Gaming

Cloud Gaming – przyszłość gier wideo?

25 września 2020

Cloud Gaming – przyszłość gier wideo?

Cześć, nazywam się Artur i dzisiaj debiutuję na blogu. Będę dzielić się z Wami nowinkami ze świata technologii cyfrowych. Zaczynam od Cloud Gamingu, czyli, jak wielu uważa, przyszłości gier wideo.

Tradycyjny model grania…

Dla tych z Was, którzy się mniej interesują grami komputerowymi lub z terminem Cloud Gamingu spotykają po raz pierwszy, przypomnę, jak działa tradycyjny model gier. Od zamierzchłych lat osiemdziesiątych grę instaluje się i uruchamia lokalnie na posiadanym urządzeniu. Dziś może to być np. komputer PC, w tym laptop, konsola do gier, telefon, czy tablet.

Z biegiem lat sprzedawane urządzenia mają coraz większą moc obliczeniową. Dzięki temu potrafią „uciągnąć” nowe gry o coraz lepszych parametrach grafiki (pokazujące szczegóły, obiekty, cienie, odblaski, światła itp. coraz lepiej i więcej razy na sekundę). Jest to samonapędzający się trend, w którym wychodzą na rynek coraz mocniejsze urządzenia, by sprostać większym wymaganiom gier i vice-versa. Zapaleńcy potrafią  przechwalać się i porównywać liczbą klatek na sekundę, które ich komp wyciąga na grze X na ustawieniach grafiki na poziomie „Ultra”.

Coś w stylu motocyklistów chcących zaimponować kolegom mniejszą liczbą sekund do setki – znamy to z wielu dziedzin i jakoś tak jest że dotyczy to głównie płci męskiej…

…ma istotne wady

Ale taki model ma parę wad. Po pierwsze, jak wydasz kilka tysięcy zł (można i kilkanaście) na „gamingowy” komputer PC, to już za rok wyjdą gry, które lepiej będą działały na nowszym, mocniejszym sprzęcie. Stajesz przed dylematem: albo wymieniasz podzespoły w PC na mocniejsze ($$$), albo w nowych grach obniżasz ustawienia grafiki, by płynnie chodziły bez przycinania obrazu. No, ale wtedy twój kumpel cię przebije w liczbie wyciąganych klatek na sekundę… A za kilka lat wyjdzie jakaś gra, która zwyczajnie już „nie pójdzie” na twoim „złomie”. Zatem, aby nadążyć za grami i kolegami, wcześniej czy później kupujesz nowy hardware, albo upgrade’ujesz obecny. Prócz twojej kasy, jest też druga wada tradycyjnego modelu grania – masowa produkcja urządzeń elektronicznych ma istotny wpływ na zużycie zasobów naturalnych i ocieplenie klimatu Ziemi.

O co chodzi, po co ta moc obliczeniowa?

Dlaczego nowe gry wymagają więcej i więcej mocy obliczeniowej? Inne aplikacje, np. przeglądarka internetowa, edytor tekstu czy arkusz kalkulacyjny tego nie potrzebują. Znamienne jest to, że popularna aplikacja typu „video-on-demand”, dzięki której przeżyliśmy Lockdown 2020 oglądając nasze ulubione seriale i filmy w rozdzielczości Full HD czy nawet 4K, także nie wymaga specjalnie dużo od hardware’u.  Paroletni telewizor, który mocą obliczeniową nie może się równać z rówieśnikiem komputerem PC, bez trudu wyświetla film w FHD/4K. I ten obraz wcale nie jest gorszej jakości od obrazu z najnowszej gry wideo, a nawet jest lepszy. Więc o co chodzi?

