Pewnie trudno w to uwierzyć, ale ostatni prawdziwy sukces bialoczerwoni odnieśli pod wodzą Leo Beenhakkera 17 listopada 2007 roku, kiedy po zwycięstwie nad Belgią 2:0 awansowali do ME 2008. Później było tylko gorzej: nieudane mistrzostwa w Austrii i Szwajcarii, katastrofa w eliminacjach do MŚ 2010, wreszcie lata posuchy, gdzie w meczach towarzyskich nie potrafiliśmy pokonać, żadnego z finalistów przyszłego Euro 2012 i w rankingach FIFA lecieliśmy w dół na łeb na szyję.
Niemniej wierzyliśmy: bo gramy u siebie, bo mamy najłatwiejszą grupę i los nam sprzyja, bo Franek Smuda czyni cuda, bo mamy fantastyczne trio z Dortmundu i znakomitego Szczęsnego, bo wszyscy zawodnicy są zdrowi, omijają ich kontuzje i większość jest w formie, bo mamy doping na stadionach i poza nimi, bo mamy zgraną drużynę – tak słyszeliśmy, bo pałamy żądzą wygranej, bo chcemy wierzyć … i tak pewnie można wymieniać jeszcze długo.
Wiara zakończyła się w sobotni wieczór. Dziś fala krytyki na razie się rozkręca – i tak jest spokojnie. Niemniej jak słyszę, słowa już w zasadzie byłego selekcjonera, „że nie zmieniłby niczego” i „że jest dumny z tego co stworzył” to ja powiem szczerze nie czuję się dumny, że w turnieju jaki w Polsce rozgrywa się raz na 100 lat przegrywamy z kretesem w najsłabszej grupie a awansują takie „potęgi” jak Czechy czy Grecja, a my zajmujemy OSTATNIE miejsce w grupie. Czy mamy być dumny z remisu z Rosją - z tą samą, z którą za chwilę wygrywa Grecja. Trochę to za mało jak na dwa i pół roku przygotowań w komfortowych warunkach, przy wsparciu i wierze kibiców oraz wszystkich, którym piłka nożna leży na sercu. Nie ukrywajmy – zmarnowaliśmy historyczną szansę. Teraz czas na zmiany i to fundamentalne. Pytanie kiedy nastąpią i jaka będzie odwaga i determinacja w ich przeprowadzaniu. Od tego w dużej mierze zależeć będzie to jak będziemy czuć się w 2014, 2016, 2018, itd.
Dziś możemy się czuć, przynajmniej jako kibice, choć może to zabrzmieć głupio - moralnymi zwycięzcami, gdyż pokazując barwy narodowe wzdłuż i wszerz całej Polski zasłużylismy na szacunek nas samych oraz tych wszystkich, którzy nas oglądają i recenzują. Może nie wygraliśmy na boisku, ale poza nim zwyciężyliśmy na pewno. Euro się nie kończy, emocje też nie. Każdy komuś dopinguje i róbmy to dalej w naszych narodowych barwach.