
Zastanawiałem się ostatnio, czy na fali rewelacji o Snowdenie nie popadamy już w olbrzymią manię prześladowczą. Zainstalowałem sobie ostatnio na moim prywatnym telefonie z Androidem KitKata opartego o CyanogenMod 11. Mówiąc bardziej po ludzku 🙂 – o dystrybucję CM, w której jest już preinstalowana aplikacja, umożliwiająca szyfrowanie SMSów.
W pierwszej chwili oczywiście pomyślałem, że taka funkcjonalność jest świetna, ale już po kilku chwilach zreflektowałem się, myśląc… po co mi to? Hasło „ochrona prywatności” jest bardzo nośne, medialne, ale tak naprawdę, to ja w 999 przypadkach na 1000 mam w głębokim poważaniu, czy podsłuchuje mnie NSA. Nie planuję robić krzywdy USA (choćby dlatego, że duża krzywda mogłaby wpłynąć na mecze mojej ukochanej ligi NFL 😉 ), względem żony jestem uczciwy :), nie przesyłam nikomu strategicznych informacji, ryzyko wynikające z efektów przechwycenia transmisji z mojego telefonu jest dla mnie bliskie zeru. Jedyna sytuacja, kiedy szyfrowanie SMSów faktycznie mogłoby się przydać, to przesłanie komuś któregoś z moich haseł, ale zanim zainstalowałby sobie aplikację, to szybciej podałbym mu hasło przez telefon. Sądząc po informacjach na temat tej i bliźniaczej (szyfrującej rozmowy telefoniczne) aplikacji, to ciekawe i faktycznie raczej bezpieczne open source’owe rozwiązania. Dzięki pełnej otwartości kodu NSA miałoby duże problemy z wciśnięciem tam swoich backdoorów. I super, rozwiązanie jest znakomite. Tylko czy potrzebne?
Ciekaw jestem, jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Braliście w ogóle pod uwagę używanie aplikacji, szyfrujących SMSy lub połączenia telefoniczne? Czy podobnie jak ja już dawno zrezygnowaliście z życia ułudą, że w dzisiejszych czasach istnieje w ogóle pojęcie prywatności?
No chyba, że przy wigilijnym stole. I tam właśnie życzę Wam prywatności, do spółki ze spokojem i rodzinną atmosferą. Myślcie o sobie, najbliższych i relaksie – ja na pewno zamierzam tak zrobić 🙂