Oferta

Recenzja Xiaomi Mi Smart Compact Projector. Kino w domu w cenie średniej klasy telewizora?

15 lutego 2021

Recenzja Xiaomi Mi Smart Compact Projector. Kino w domu w cenie średniej klasy telewizora?

W dobie utrudnionego dostępu do kin, projektor może być wymarzonym rozwiązaniem dla osób pragnących poczuć magię dużego ekranu w domowym zaciszu. Xiaomi Mi Smart Compact Projector ma być odpowiedzią na takie potrzeby – urzeka wyglądem, ma rozbudowane możliwości Smart TV i rozdzielczość Full HD, jego obsługa jest dość prosta, a cena całkiem przystępna. Co najważniejsze jednak, wyświetla obraz o przekątnej do aż 120 cali. Czy to jednak dobry projektor do oglądania filmów i seriali?

Ładny projektor to nie oksymoron

Xiaomi Mi Smart Compact Projector to z pewnością jedno z najładniejszych tego typu urządzeń na rynku. Ma minimalistyczną, kompaktową odbudowę, a do tego stawia się go pionie. Nie zajmuje więc zbyt dużo miejsca i może stanowić ozdobę każdego wnętrza. Można go ustawić na półce lub przymocować do statywu dzięki odpowiedniemu otworowi na spodzie, znanemu z kamer czy aparatów.

Xiaomi Mi Smart Compact Projector

Projektor nie ma opcji skalowania obrazu, więc uzyskiwana przekątna zależy od odległości urządzenia od powierzchni, na której chcemy wyświetlać treści. Producent zaleca umiejscawianie go w granicach 2-3 metrów od ściany czy ekranu projekcyjnego, co pozwala uzyskać od 80 do 120 cali. Teoretycznie nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by obraz wyświetlać nawet na elewacji budynku naprzeciwko naszego okna.

W zestawie oprócz samego urządzenia otrzymujemy kabel zasilający i pilot, który łączy się za pomocą technologii Bluetooth, nie musi być więc skierowany w stronę projektora. Pilot umożliwia wygodne poruszanie się po menu, regulowanie głośności czy uruchamianie jednym przyciskiem Netfliksa.

Xiaomi Mi Smart Compact Projector

Projektor ze Smart TV

Z przodu Xiaomi Mi Smart Compact Projectora znalazł się hermetycznie zamknięty układ optyczny, co niweluje ryzyko dostania się do środka kurzu. Soczewkę umieszczono w głębi obudowy, nie możemy więc ręcznie regulować ostrości. Wynagrodzić ma nam to umiejscowiona na dole niewielka kamera, która odpowiada za auto-focus. Jedynym przyciskiem na obudowie jest ten służący do włączania i wyłączania urządzenia. Z tyłu mamy do dyspozycji gniazda zasilania i słuchawkowe oraz porty USB i HDMI. Możemy więc bez problemu podłączyć zewnętrzny dysk twardy, konsolę czy laptop. Projektor oferuje też łączność bezprzewodową, co pozwala na sparowanie go z głośnikami Bluetooth, smartfonem czy tabletem.

Xiaomi Mi Smart Compact Projector

Xiaomi Mi Smart Compact Projector został wyposażony w system operacyjny Android TV, znany z nowoczesnych telewizorów, co daje nam dostęp do wszystkich popularnych funkcji Smart TV. To bardzo duża zaleta tego projektora – po podłączeniu go do domowej sieci Wi-Fi możemy na nim instalować liczne aplikacje ze sklepu Google Play, część z nich jest zresztą dostępna już po pierwszym uruchomieniu. Bezpośrednio na projektorze zobaczymy filmy i seriale z takich platform stremingowych jak YouTube, Netflix, HBO, Chili, Player, Ipla, WP Pilot, czy CDA.pl. Znaleźć też można aplikacje treningowe, edukacyjne, a nawet gry. Dużym ułatwieniem jest możliwość korzystania z Asystenta Google dzięki mikrofonowi w pilocie – zamiast żmudnego wpisywania zapytań w wyszukiwarce serwisów wideo, możemy po prostu powiedzieć, co chcemy zobaczyć. Wbudowany Chromecast umożliwia bezprzewodowe przesyłanie treści ze smartfona z systemem Android lub iOS. Menu i aplikacje działają całkiem sprawnie, a na dane mamy 11 GB. Widać, że Xiaomi Mi Smart Compact Projector został stworzony z myślą o użytkownikach domowych, którzy chcą mieć wygodny i szybki dostęp do szeroko rozumianej rozrywki.

