W dzisiejszych czasach można mieć obsesję bezpieczeństwa w internecie. W sumie nic dziwnego, biorąc pod uwagę, ile naszych danych (często mocno wrażliwych) krąży po sieci. Pytanie jednak brzmi, w którym momencie obsesja zaczyna przekraczać granice przesady?
Czytnik odcisków palców - nieodłączny element topowych smartfonów. Bez cienia wątpliwości ułatwia życie - nie trzeba przecież pamiętać żadnych kodów, haseł, telefon można nawet w stanie pewnej nieważkości ;), aczkolwiek to może nie do końca byłoby wskazane. Pytanie brzmi - kto potem dysponuje naszymi odciskami palców? Rządzące światem firmy spod znaku jednej - niebieskiej lub kolorowej - literki, wywiady różnych państw... Cóż, ja po prostu jestem tego świadom i z tą świadomością przykładam palce do czytników kolejnych telefonów. A Wy, jeśli Wam to przeszkadza, odciski możecie sobie... kupić.
TAPS, to kolejny... hmmm, chciałem powiedzieć "ciekawy", ale bardziej nasuwa mi się określenie "dziwny" pomysł z Kickstartera. Co Wy na to, żeby odciski palców sobie... kupić i naklejać na rękawiczki? Daję słowo, piłem dziś tylko kawę i wodę mineralną. Za 8 dolarów możemy kupić sobie 4 silikonowe nakładki, które możemy nakleić na dowolną rękawiczkę. Pozwolą nam one nie tylko na obsługę dotykowego ekranu (w czasie, gdy coraz więcej telefonów ma po prostu tryb korzystania w rękawiczkach), ale także zostaną rozpoznane przez czytniki odcisków palców. Oczywiście producenci zapewniają, że każdy zestaw jest inny, technologia jest kosmiczna, terefere, itd.
Czy tylko ja - cóż, nie widzę w tym nic normalnego? Zacznijmy od sensu odblokowywania telefonu wyłącznie w rękawiczkach, bo tak to wygląda w sytuacji, gdy tylko ten wzór z TAPS zapiszemy w telefonie. W innym przypadku jaki sens miałby taki zakup? Druga sprawa - no tak, przecież unikamy sytuacji, gdy ktoś ma w swojej bazie nasz odcisk palca... Ooops, czekajcie, czy aby na pewno? Nie wiem jak Wy, ale ja, jeśli obawiałbym się korzystania z czytnika odcisków, po prostu używałbym PINu.
Grafika na stronie głównej: Wikimedia Commons