Zaintrygowałem Was tytułem, prawda? Taki był plan ;) Brzmi zabawnie, jak na tekst o cyberbezpieczeństwie, tym niemniej sprawa robi się poważna, gdy dostaniemy takiego maila, a domniemany sprawca "za drobną opłatą" obiecuje nie publikować naszych intymnych fotografii w internecie. Ryzyko spore, może faktycznie widział, może gdzieś chodziłam/em nago po domu? Może lepiej zapłacić?
Nie negocjować z terrorystami
Gdybym miał wybrać jedną najbardziej znaczącą scenkę, klasyczną dla amerykańskich filmów akcji, byłby to prezydent USA, siedzący za biurkiem (nie nago ;) ), mówiący stanowczym głosem: "Nie negocjujemy z terrorystami!". Dlatego zanim w ogóle przyjdzie nam do głowy myśl, że w mailu, który dostaliśmy, może być coś na rzeczy, zastanówmy się... czy aby na pewno?
Czy w ogóle można włamać się do naszego komputera, czy smartfona i uzyskać dostęp do kamery? Cóż, niestety tak. Na smartfonie nieco trudniej. Instalując jakąkolwiek aplikację widzimy, bowiem czego się domaga, a jeśli np. kalendarz chce używać kamery, powinno to wzbudzić nasz niepokój. Na pececie niestety łatwiej złapać malware, czy trafić na przestępcę, który wykorzysta podatność urządzenia, czy systemu.
Zasłoń kamerę
Zakładając, że przestępcy się udało, czy mógł mnie widzieć? Jeśli przy komputerze nie siadamy nago, to nie, co nie zmienia faktu, że warto zainwestować kilka złotych w zasłonkę do kamery laptopa i pokazywać się naszym rozmówcom wtedy, kiedy to my chcemy. Z telefonem nie jest już tak łatwo, ale też nie popadajmy w paranoję. Faktycznie urządzenia mobilne nosimy ze sobą w - hmmm - różne miejsca, ale zamiast owijać je folią aluminiową, czy odłączać od internetu, możne je po prostu odłożyć tak, by jedna kamera była zasłonięta, a druga patrzyła w sufit. Przynajmniej wtedy, gdy chodzimy nago ;)
A przede wszystkim pamiętajmy, że tego typu próby wymuszenia w kwestii podejścia przestępców mają wiele wspólnego z phishingiem. Dobrze przygotowany atak socjotechniczny ma zadziałać na nasze emocje, na poziomie można by rzec "pierwotnym". Nie mamy myśleć nad tym, co dostaliśmy - mamy natychmiast reagować. Albo klikać w linka, albo wpisywać login i hasło, albo - cóż - przelewać okup dla szantażysty. Warto wyrobić sobie jednolite podejście do wszystkich takich sytuacji w sieci - jeśli coś wywołuje u mnie ponadstandardowe emocje, muszę nabrać oddechu i na spokojnie zastanowić się, czy ma to jakikolwiek sens. Historia zna sytuacje, gdy "serwisant" widząc przez kamerkę laptopa młode, atrakcyjne kobiety, pisał na przejętych komputerach, że musi przeprowadzić test działania w warunkach zwiększonej wilgotności i prosił o wstawienie komputerów do łazienki, najlepiej przy włączonym prysznicu. I tak - ofiary się na to łapały, choć ciężko w to uwierzyć.
A jeśli faktycznie mogliście chodzić nago przed komputerem? Pytanie, czy warto płacić i wierzyć w uczciwość złodzieja, że potem nie będzie chciał więcej?
Komentarze
Ja od czasów pierwszego (służbowego…) laptopa, zawsze mam własnej konstrukcji zasłonkę na kamerce! 😀 Ale,żeby nie było; nie chodzę nago po do domu bez potrzeby 😉
OdpowiedzJa mam zaklejoną kamerkę w laptopie – zrobiłem to od razu po zakupie, przed pierwszym uruchomieniem komputera – po co kupować przesłonki – wystarczy kawałek kartki samoprzylepnej 🙂 A co do nagości – osobiście niczego się nie wstydzę, ale moją nagość może oglądać tylko żona 🙂 Po co inne kobiety mają jej zazdrościć ;p 🙂
OdpowiedzPablo-ck powiem Tobie że jak kupiłem laptopa to chodzilem nago przy nim jak byl włączony później dopiero jak przeczytalem artykul ze jest możliwość zrobienia podgladu to mi oczy wyszly.Cóż teraz mam kamerka zasłonięta ☺?
OdpowiedzWybacz ale raczej podgląda się ładne kobiety a nie chłopów 😉 Więc podejrzewam że nikt Cię nie widział.
OdpowiedzDla mnie osobiście jest zdumiewająca SKALA zjawiska, jakim jest ludzka naiwność. Nie chcę wierzyć w to, że dziewczyny brały laptopa pod prysznic… No cóż. Nie chcę, ale chyba muszę. To straszne. Nie ogarniam tego rozumem.
Odpowiedz