No i dolecieliśmy, po jedenastu godzinach lotu z Amsterdamu, upchani niemal jak sardynki w puszce. San Francisco przywitało nas ciepłym słońcem i wiosenną pogodą. W tym mieście po prostu chce się żyć. Nie przylecieliśmy tutaj jednak po to, by cieszyć się piękną pogodą, pchała nas tutaj nasza pasja, jaką są komputery i inne urządzenia firmy Apple.
Targi Macworld rozpoczynają się oficjalnie dopiero jutro, my jednak nie zasypialiśmy gruszek w popiele. Zrealizowaliśmy marzenie nie jednego fana - odwiedziliśmy Cupertino. Trzeba było tylko wynająć samochód i śmignąć na południe autostradą, wijącą się przez malownicze wzgórza Kalifornii. Ekscytacja rosła wraz z kolejnymi drogowskazami: Palo Alto (siedziba HP i dom Steve'a Jobsa), Mountain View (siedziba Google), Menlo Park (siedziba Facebooka) i w reszcie Cupertino.
Na kampus Apple wyjeżdża się właściwie wprost z autostrady. Jego położenie wskazuje z resztą ikona aplikacji Mapy w iOS na iPhone i iPadzie. Na miejscu nie byliśmy jedynymi fanami. Parking dla odwiedzających był pełen, a przed głównym wejściem co rusz ktoś robił sobie zdjęcia. My mieliśmy jednak więcej szczęścia. Jeden z pracowników, będący pod wrażeniem odległości, jaką pokonaliśmy, by się tu znaleźć, zaprosił nas na zwiedzanie kampusu przy Infinite Loop oraz znajdujących się na nim budynków. Na to zwykły fan, czy turysta liczyć nie może.
Apple jest firmą, w której tajemnica jest niezwykle ważna. Właściwie powinienem zakończyć tutaj moją relację, gdyż wolno nam powiedzieć tylko tyle, że odwiedziliśmy kampus Apple. Wspomnę jednak, że mogliśmy przejść się po wewnętrznym dziedzińcu. Stanąć pod szczelnie zasłoniętymi oknami pracowni Jonathana Ive'a, w której powstają nowe modele komputerów Mac, iPhone'ów, iPadów i iPodów. Mogliśmy zwiedzić słynną kafeterię dla pracowników - Cafe Macs, pełną dostępnych za darmo jabłek. Odwiedziliśmy też magazyn z naprawdę starymi, wręcz archaicznymi urządzeniami Apple, jak cyfrowy aparat QuickTake, a także korporacyjny serwis służbowych urządzeń, w którym zachowywane są spektakularnie zniszczone komputery.
Na koniec pozostały nam zakupy w jedynym firmowym sklepie, a nie salonie Apple Store. To tam można kupić ubrania z oficjalnym logiem Apple. Bez dwóch zdań Cupertino to prawdziwa mekka dla takich jak my.
Już po zmroku pchani dalej wielką ekscytacją wjechaliśmy do Palo Alto i przejechaliśmy się obok domu, w którym mieszkał Steve Jobs.