Pamiętam jak dziś pierwszy sezon Polskiej Ligi Futbolu Amerykańskiego, pięć i pół roku temu. Cztery drużyny, rozgrywki robiące wrażenie skleconych naprędce (no bo kto przy zdrowych zmysłach zaczyna ligę sportową jesienią?), stadiony o jakości wołającej o pomstę do nieba (obiekt Ogniwa Sopot, na którym grali ówcześni Pomorze Seahawks wyglądał przy pozostałych jak barcelońskie Camp Nou). Mam wrażenie, że już o tym pisałem, ale naprawdę nawet najwięksi optymiści nie myśleli wtedy, że sześć lat później będą cztery ligi, 38 drużyn, a najlepsi będą się szykować do SuperFinału na Stadionie Narodowym w Warszawie!
Największym pozytywnym zaskoczeniem z tego wszystkiego jest jak dla mnie właśnie miejsce rozgrywania nadchodzącego finału. Najnowocześniejsza i najdroższa arena sportowa w Polsce najpierw przyjmie oczywiście bohaterów zbliżającego się milowymi krokami Euro 2012, ale kolejną rozgrywaną na Narodowym imprezą sportową będzie mecz o mistrzostwo kraju w futbolu amerykańskim. W sporcie przez niektórych wyśmiewanym, wyszydzanym, traktowanym jak fanaberia garstki amerykanofilów. W tej samej dyscyplinie, której dynamiki rozwoju i zainteresowania mediów mogłoby pozazdrościć wiele wydawać by się mogło znacznie bardziej uznanych w Polsce sportów. Jeśli jeszcze nie "czujecie" zaoceanicznej odmiany futbolu, 15 lipca w Warszawie naprawdę warto dać jej szansę. Choćby dlatego, że tańszej możliwości obejrzenia wielkiego sportowego widowiska na Stadionie Narodowym (najdroższe bilety - z wyjątkiem strefy VIP - kosztują 80 zł) długo nie będzie. Władzom ligi marzy się, by VII SuperFinał na żywo obejrzało 15 tysięcy kibiców. I jak dla mnie nie są to wcale wygórowane oczekiwania.