
Nic mnie tak nie wkurza jak wyrażenie „polska Borussia”, bo w końcu to mistrz Niemiec, a nie Polski. A czym różnią się te dwie szkoły piłki nożnej zobaczyliśmy właśnie wczoraj. Zawsze mówilismy, że Niemcy grają do końca i to wczoraj pokazała właśnie niemiecka Borussia.
Emocje zarówno w Maladze, jak i Dortmundzie jeszcze długo będą się utrzymywać, bo to kolejny mecz, który przechodzi do legend Ligi Mistrzów, jak kiedyś przegrana w finale Bayernu Monachium z Manchesterem United, wygrana Liverpoolu z AC Milan w Stambule (na marginesie trochę Galatasaray strachu Realowi napędził). Dziś można tylko żałować, że pojedynk w Dortmundzie nie był finałem, gdyż zapamiętalibyśmy go na dłużej.
Na marginesie pozostaje jeszcze trzeci gol dla Borusii. Żaden protest nIc zmieni tego, że był spalony i powinno być dalej 2:2 i świętowaliby Hiszpanie. Ale to kolejny przykład, że UEFA w sędziowaniu nie nadąża za piłką nożną i historię tworzą nie piłkarze, ale sędziowie i ich błędy. To jednak zapamiętają tylko w Maladze. W Dortmundzie zapamietają, ze zawsze jest nadzieja i zawsze gra się do końca. I to również my powinniśmy zapamiętać.