Odpowiedzialny biznes

Nieudany debiut Nawałki w podwójnej roli

29 października 2013

Nieudany debiut Nawałki w podwójnej roli

Decydując się na pracę z kadrą i klubem jednocześnie Adam Nawałka wystawił się na ostrzał krytyków. Potknięcie w meczu kadry albo klubu kibice będą usprawiedliwiać nadmiarem obowiązków. Traf chciał, że już w debiucie w podwójnej roli Nawałka przegrał, a jego zespół na tle Cracovii prezentował się słabiutko.

Tuż przed meczem anulowano czerwoną kartę Prejuce’a Nakoulmy, którą piłkarz obejrzał w poprzednim spotkaniu. Decyzja zapadła już po tym, jak Nakoulma odbył indywidualny trening, dlatego trener nie wstawił go do pierwszego składu. Szkoleniowiec chciał też uchronić piłkarza przed nadmiarem emocjonalnych wrażeń – przypomnijmy, że Nakoulma karę w meczu z Jagiellonią otrzymał za odepchnięcie rywala, ale – jak orzekła Komisja Ligi – był do tego sprowokowany rasistowskimi odzywkami.

Po serii czterech zwycięskich meczów Górnik poległ, bo był źle ustawiony w środku pola, co otwarcie przyznał w przerwie jeden z piłkarzy zabrzan. Z nutką ironii mówiło się dotąd o grze Cracovii jako o polskiej odmianie tiki taki, powoli trzeba jednak zacząć traktować tę charakterystykę poważniej. Podopieczni Stawowego grali szybko i dokładnie, wymieniali piłkę bez przyjęcia, rozważnie i celnie, raz po raz zagrażając bramce Górnika. Gospodarze natomiast harowali w odbiorze, by przejętą piłkę niemal za darmo oddawać pierwszym podaniem po przechwycie. Zadziwiające było to, że wicelider ekstraklasy tak często grał z pominięciem środkowej linii. W środku boiska tworzyła się dziura, w której panowali gracze Cracovii.

Miażdżąca przewaga w posiadaniu piłki gości musiała w końcu przynieść bramkę, ale stało się to w nieoczekiwany sposób, bo nie po składnej akcji, a po błędzie Seweryna Gancarczyka, który zamiast do bramkarza, podał piłkę głową Ntibazonkizie, a ten bez trudu wykończył akcję golem. W zespole Górnika dużo ożywienia wniósł wprowadzony po przerwie Nakoulma, ale pozostałe zmiany trenera Nawałki tym razem nie przyniosły takiego rezultatu,  jak w poprzednim meczu na tym stadionie, gdy zabrzanie odrobili stratę dwóch bramek i wygrali ze Śląskiem.

Zadyszka, wypadek przy pracy, dekoncentracja wobec nowej sytuacji w sztabie szkoleniowym? Zobaczymy, jak Górnik z trenerem-selekcjonerem będzie sobie radził do 18 grudnia, kiedy Adam Nawałka poświęci się wyłącznie kadrze.

Udostępnij: Nieudany debiut Nawałki w podwójnej roli

Odpowiedzialny biznes

40 lat minęło

30 kwietnia 2010

40 lat minęło

Patrzyłem sobie na te półfinały w europejskich pucharach. Patrzyłem na Anglików, Włochów, Niemców, Hiszpanów, Franzów. I wreszcie zacząłem patrzeć wstecz i znów widziałem wyżej wymienione nacje, a do tego Greków, Rosjan ,Ukraińców, Czechów, Rumunów, Belgów, Austryjaków i tak sobie malowałem po mapie Europy aż zobaczyłem największą czarną dziurę na mapie Starego Kontynentu. Przypominała wyglądem kwadrat, a jak przeniknąłem tę głęboką czerń to zobaczyłem napis Polska.

I przypomniałem sobie sobie piosenkę z filmu „Ostatni dzwonek” pt. „Czy widzisz światełko w tunelu?”. A że nie jestem wróżką nie patrzyłem wprzód, ale zacząłem patrzeć wstecz. I dostrzegłem dalekie, ale jak piękne światełko, którego oczywiście nie pamiętam, bo w tych czasach dopiero byłem w planach swoich rodziców. Dokładnie wczoraj, 29 kwietnia 1970 roku też był rozgrywany mecz Pucharowy. Był to finał nie istniejącego już dziś Pucharu Zdobywców Europy. A w nim grał Manchester City i Górnik Zabrze jedyny w historii polski finalista europejskiego pucharu.

Najpierw był  Olympiakos Pireus, później Glasgow Rangers, Lewski Sofia i wreszcie trójmecz z AS Romą. Po dwóch remisach w Rzymie i Zabrzu zarządzono dodatkowy mecz w Strasbourgu. Fatalnie sędziowane spotkanie zakończyło się również remisem. Nie pomogła dogrywka. Do wylosowania finalisty potrzebny był rzut monetą. Włodzimierz Lubański wybrał odpowiednik naszej reszki i chwilę później w telewizji Jan Ciszewski, a w radiu Roman Paszkowski zgodnie krzyczeli do mikrofonu „Proszę państwa, sprawiedliwości stało się zadość! Polacy! Polacy weszli do finału!”. W wielkim finale w Wiedniu na Górnika czekał Manchester City. To okazała się przeszkoda nie do przejścia. Zabrzanie przegrali 1 do 2.

I to był ostatni naprawdę duży sukces polskiej klubowej piłki. Przypomnę.  Zdarzyło się to wczoraj, … ale 40 lat temu.

Udostępnij: 40 lat minęło

Dodano do koszyka.

zamknij
informacje o cookies - Na naszej stronie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z orange.pl bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza,
że pliki cookies będą zamieszczane w Twoim urządzeniu. dowiedz się więcej