Przeczytaj też: Telewizja w Orange Love. Sprawdź, co zyskujesz

Xiaomi Mi Smart Compact Projector

Obraz jaki jest, każdy widzi

Czas na najważniejszą kwestię, czyli jakość obrazu. W tym przedziale cenowym, czyli 2000-2500 zł, należy być otwartym na kompromisy, pytanie tylko, jak daleko posunięte. Podstawową kwestią jest to, że oglądać obraz z projektora można tylko po zmroku lub w bardzo dobrze odseparowanym od światła dziennego pomieszczeniu. Xiaomi Mi Smart Compact Projector z optyką LED i dość przeciętną jasnością 500 lumenów ANSI nie jest tu wyjątkiem. Nawet w pochmurny dzień, przy odsłoniętych oknach niewiele widać.

Gdy jednak mamy odpowiednie zaciemnienie, wtedy Xiaomi Mi Smart Compact Projector pokazuje swoją kluczową przewagę nad telewizorami, czyli ogromny, a zarazem dość szczegółowy i ostry na całej powierzchni obraz. Wyświetla w rozdzielczości 1920 × 1080, obsługuje też treści 4K z HDR, choć skaluje je do bazowego FullHD. Naprawdę można poczuć się jak w małym kinie studyjnym, szczególnie jeśli połączymy projektor z soundbarem, czy bardziej rozbudowanym systemem audio, choć wbudowany głośnik stereo gra o dziwo całkiem przyzwoicie.

Przeczytaj też: Co oznaczają wymiary telewizorów i jak wybrać właściwy rozmiar TV?

Xiaomi Mi Smart Compact Projector

Podczas każdego uruchomienia projektor dostosowuje ostrość, robi to też automatycznie, gdy w trakcie projekcji zmienimy jego położenie. Podczas testów zdarzyło mi się kilkukrotnie, że po kilkunastu minutach oglądania filmu nagle obraz tracił ostrość i trzeba było ją ponownie ustawić poprzez wejście do menu. Gdy przeglądałem opinie na temat tego Xiaomi Mi Smart Compact Projector, spotkałem się z wypowiedzią jednej osoby, która też zgłaszała ten problem, wynikający prawdopodobnie z rozgrzania, choć inni użytkownicy twierdzili, że u nich on nie występuje.

Xiaomi Mi Smart Compact Projector

W ustawieniach Xiaomi Mi Smart Compact Projector możemy też regulować kąt nachylenia obrazu oraz jego parametry. Są zdefiniowane tryby, np. filmowy, sportowy, czy do gier, można też samemu dostosować jasność, ostrość, czy kontrast, a także temperaturę barw – standardową, ciepłą lub zimną. Po pierwszym zachwycie na widok dużego obszaru wyświetlania i żywych kolorów z czasem może przyjść otrzeźwienie. Niezależnie od wybranych ustawień obrazu, niektóre barwy wydają się nie najlepiej odwzorowane. Zielony, czerwony, czy niebieski bywają nienaturalnie intensywne, a twarze białych aktorów w słabiej oświetlonych scenach miewają czerwony odcień, co jest częstym zjawiskiem w tańszych projektorach. Nie oczekiwałem tu jakości porównywalnej z telewizorami OLED, jednak chwilami ubolewałem nad tym, że podczas wyświetlania filmów z laptopa (MacBooka wyposażonego w ekran Retina), widziałem dość duże różnice pod względem barw między tym, co wiernie pokazuje wyświetlacz komputera, a obrazem z projektora. To jest moim zdaniem największa wada Xiaomi Mi Smart Compact Projector, jednak nie dyskwalifikująca. Jeśli jesteśmy purystami w kwestii wideo, w przypadku projektorów powinnyśmy swoje poszukiwania skierować na zupełnie inną półkę cenową, czyli na urządzenia kosztujące ponad 5000 zł. Dla większości użytkowników obraz powinen być akceptowalny.

