góreckiego. Na co dzień zajmuje się obsługą posprzedażową klientów korporacyjnych w zakresie ofert mobilnych. Wolne chwile poświęca trenowaniu dzieci w mazowieckiej wsi – Ruda.

Szymon był czynnym zawodnikiem przez 20 lat, grał w wielu mazowieckich ligach. Pomysł na zorganizowanie treningów dla dzieci powstał… w czasie wywiadówki. – Mój 9-cio letni syn jest uczniem podstawówki w Rudzie Mazowieckiej. Chodząc na zebrania dla rodziców zorientowałem się, że dla dzieci nie ma żadnej oferty „po szkole”. To mała wieś i atrakcji nie ma zbyt wiele. Postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce – opowiada Szymon.

We wrześniu 2009 r. założył drużynę piłkarską. - Wcześniej nie byłem trenerem, ale nie bałem się podjąć takiego wyzwania. Bazuję na własnych, wieloletnich doświadczeniach, dokształcam się również oglądając specjalistyczne filmiki oraz czytając artykuły w Internecie poświęcone trenowaniu – dodaje. – Chłopcy kończą podstawówkę ale do zespołu ciągle dołączają młodsze roczniki, dzięki temu drużyna na stałe liczy od 12 do 14 zawodników. Chłopcy bardzo chętnie uczestniczą w treningach mimo, że odbywają się one w dzień wolny od szkoły. Zaproponowałem, że w wakacje zrobimy przerwę w treningach, ale dzieciaki się uparły, że będziemy trenować. Ostatnio nawet biegaliśmy w ulewie!

W styczniu tego roku zespół Szymona zorganizował Gminny Turniej Szkół Podstawowych Piłki Halowej w Rudzie Mazowieckiej, w którym wystąpiło 12 drużyn. – W turnieju wystawiliśmy dwie drużyny i zajęliśmy pierwsze i drugie miejsce, co więcej, najlepszym strzelcem turnieju został trenowany przeze mnie zawodnik – opowiada z dumą Szymon.

Co motywuje do działania? - Najważniejsze, żeby chłopcy naprawdę chcieli trenować, nie marnowali czasu siedząc w domu, potrafili wykorzystać możliwości, które się przed nimi otwierają. Ja ich nie miałem. Pierwszy raz poszedłem na profesjonalny trening w wieku 16 lat. Ta młodzież naprawdę jest bardzo zdolna! – podkreśla. – Do tej pory trenowaliśmy na pożyczonym sprzęcie od gminnego klubu. Zdarzało się, że brakowało nam piłek. Dzięki dofinansowaniu z Orange Passion będę mógł kupić profesjonalny sprzęt, który umożliwi prowadzenie treningów w jeszcze ciekawszy sposób – cieszy się Szymon. Plany na przyszłość? – Chciałbym rozwijać szkółkę. Już planuję kolejny nabór, być może uda się utworzyć dwie grupy zawodników - marzy Szymon.

O biegaczach, których jesteście bardzo ciekawi napiszę następnym razem – nie chciałam przeszkadzać koleżance na urlopie ;)


Odpowiedzialny biznes

Praworęczny Lucjan już nie zagra

Jarosław Konczak Jarosław Konczak
23 sierpnia 2011
Praworęczny Lucjan już nie zagra

Lucjan Błaszczyk kończy karierę, i to na dwa miesiące przed Mistrzostwami Europy w tenisie stołowym w Gdańsku. Oczywiście kiedyś musiało to nastąpić, jednak 37-letni zawodnik sam przyznaje, że już zdrowie nie te by codziennie trenować siedem-osiem godzin. A do tego wszystkiego nałożył się konflikt w Polskim Związku Tenisa Stołowego, oczywiście na linii związek-zawodnicy. Nie ma tu co pisać o wszystkich osiągnięciach Lucjana bo lista długa a całą z pewnością można znaleźć w internecie. Dla mnie to jednak kończący karierę Błaszczyk to kolejny kawał historii tej dyscypliny, którą zawsze lubiłem nie tylko oglądać, ale przede wszystkim uprawiać. Przypomniały mi się lata dziewięćdziesiąte kiedy karierę kończyli legendarni dla fanów, a dziś może trochę zapomniani Andrzej Grubba i Leszek Kucharski czy Stefan Dryszel - młodszym bardziej znany jako wieloletni trener reprezentacji.

Gdy odchodziły legendy, Błaszczyk był dopiero jednym z następców, o których mówiono, że jeszcze wiele przed nim - jednocześnie powątpiewając, że dorówna mistrzom. Dziś odchodzi kolejne pokolenie, do którego obok Błaszczyka należy Tomasz Krzeszewski. Ciekawy jestem jak kadra juz bez Lucjana zaprezentuje się na mistrzostwach w Gdańsku. Zobaczymy już za niespełna dwa miesiące.

A już dziś nie ukrywajmy wszyscy czekamy na 20.45. Może Małecki uskrzydlony powolaniem do kadry (choć mam wrażenie trochę wymuszonym przez media i kiciów) znów zostanie bohaterem nie tylko Krakowa.

Scroll to Top