Walka na ulicach miasta Orleanu. Dwu wielkich kolarzy: Ryszard Szurkowski - najlepszy kolarz na świecie wśród amatorów naciska na pedały ile tylko sił w nogach. Ramię w ramię ściga się z utytułowanym Eddym Merckxem, który wyróżnia się w grupie sprinterskiej drużynową koszulką ekipy "Molteni". Tego dnia to wielokrotny zwycięzca Tour de France był lepszy.
Ta wyżej przedstawiona rywalizacja to walka o etapowe zwycięstwo w wyścigu Paryż - Nicea. To również starcie dwu kolarskich światów. Kolarstwa amatorskiego, szeroko rozpowszechnionego wtedy w Polsce, i kolarstwa profesjonalnego, które rządziło się zupełnie innymi prawami.
W 1974 roku, Jean Leulliot przyjechał do Polski, aby omówić szczegóły udziału polskiej reprezentacji w wyścigu "ku słońcu". Wystartowali w składzie: Jan Brzeźny, Józef Kaczmarek, Janusz Kowalski, Bernard Kręczyński, Zbigniew Krzeszowiec, Wojciech Matusiak, Tadeusz Mytnik, Mieczysław Nowicki, Stanisław Szozda. A Ryszard Szurkowski na linii startu ustawił się w tęczowej koszulce mistrza świata - amatora. Mistrzem świata profejonalistów był Felice Gimondi. To była również niebywała sytuacja, ponieważ w kolumnie peletonu można było dojrzeć dwie mistrzowskie koszulki. Na każdym z etapów Polacy patrzyli z niedowierzaniem na otaczający ich peleton. W ogóle inne podejście do ścigania. Po ostrym starcie zamiast kreowania ucieczek, jakichś ataków kolarze gaworzą sobie w najlepsze, skorzy do żartów i rozdawania uśmiechów. Tempo wolniejsze od spacerowego. "Czy to wyścig kolarski?" - zachodzili w głowę polscy zawodnicy. Poważne ściganie rozpoczynało się po przejechaniu z grubsza połowy etapu. Wtedy tempo zostawało podkręcane do granic możliwości. Mimo różnego podejścia do wyścigu, Polacy potrafili się odnaleźć i na ostatnich metrach każdego z etapów starali się być aktywni. Ba, walczyli o etapowe zwycięstwa!
Dziś impreza w swojej formie niewiele się zmieniła. Tyle samo dni wyścigowych, które z podparyskich miejscowości wiodą na Lazurowe Wybrzeże - do słonecznej Nicei. Choć dla urozmaicenia, w tym roku organizatorzy postanowili zrezygnować z prologu, na rzecz dłuższej jazdy indywidualnej w środku wyścigu. Na starcie w niedziele pojawi się światowa czołówka. Może z tą różnicą, że wśród starujących brak amatorów. Polacy? Debiut Macieja Paterskiego.
Warto napomnieć jeszcze o pewnej niepisanej zasadzie. W Europie Paryż - Nicea rozpoczyna szosowy sezon. Jaki będzie? Mocno dopinguję, aby był bez chemicznego dopingu.
_______________________________________________________________________
Przytoczona historia z 1974 roku odbywała się w czasie, kiedy nie było mnie jeszcze na świecie. Dlatego w tym miejscu dziękuję Panu Krzysztofowi Wyrzykowskiemu, wieloletniemu dziennikarzowi gazety L'Equipe, który w książce pt. "Tytani Szos" przybliżył mi te wydarzenia.