Przeczytaj też: Telewizory LED, QLED, OLED – czym się różnią?

Czy warto kupić Xiaomi Mi Smart Compact Projector?

Odtwarzanie filmów i seriali, czy granie w gry po podłączeniu konsoli do projektora przynosi dzięki Xiaomi Mi Smart Compact Projector znacznie więcej emocji i przyjemności, niż gdybyśmy wykorzystywali do tego telewizor o małej przekątnej. Obraz mógłby być nieco lepszy, jednak w trakcie seansu dzięki ogromnej przekątnej możemy się na tyle zanurzyć w akcję, że odwzorowanie kolorów stanie się kwestią drugorzędną. Projektor działa cicho, ma wiele udogodnień dzięki Smart TV, jest prosty w obsłudze, a żarówka ma wytrzymać według deklaracji producenta 30 000 godzin. W tej kategorii urządzeń i cenie, jeśli nastawiamy się na domową rozrywkę, trudno będzie znaleźć coś lepszego.

Zalety Xiaomi Mi Smart Compact Projector:

  • świetny dizajn i kompaktowy rozmiar
  • system Android TV i możliwości Smart TV
  • wbudowany Chromecast
  • niezły wbudowany głośnik
  • auto-focus
  • rozdzielczość FullHD i ostry obraz na całej powierzchni
  • dekodowanie 4K, HDR10, Dolby i DTS
  • możliwość obsługi głosowej
  • pilot z Bluetooth
  • dobry stosunek ceny do możliwości
  • dwuzakresowe Wi-Fi

Wady Xiaomi Mi Smart Compact Projector:

  • kolory mogłyby być lepiej odwzorowane, a jasność większa
  • brak możliwość skalowania obrazu
  • zdarza mu się zgubić ostrość 

Sprawdź Xiaomi Mi Smart Compact Projector w sklepie Orange>>

Udostępnij: Recenzja Xiaomi Mi Smart Compact Projector. Kino w domu w cenie średniej klasy telewizora?

Urządzenia

Co w gadżetach piszczy (27)

8 września 2018

Co w gadżetach piszczy (27)

Stęskniliście się za tekstem o gadżetach? Właśnie zdałem sobie sprawę, że dawno nie było, a faktycznie miałem w rękach parę rzeczy wartych opisania. Dzisiaj więc najpierw – w dość niestandardowy sposób – posłuchamy muzyki, potem pooglądamy telewizję (też na urządzeniu dość specyficznym). A na koniec – cóż, nie mogłoby zabraknąć smartfona 🙂

Trekz Air – Słuchawki, do których nie potrzeba uszu

Na pomysł słuchawek AfterShokz Trekz Air wpadł na przełomie XVII i XIX wieku… Ludwig van Beethoven. Brzmi szaleńczo, ale to genialny kompozytor, radząc sobie z objawami głuchoty, jako pierwszy używał przewodnictwa kostnego. Trzymał w zębach kawałek metalu, który przewodził muzykę bezpośrednio do jego czaszki. Technologia w zasadzie się nie zmieniła, ale czasy tak, więc słuchanie muzyki bez użyciu uszu jest na szczęście znacznie wygodniejsze 🙂

Trekz Air ważą zaledwie 30 gramów, a biorąc pod uwagę, że nie wkładamy ich do uszu, łatwo zapomnieć, że w ogóle je mamy! Pozycjonowane są jako słuchawki dla sportowców, z czym nie sposób się nie zgodzić. Ja np. jadąc na rowerze nie słuchałem muzyki, bojąc się, że nie usłyszę np. klaksonu samochodu. Jeśli np. biegamy wieczorami w słabo oświetlonej okolicy, to właśnie zmysł słuchu może nas ostrzec przed zagrożeniem.