Sęk tkwi w tym, że procesor (w tym dedykowany procesor graficzny) PC-ta, konsoli do gier, telefonu czy tabletu musi dynamicznie generować obraz w grze na bieżąco. Nic tu się nie da przewidzieć. Weźmy sobie grę „strzelankę” w trybie multiplayer (np. z 30. innymi graczami z paru krajów). Biegamy po mapie naszą postacią lub czołgiem – ja lubię czołgi :-), kręcimy kamerą na wszystkie strony, postacie pozostałych graczy także poruszają się. Nie zastanawiamy się nad tym, ale co ułamek sekundy oglądamy kilkadziesiąt obiektów na ekranie pod coraz innym kątem. Obiekty się przesuwają, obracają, a wraz z nimi ich tekstury, cienie i odblaski światła. Żeby obraz był przez nasze oko widziany jako płynny, procesor musi go wyliczać… 60 do 120 razy na sekundę (to są te klatki na sekundę, tzw. FPS-y). Jeśli spojrzymy kamerą w lewą stronę, procesor musi policzyć co innego niż jeśli spojrzymy trochę bardziej w lewo, nie mówiąc o spojrzeniu w prawo. To wymaga dużej mocy obliczeniowej, a także dużo prądu.

Nachodzi nowe – Cloud Gaming

I w tym miejscu dochodzimy do nowego modelu grania, który powoli przedziera się na rynek masowy – Cloud Gamingu. Kilku spryciarzy wymyśliło, że grę i ciężkie obliczenia obrazu, można uruchomić nie lokalnie na urządzeniu, ale wynieść na dedykowane procesory i serwery w chmurze obliczeniowej. Następnie gotowy wygenerowany przez nie obraz przesłać na ekran twojego urządzenia przez internet. Czyli mówimy o streamingu gry z chmury. Twoje urządzenie jest sprowadzone do roli terminala – służy do wyświetlenia obrazu, dźwięku oraz przekazuje sterowanie grą do chmury, która przejmuje cały ciężar obliczania grafiki.

Takie rozwiązanie ma wiele zalet:

  • Nawet stare urządzenia bez trudu sobie radzą z przetwarzaniem i wyświetlaniem obrazu Full HD. W trybie Cloud Gamingu możesz więc uruchomić najnowszą grę na najwyższych ustawieniach grafiki na sprzęcie, który np. pamięta czasy, gdy w Polsce rozgrywano Mistrzostwa Europy w piłkę nożną.
  • Nie musisz inwestować tysięcy zł w nowy sprzęt, ani upgrade’ować obecnego.
  • Upgrade’ami chmury się nie przejmujesz – robi to za ciebie dostawca usługi Cloud Gamingu, bez dodatkowych opłat. Zawsze masz topowy hardware, tyle że w chmurze.
  • Nie kupujesz sprzętu = oszczędzasz planetę = nie przykładasz się do pustynnienia województwa łódzkiego i wielkopolskiego = ratujesz żaby.
  • Możesz przenosić rozgrywkę w tej samej grze między różnymi urządzeniami. Np. kończysz grę na konsoli podłączonej do TV, bo musisz iść na trening albo zajęcia, ale w autobusie uruchamiasz tą samą rozgrywkę streamowaną na smartfon.
  • Możesz grać zawsze i wszędzie, w pracy, na wakacjach, w autobusie, na przerwie. Tam, gdzie dotychczas nie było to możliwe.
  • Gry uruchamiasz szybko, niemal natychmiast – nie czekasz aż się ściągnie i zainstaluje np. 40 GB kodu twojej nowo zakupionej gry.

Ma też kilka wad:

  • Usługi Cloud Gamingu są oferowane zwykle za miesięczną subskrypcję kilkudziesięciu zł. Nie ma nic za darmo, ważne żeby w ostatecznym rozrachunku wyszło na plus w porównaniu z zakupem nowego sprzętu. A wychodzi.
  • Potrzebne jest bardzo dobre połączenie internetowe, a kluczowym parametrem jest niskie opóźnienie, tzw. ping. Streamingu gry nie można zbuforować, bo gry nie da się przewidzieć – obraz jest generowany i przesyłany na bieżąco. Prędkość pobierania danych ma też znaczenie, potrzeba co najmniej 10-15 Mb/s). Polecam usługi od Orange, zwłaszcza światłowód 🙂
  • Grasz więcej niż dotychczas. Sporo więcej. Zamiast spacerować, rozmawiać z ludźmi, opowiadać żarty. Jeśli na smartfonie więcej grasz, to zapewne mniej czasu siedzisz na nim na portalu społecznościowym, więc nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.

Który model wygra?

