Dawno temu byłem mlody. Dawno temu byłem studentem i kawalerem. Później się ożeniłem, rodziły się dzieci, dzieci już niedługo przerosną tatę. W tym czasie zmieniały się rządy we wszystkich krajach. Wybuchaly rewolucje, wojny, kryzysy. Rodziły się nowe potęgi sportowe, stare przechodziły w zapomnienie. Tylko jedna rzecz przez te lata był na świecie niezmienna. To Liga Mistrzów w piłce nożnej bez polskiej drużyny.
Jestem naprawdę bardzo rozżalony tym co widziałem wczoraj. Byliśmy bez szans - widział to każdy. Żaden upał (i tak większość Wiślaków pochodzi z krajów u klimacie porównywalnym do Cypru), żadni fanatyczni kibice (lepiej dopingują z pewnością na Reymonta i na większości polskich stadionów) tylko poziom piłkarski zadecydował o tym, że po kwadransie widać było, że to będzie mecz do jednej bramki.
Nie potrafię opowiedzieć na pytanie dla czego Cypr, którego ludność (blisko 800 tys) jest zbliżona do liczby mieszkańców Łodzi i ona ma trzy drużyny w pucharach i regularnie grywa w Lidze Mistrzów, a 38 milionowa Polska nie ma z mistrzem tego Cypru żadnych szans. Jak to się stało, że kilaknaście lat temu z Cypryjczykami zastanawialiśmy się tylko jaką liczbą bramek wygramy, a dziś oni leją nas jak chcą.
Mamy dziś lepsze stadiony niż Cypryjczycy, mamy koniunkture na piłkę nożną (Euro 2012), mamy zaangażowanie poważnego biznesu w czołowe polskie druzyny, mamy kibiców, a dalej jesteśmy europejską trzecią ligą, chłopcem do bicia, czasem pośmiewieckiem, kiedy nasze zespoły są bite przez Estończyków, Kazachów, Islandczyków.
Nie wiem dlaczego tak się dzieje i mam wrażenie, że nikt nie wie. Wiem, tylko, że znów jestesmy na peryferiach Europy