Jak to działa? W zasadzie idealnie. Jeśli odpowiednio ustawimy głośność, nie odetniemy się od tego, co dzieje się wokół, jednocześnie słuchając muzyki. Sam dźwięk po części słychać również z otworów w słuchawkach. Tego, iż kluczem są drgania przetworników dotykających kości, dowodzi fakt, iż przy zatkaniu uszu… wszystko słychać nieporównywalnie głośniej i wyraźniej! Co więcej, zamiast zakładać Trekz Air nad uszami możemy równie dobrze przytknąć je do… czoła 🙂 Oczywiście możemy przez nie również rozmawiać, a jakość dźwięku z dwóch mikrofonów moi rozmówcy oceniali najlepiej ze wszystkich dotychczas używanych przeze mnie bezprzewodowych słuchawek.

O wyjątkowo wysokiej jakości oczywiście nie ma mowy, ale to nigdy nie miał być sprzęt audiofilski. Ja od Trekz Air oczekiwałem dobrej jakości muzyki, nie odcięcia od otoczenia, wygody noszenia (bez ryzyka, że spadną podczas aktywności fizycznej) i odporności na pot, czy deszcz. I dokładnie to dostałem.

Ferguson FBOX ATV – Prawie jak Shield, ale lepszy

Urządzenia FBOX od znanej od lat głównie z satelitarnych tunerów polskiej marki Ferguson testuję od pierwszego modelu. Gdy jakiś czas temu w moje ręce trafił model ATV (to było już jakiś czas temu, przyznaję, że trochę się u mnie przeleżał) od samego podłączenia zobaczyłem jak olbrzymią zmianę przeszła seria FBOX. Od urządzenia, które działało z trudem, ale nie było dlań alternatywy (wtedy Smart TV były rzadkością) do sprzętu, który działa tak, że mógłby zawstydzić wiele telewizorów.

Kluczowa zmiana w porównaniu do poprzednich modeli to fakt, że ATV nie korzysta z klasycznego Androida, lecz z systemu Android TV. Różnica jest kosmiczna. W połączeniu z 64-bitowym procesorem dedykowanym do obsługi multimediów i szybką pamięcią DDR4 daje „user experience” na poziomie systemu wbudowanego w telewizor. Systemu, który obsłuży każdą treść, włącznie z coraz popularniejszymi i częściej spotykanymi produkcjami w jakości 4K i w trybie HDR, a także dźwięk Dolby Atmos 9.1.2 (słabsze oczywiście też 😉 ). Nie ma mowy o „krztuszeniu” się i przycinaniu. W sporej części pomaga w tym też charakterystyczny „kafelkowy” interfejs Android TV. Ekran telewizora z podłączonym FBOXem ATV przypomina mocno Nvidia Shield i… wcale nie „do złudzenia”. Przy próbie połączenia z urządzeniami zewnętrznymi ATV przedstawia się bowiem właśnie jako „Shield” 🙂 Sprzęt współpracuje oczywiście z dyskami zewnętrznymi. Dzięki gniazdu USB 3.0 bez problemu radzi sobie nawet z plikami wielkości kilku gigabajtów.

O ile większości użytkowników wystarczy to, co powyżej, warto zaznaczyć, że na FBOXie ATV obok Android TV możemy równolegle uruchomić… Linuxa. Po co? Choćby po to, by uruchomić na nim aplikację wyszukującą filmy, która je pobierze, serwer Plex uruchomiony na tym małym urządzonku wrzuci plik do konkretnego katalogu, a oprogramowanie klienckie pod Android TV – zindeksuje, pokaże i pozwoli na jego streamowanie. Kosmos. Oczywiście nie musimy ograniczać się do kwestii multimedialnych, również dobrze na podpiętym do FBOXa ATV dysku, czy włożonej doń karcie SD możemy hostować WordPressa, czy postawić serwer FTP.

No i – last, but not least – mówimy o sprzęcie, zgrabnym, małym, nowocześnie – a wręcz futurystycznie – wyglądającym, w kolorze idealnej czerni, którego nie wstyd postawić w salonie.

LG G7 Thinq – Po prostu… jest

„Na grzyba komu ten notch!?” – taka była moja pierwsza myśl, gdy wziąłem do ręki najnowszego flagowca LG. Moda na wycięcia na górze ekranu wciąż mnie zadziwia, ale nie ukrywam, że począwszy w zasadzie od G3 „ci drudzy” (choćby pod względem sprzedaży) Koreańczycy mają u mnie duży kredyt zaufania. Aparaty z najlepszym światłem, pierwsza (nieudana) próba z telefonem modułowym, wreszcie drugi, szerokokątny obiektyw, czy profesjonalny Quad DAC – LG zawsze próbowało „macać” rynek czymś nowym i intrygującym.

