Dostaliście ostatnio od znajomego pytanie: "To Ty na filmie?". Poświadczenia logowania do Facebooka - zwane "w branży" kredkami od ang. credentials - to wciąż chodliwy towar na czarnym rynku. Nic więc dziwnego, że w ostatnich dniach pojawiła się nowa kampania phishingowa.
Zdarzyło się Wam ostatnio dostać taką wiadomość na Messengerze?
Patrząc na nasze statystyki - przede wszystkim w aspekcie używanych w tym celu domen - w ostatnich dniach pojawiło się tego dość sporo. Sam Wojtek powiedział mi kilka godzin temu, że jego "ostrzegły" dzisiaj trzy osoby! O co chodzi? Dlaczego ktoś w ogóle wysyła takie wiadomości? Co się kryje pod linkami?
Czemu mój znajomy to wysłał?
Zacznijmy od... końca. Gdy klikniemy w podany link, zobaczymy stronę łudząco przypominającą ekran logowania do Facebooka. Oczywiście z polami do wpisania loginu i hasła. Z drobną różnicą w porównaniu z prawdziwą - oczywiście adres będzie taki, jak w SMS-ie, nie będzie miał nic wspólnego z serwisem społecznościowym. Co to oznacza? Że nasz login i hasło trafią bezpośrednio do oszustów.
Dlaczego Twój znajomy spytał, czy to Ty na filmie? Bo wcześniej ktoś spytał o to jego i on dał się nabrać. Przecież nikt nie wysyła tego badziewia świadomie. A po co w ogóle ktokolwiek to wysyła? Po to, żeby przejąć login i hasło, to oczywiste. Ale coś więcej? Przejęte konta w serwisie społecznościowym można użyć do wielu celów. Np. do prostego "oszustwa na BLIK", gdy oszust usiłuje przekonać znajomych ofiary do pożyczki relatywnie małych kwot pieniędzy przez przesłanie kodu BLIK. Można też wysyłać za jego pomocą nielegalne treści lub promować fałszywe reklamy (np. nieistniejących giełd kryptowalut).
To Ty na filmie? Dlaczego to działa?
Wykorzystywana w tym schemacie sztuczka socjotechniczna jest stara jak świat i - niestety - niezmiennie efektywna. Wyliczmy, przed jakim wyzwaniem staje potencjalna ofiara:
- Dostaje wiadomość od znajomej, często bliskiej osoby.
- W treści widzi, że gdzieś wyciekły jej zdjęcia!
- W czasach, gdy fotografie robimy telefonami, automatycznie wpadają one do chmur, a źli ludzie czatują na nasze hasła, taka sytuacja jest zdecydowanie realna i wpływa na wyobraźnię.
- Co gorsza, wysyłający dorzucił emotikon zaśmiewania się do łez, więc zdjęcia, które rzekomo zostały upublicznione, są zapewne w jakiejś mierze kompromitujące.
- Na szczęście w wiadomości jest link, więc od razu wejdę, upewnię się i je usunę!
Ja tego nie "kupię". Wojtek też nie. Wielu z Was pewnie też nie. Ale dam sobie rękę uciąć, że w kręgu Waszych znajomych znajdzie się co najmniej jedna osoba, którą to przekona. Kilka lat temu trafiłem na użytkowniczkę, która dostając mail z motywem "sextorsion" (szantażowanie ujawnieniem uwiecznionej na zdjęciu z komputerowej kamery rzekomej aktywności przy oglądaniu pornografii), mimo iż nigdy nie miała do czynienia ze stroną "dla dorosłych", poważnie rozważała zapłacenie okupu!
Nie daj się nabrać. To nie Ty na filmie.
Komentarze
Dostałem dwa dni temu, nie kliknąłem. Ostatnio sporo jest takich ataków.
OdpowiedzNie tylko takich ataków sa jeszcze gorsze.Dobra notka
Odpowiedz