Bezpieczeństwo

„Inwestycja”, czyli ile można stracić?

26 sierpnia 2021

„Inwestycja”, czyli ile można stracić?

„Ci, którzy sądzą, że pieniądz wszystko może, są zdolni wszystko zrobić, by go mieć” – o tym wiedział już Dante Alighieri. W dzisiejszych konsumpcjonistycznych czasach zawsze znajdzie się cel, na który można wydać nasz ciężko zarobiony grosz. A gdyby tak zarobić go… trochę łatwiej? Wietrzycie podstęp, co? I słusznie. Ale o tym za chwilę.

Co robimy, gdy mamy trochę więcej pieniędzy, niż potrzebujemy do codziennego życia, a chcemy mieć ich więcej? Coraz częściej wybieramy drogę inwestycji. Internet bardzo w tym pomaga, zbliżając do nas narzędzia, dla wykorzystania których kilka/naście lat temu musielibyśmy pójść do Specjalnego-Miejsca-Gdzie-Pracują-Fachowcy. No ale skoro sieć daje nam możliwości, to po co tracić czas (i pieniądze)? Przecież w internecie jest tyle stron, na których czeka na nas złota inwestycja!

Inwestycja w kryptowaluty…

No to zastanówmy się nad możliwościami. Może wrzućmy parę groszy w gaz albo ropę? Wszystko nasze, krajowe, nic tylko inwestować! Spójrzcie sami, wcale źle nie wygląda! Prawdziwy film reklamowy Orlenu, logo naszego naftowego potentata, wreszcie informacja jakoby wszystko działo się przy wsparciu Ministerstwa Energii. Brzmi poważnie? Cóż, przynajmniej do momentu, gdy zorientujemy się, że wspominany na stronie resort nie istnieje od 2019 roku, a jego kompetencje podzieliły między siebie ministerstwa Klimatu i Aktywów Państwowych. No i adres, który nie ma nic wspólnego z płocką firmą. Warto jednak zaznaczyć, że w ostatnich dniach często spotykamy też strony, mające nas przekonać do inwestycji w Polską Grupę Energetyczną, z logiem PGE.

Albo kryptowaluty, o. Każdy przecież mówi, że to taka dobra inwestycja! A tu nawet pomogą, za rękę poprowadzą, a nawet będą regularnie podsyłać informacje, jak rośnie moje portfolio! Za parę miesięcy będę jak ta wielodzietna rodzina, czy kasjerka z dyskontu, albo grzmiąca w telewizji Pani Anna. Ci wszyscy, których życie nagle się zmieniło i teraz mogą pozwolić sobie na wszystko!

A może jednak nie? Dobra, co pożartowaliśmy to nasze, pora wrócić na ziemię. Nie ma magii, żeby nasz wkład finansowy uległ szybkiemu pomnożeniu, musimy albo być inwestycyjnymi ekspertami, albo mieć kupę szczęścia. Tymczasem, „inwestując” wg. któregoś z opisanych powyżej modeli, możemy mieć co najwyżej… Cóż, stracić możemy. Tyle dobrego, że relatywnie niewiele.

…ale dla oszusta

Jak wygląda schemat takiego ataku? Na czym zarabiają oszuści? Na naszej niefrasobliwości oczywiście. Jako psychologa z wykształcenia zastanawia mnie też jakim cudem, przychodząc skuszeni na zysk z Orlenem/PGE, w dalszych krokach zakładamy konto na stronach (nierzadko anglojęzycznych!), gdzie o „inwestycji” nie ma już mowy! Docelowo wpłacamy kilkaset złotych (lub równowartość tej kwoty), które lada moment rozrosną się do co najmniej dziesiątek tysięcy PLN. Relatywnie niska kwota ma zmylić naszą czujność, podobnie jak fakt użycia znanych marek (w pierwszym scenariuszu), czy podszywania się pod popularne media (w drugim). I podczas, gdy my oczyma duszy widzimy nasze bogactwo, oszust, zbierając odpowiednio dużą kwotę, faktycznie kupuje kryptowaluty. Tylko, że dla siebie, a strona mająca być gwarancją naszego lepszego życia znika z sieci, by po kilku dniach pojawić się pod innym adresem. I łowić nowe ofiary pragnące lepszego życia.

Nie dajcie się zwieść. Linki do tego typu stron bardzo często znajdziecie w mediach społecznościowych (Facebook, Youtube), czy nawet wśród reklam, serwowanych przez Google. Tutaj wektorem dotarcia jest bowiem płatny ruch, na który przestępcy nie żałują pieniędzy.

Udostępnij: „Inwestycja”, czyli ile można stracić?

Dodano do koszyka.

zamknij
informacje o cookies - Na naszej stronie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z orange.pl bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza,
że pliki cookies będą zamieszczane w Twoim urządzeniu. dowiedz się więcej