Jakby tak przemyśleć powyższe to chyba G7 Thinq jest… najspokojniejszym modelem LG od lat. Bryła bardzo podobna do G6, ponownie drugi szeroki (acz z mniejszym kątem) obiektyw, ponownie świetny przetwornik muzyczny, nawet to „Thinq” z nazwy było już choćby w V30. G7 Thinq to w zasadzie jego wielu poprzedników zebranych w jeden telefon, którego mimo, iż jest bardziej ewo- niż rewolucją nie oddawałem przez ponad dwa miesiące. W nim po prostu wszystko jest na swoim miejscu. Idealnie leży w ręku, mimo zmniejszenia kąta drugiego obiektywu pozwala na zmieszczenie na zdjęciu znacznie więcej, a po podłączeniu przewodowych słuchawek (głośnik niestety tylko mono :(, choć całkiem niezły) jakość dźwięku wyrywa z butów. Zawarte w nazwie „Thinq” – jeśli nie zapomnimy go włączyć – po chwili namysłu automatycznie ustawia nam parametry aparatu przy robieniu fotografii i faktycznie miałem wrażenie, że wtedy fotki wyglądały ładniej.

G7 Thinq to pierwszy telefon z dedykowanym przyciskiem do wirtualnego Asystenta Google. Nie asystenta w ogóle (właściciele koreańskiej konkurencji coś o tym wiedzą), tylko tego od producenta systemu, który niebawem będzie mówił po polsku. W zasadzie już mówi i – hmmm, powiedzmy, że w tym zakresie „doszły mnie wieści” – wychodzi mu to nadspodziewanie dobrze. W takiej sytuacji używanie bocznego przycisku w celu wywołania „nasłuchu” jest intuicyjne i znacząca ułatwia korzystanie z Asystenta.

Gdybyście mnie poprosili o wymienienie trzech cech, które powodują, że tak przypadł mi do gustu LG G7 Thinq, chyba nie dałbym rady ich wymienić. On po prostu… jest, zgrał się ze mną idealnie i z żalem go oddawałem. Jeśli sami chcecie sprawdzić, w czym tkwi magia G7 Thinq, znajdziecie go w naszym sklepie.

 

Udostępnij: Co w gadżetach piszczy (27)

Innowacje

Android wszędzie, co to będzie?

6 sierpnia 2016

Android wszędzie, co to będzie?

Android jest już nie tylko w telefonach – możemy go znaleźć też w samochodach, w urządzeniach ubieralnych, w lodówkach. Ostatnio przez dwa tygodnie miałem przyjemność testować telewizor Sony z nowej linii Bravia XD85. Cechą charakterystyczną tych urządzeń, poza oczywiście niesamowitą jakością obrazu 4K HDR jest obecność na pokładzie systemu Android TV. Jak spisuje się system znany z telefonów komórkowych na urządzeniu „nieco” od nich większym?

Już przy pierwszym uruchomieniu widać z jakim systemem mamy do czynienia, mnie bowiem ekrany konfiguracyjne do złudzenia przypominały te z telefonów komórkowych. Wybieramy kraj, miejsce ustawienia (w zależności od tego, czy będzie to ściana, czy półka/szafka odpowiednio skonfigurują się głośniki) i nadchodzi pora na zalogowanie się do serwisów Google. Na szczęście nie trzeba wpisywać z pilota loginów i haseł, wystarczy wejść z telefonu na podaną przez TV stronę, uprzednio podłączywszy oba urządzenia do tej samej sieci WiFi. W ogóle, mimo, że telewizor ma gniazdo Ethernet, znacznie bardziej opłaca się podłączać bezprzewodowo (jeszcze do tego wrócę).

