Przeczytałem, że Wisła Kraków nie ma się co bać, bo w losowaniu II rundy eliminacji Ligi Mistrzów trafiła na półamatorski zespół z Łotwy – Skonto Ryga. W dodatku dziesięć lat temu piłkarze Białej Gwiazdy już Łotyszy pokonali 1:0 i 2:1 (prawdziwy pogrom :)))).
Chociaż święcie wierzę, że Wisła przejdzie tego rywala to pamiętajmy, że dwa lata temu też byłem – jak zresztą niemal wszyscy inni – pewien przed konfrontacją, a później kompromitacją z Levadią Tallin – też półamatorską drużyną.
Bardziej martwię się naszym stanem ducha jako kibiców. Skoro gramy już w II rundzie eliminacyjnej i trafiamy na potencjalnie najtrudniejszego przeciwnika w tej rundzie – czyli półamatorów z Rygi – a głośno o tym na forach internetowych – to słabo jest z naszą piłką i jeszcze słabiej z wiarą w piłkę klubową.
Normalnie nie powiiniśmy o tym w ogóle pisać i rozmawiać i tylko odnotować dwa wysokie zwycięstwa … i to odniesione rezerwami Wisły. Bo skoro pierwszy skład Wiślaków spina się na półamatorów, to co będzie jak w ostatniej fazie przed grupową trafimy na klub z Anglii, Wloch czy Hiszpanii. Czy „spinki” nam wtedy wystarczy, czy sobie odpuścimy, że i tak wiele pokazaliśmy gromiąc kluby typu Skonto i inne.
Póki co jednak wierzę, ale nie powiem, że się nie boję.