Jeszcze raz świadomie wejdę na cieńki lód związany z pakietami internetowymi w ofertach prepaid. Nie będę jednak pisał o zaletach oferty Orange Free na kartę, gdzie 100kb jest za 3 gr., ale o świętej zasadzie popytu i podaży. W piątek podczas debaty rzeczników na temat blogów, mój dobry kolega Marcin Gruszka z Play powiedział, że wychodził u siebie w firmie pakiet, który koniecznie chcieli internauci (nazywany później "pakietem Gruszki") i okazało się, że po jego wprowadzeniu marketingowcy mieli rację. "To nie miało sensu, bo niewiele osób go aktywowało" - stwierdził Marcin. W Orange mamy podobną sytuację. Jedyna różnica jest taka, że to ja chodzę i przekonuję marketingowców, powołując się na blogowe komentarze. Szef prepaida już tylko z grzeczności ze mną o tym rozmawia, bo kiedy robimy badania efekt jest identyczny jak w Play, czyli zainteresowanie niewielkie. Okazuje się, że prócz osób dyskutujących u mnie na blogu, są jeszcze setki tysięcy klientów, z których większość nie ma potrzeby korzystania z netu, ani dobrych telefonów, a bez tego szkoda przecież wydawać kasę. Maksymalnie kilka procent wyraża w ogóle chęć posiadania pakietu, a kupiłoby go zapewne niewielu z nich. Rozumiem punkt widzenia marketingu. Jest biznesowo logiczny i dlatego, chociaż rozumiem też racje prepaidowej awangardy, to na moją głowę nie należy spodziewać się w bliskiej przyszłości wysypu wielu nowych ofert dostępu do netu dla prepaid. Raczej zostanie zachowane status quo. Inaczej niż w tradycyjnych ofertach mobilnego dostępu do netu, gdzie popyt szybko rośnie, a konkurencja jest coraz mocniejsza. Ale taki już jest nasz rynek.
Pomyślałem, że nikomu nie zaszkodzi odrobina lansu, dlatego zapraszam dziś od godz. 18.00 do śledzenia w necie: http://transmisja.pasjagsm.pl i http://flaker.pl/t/poznanpr debaty na temat blogów korporacyjnych, prowadzonej w ramach cyklu spotkań PoznańPR. Aktorzy widowiska to "owocowi" rzecznicy Play i Grupy TP. Organizatorzy (agencja Płodni.com) przygotowali nam trzyrundowy pojedynek, w którym będziemy odpowiadali na pytania internautów, moderatora, a w kulminacyjnym momencie niczym w kampanii prezydenckiej, nawzajem rzucimy sobie jeszcze po trzy kwestie. JesPtem jednak pewny, że nie chodzi o to, aby ktoś debatę wygrał, tylko o zachęcenie firm do prowadzenia korporacyjnych blogów. Moim zdaniem to doskonałe miejsce do dyskusji i poznawania realnych oczekiwań ludzi/klientów. Potwierdza to liczba unikalnych użytkowników na tym blogu - ok. 8-9 tys. miesięcznie i już prawie 7 tys. komentarzy. Moje doświadczenia z jego prowadzenia są tylko pozytywne, chociaż nie ukrywam, że czasami sporo krytyki spada mi głowę, ale jeśli jest konstruktywna to da się przeżyć. Poznałem też wielu fajnych ludzi, udało się w kilku sprawach pomóc i mogłem się wiele nauczyć. Dlatego chętnie podzielę się spostrzeżeniami z innymi kolegami po fachu i będę ich przekonywał, że warto rozmawiać z internautami.
Wczoraj rada nadzorcza zdecydowała się na zmiany w zarządzie TP i PTK Centertel. Za mojego rzecznikowania to kolejna roszada, więc nic niezwykłego się nie stało. No może jest jedna różnica. Po raz pierwszy ważne zmiany, które były przygotowywane z wyprzedzeniem, nie były "anonsowane" przez media zanim się wydarzyły. Nic tak nie burzy mi krwi, jak plotkowanie przed każdą radą nadzorczą. A przecież zmiany to normalna część biznesu, który wymaga szybkiego i elastycznego modyfikowania swoich działań i strategii. To z kolei w oczywisty sposób dotyczy managementów. Rynek telekomunikacyjny nie jest przesadnie łatwy, co tym bardziej skłania do szukania "świeżego spojrzenia". Jak to w życiu, jedni odchodzą (Richard Shearer), inni przychodzą (Vincent Lobry), awansują (Piotr Muszyński, Mariusz Gaca) lub dostają nowe propozycje, gdyż po 9 latach w Grupie TP każdy ma prawo coś zmienić w swoim życiu zawodowym (Grażyna Piotrowska-Oliwa). Najważniejsze jednak, że sytuacja firmy pozostaje stabilna, a kurs od kilku lat mocno trzyma Maciej Witucki. Jest tylko jedno małe "ale" - takie naturalne zmiany są mało sexi dla mediów. Plotki zawsze lepiej smakują.