69e59ecfed5a4dcbd5dde82e4a7c1669ea4Potem pozostaje korzystać z plusów Androida, choć Sklep Play i możliwość instalacji gier na telewizorze wyglądają… dziwnie. Ten pierwszy po wciśnięciu dedykowanego przycisku na pilocie, domyślnie odpala się w trybie Filmy Google Play, co pozwala nam przy minimalnej ilości kliknięć kupić/wypożyczyć film i od razu go uruchomić. Własny przycisk ma też Netflix, to w ogóle ciekawe, że Sony robi wrażenie, jakby pozycjonowało swój telewizor przede wszystkim jako urządzenie dla usług streamingowych, dla których sporo dedykowanych aplikacji można też ściągnąć ze Sklepu Play. Kolejny dowód na to, że telewizja linearna dogorywa? Ja zainstalowałem jeszcze prognozę pogody i Spotify (po uruchomieniu aplikacji można… wyłączyć ekran i korzystać z telewizora jako specyficznego zestawu audio). Do tego jeszcze Youtube, a to wszystko w pełni współpracujące z telefonem (zakładam, że ze wszystkimi androidowymi, choć akurat podczas testów miałem do dyspozycji Xperię X Performance, również od Sony). Jeśli oba urządzenia są w tej samej sieci WiFi (wspominałem wcześniej) jeśli korzystamy z synchronizującej się aplikacji, wystarczy kliknąć dodatkową ikonę telewizorka. Wtedy obraz z komórki/tabletu przerzuca się na wielki ekran, a w przypadku Netflixa nasze urządzenie mobilne może pełnić rolę rozszerzonego pilota (regulujemy głośność, wybieramy ścieżkę dźwiękową, czy napisy). No i oczywiście sporą część poleceń można telewizorowi wydać głosem, bowiem wciśnięcie guzika z mikrofonem na pilocie wywołuje od razu asystenta głosowego. Choć po dłuższym korzystaniu to i on może okazać się niepotrzebny – Sony XD85 uczy się naszych zachowań, po wciśnięciu odpowiedniego przycisku coraz trafniej podpowiadając nam w pasku na dole, jakie aplikacje, czy filmy, mogą nas zainteresować.

 

178d442b00abc303c048688b5185e298647Testując telewizor nie wypada nie wspomnieć o jakości obrazu :), a tu w przypadku Sony XD85 można tylko rozdziawić paszczę i patrzeć… patrzeć… patrzeć… Obraz po prostu wyrywa z butów, a gdy oglądałem na Youtube film o urokach Polski w jakości 4K z HDR, miałem wrażenie, że po prostu lecę na dronie, który kręcił te filmy i oglądam obraz na żywo. Sony oczywiście nazwało wszystkie odpowiedzialne za to systemu, ale interesuje mnie to mniej więcej tak bardzo, jak kształt tłoków w silniku mojego samochodu. Ważne było jak wygląda, a wyglądało imponująco. Z dźwiękiem nie jest aż tak znakomicie, a przyczepić można się najwyżej do niekoniecznie mocnych basów (choć sporo można poprawić zagłębiając się w menu telewizora i wybór stylu muzyki). A wejść ma tyle, że ja mimo wielu gadżetów w domu nie byłem w stanie wypełnić ich wszystkich.

Jest idealnie? Prawie. Raz bowiem zdarzyło mi się, że telewizor odmawiał współpracy z pilotem – zarówno swoim, jak i wielofunkcyjnym Logitechem. Włączył się i tyle. Kwitł i pachniał. Pomógł dopiero twardy restart urządzenia poprzez odpięcie wtyczki zasilacza. Dzień później pojawiła się aktualizacja oprogramowania (charakterystyczne telefoniczne logo Androida wygląda dziwnie na TV 🙂 ), pozostaje mieć nadzieję, że naprawi ten drobny niesmak po korzystaniu z naprawdę świetnego urządzenia.

d1aa9ce93e195751798c51c27593e2974fa

ac38ee69dc3490c2777fcf65cdc9ad395a0

 

 

Udostępnij: Android wszędzie, co to będzie?

Dodano do koszyka.

zamknij
informacje o cookies - Na naszej stronie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z orange.pl bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza,
że pliki cookies będą zamieszczane w Twoim urządzeniu. dowiedz się więcej