Moim zdaniem Cloud Gaming znajdzie zagorzałych przeciwników, jak i zwolenników. Jest na tyle obiecujący, że giganci technologiczni (Microsoft, Google, Amazon, Sony, itd.) ładują w niego setki milionów dolarów wierząc, że to przyszłość grania. Też jestem nakręcony na Cloud Gaming, moje pierwsze doświadczenia są bardzo obiecujące. 10 lat temu wchodził streaming muzyki i upowszechnił się. 5 lat temu podobnie potoczyło się ze streamingiem wideo. Czy tak samo będzie ze streamingiem gier? Czas pokaże, a ja trzymam kciuki. W następnym poście napiszę więcej o najnowszej odsłonie Cloud Gamingu, w usłudze „Xbox Game Pass Ultimate” od Microsoft. Stay tuned 🙂

Udostępnij: Cloud Gaming – przyszłość gier wideo?

Innowacje

Życie w obłokach

3 sierpnia 2012

Życie w obłokach

Technologie chmurowe nie są już nowinką informatyczną – stają się podstawowym narzędziem pracy i ułatwiają nasze codzienne życie. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że żyjemy w chmurze, choć nie do końca mamy tego świadomość. Wielu z nas korzysta z cloudu każdego dnia – Gmail, Google Docs czy Picasa, to tylko niektóre przykłady podręcznych aplikacji „w chmurze”. Niektórzy znają też Zoho, konkurencję Google Docs, która oprócz zróżnicowanej oferty funkcji biurowych, ułatwia pracę grupową. Zaletą tych wszystkich aplikacji jest fakt, że dzięki chmurze możemy korzystać z nich wszędzie; wtedy, kiedy tego potrzebujemy i w zasadzie z każdego urządzenia – telefonu komórkowego, smartfona czy tabletu.

Podobnie jest w świecie biznesu. W słynnej już publikacji “IT Doesn’t Matter” jeden z wizjonerów IT, Nicholas G. Carr porównał wykorzystanie nowych technologii do usług komunalnych. Każdy ma do nich dostęp i ten fakt nikogo już nie potrafi wyróżnić. Jednak, według Carra, zastosowanie technologii chmurowych to kolejny krok, który może pomóc firmom zdobyć przewagę konkurencyjną na rynku. Za usługę w tym modelu odbiorca biznesowy płaci jak za prąd, gaz czy wodę, czyli ponosi koszty za rzeczywiście wykorzystane zasoby. Firma dostaje co miesiąc „rachunek”, czyli fakturę od dostawcy chmury, który jest naliczany od każdego użytkownika i za faktycznie zrealizowaną usługę. Praca w modelu cloudowym pozwala nie tylko na kontrolę i obniżenie kosztów, ale także na odciążenie działów IT, które zamiast poświęcać większość czasu na codzienne operacje, mogą popracować nad wprowadzaniem innowacji.

W kwietniu tego roku, jako pierwsi na rodzimym rynku wprowadziliśmy rozwiązanie polegające na udostępnianiu narzędzi służących komunikacji „w chmurze” (UCaaS). To pierwsza tak zaawansowana platforma „chmurowa” w naszym kraju, która oferuje pełne portfolio usług telekomunikacyjnych dla firm.  Dzięki niej użytkownicy wchodzą w interakcje wybierając optymalny w danym momencie kanał komunikacyjny. Telefon mobilny i stacjonarny (IP), softphone i komunikator na komputerze, ekran terminala, kalendarz, poczta mailowa lub głosowa czy tablet stają się jednym organizmem, którego spójny krwiobieg zapewnia UCaaS.

Jeśli chcecie wiedzieć więcej, zapraszam do zapoznania się z artykułem Tomasza Krajewskiego, naszego eksperta. Tomek przeanalizował korzyści z zastosowania modelu chmurowego, odniósł się do trendów na rynku i pokusił o rozważania na temat przyszłości „chmury”. Jakie są Wasze opinie na temat przyszłości tej technologii?

Udostępnij: Życie w obłokach

Dodano do koszyka.

zamknij
informacje o cookies - Na naszej stronie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z orange.pl bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza,
że pliki cookies będą zamieszczane w Twoim urządzeniu. dowiedz się więcej