Sieć

„1000 spraw. Jedna Idea” – jak się zaczęło?

12 marca 2018

„1000 spraw. Jedna Idea” – jak się zaczęło?

Na dzisiejszy, wiosenny wieczór mam dla Was kolejną odsłonę cyklu o 20 latach naszej sieci GSM. Tym razem bez niespodzianek, zwrotów akcji. Będzie to po prostu relacja z pierwszych lat funkcjonowania Idei. Najciekawsza w tym wszystkim jest skala działania. Ale to były przecież początki, w końcu gdy ruszała Idea, telefonia komórkowa była nie tylko usługą „premium”. O zasięgu obejmującym przeważającą większość powierzchni kraju, czy pakietach „no-limit” nikt jeszcze wtedy nawet nie marzył.

Pierwsza oferta operatora, dodam – bardzo w tamtych czasach atrakcyjna zaczynała się od 60 zł za abonament z pakietem 50 darmowych minut. Dodatkowo, koszt przyłączenia do sieci zamykał się w okrągłej stówce, a do tego trzeba jeszcze było doliczyć komórkę na przykład Ericsson PH 388, kosztujący tylko 333 zł netto (406 zł z VAT). I to wszystko w kraju, w którym średnia pensja wynosiła wtedy 1239 zł, czyli nieco ponad dwukrotność „kwoty na start” w sieci komórkowej.

Sieć zaplanowana na 300 tys. numerów

Nie powinno więc dziwić, że gdy Idea ruszała zakładano, że HLR –  element sieci determinujący liczbę numerów, które będzie mogła obsłużyć sieć, pomieści ich maksymalnie 300 tys. Warszawska centrala MSC mogła obsłużyć maksymalnie 100 tys. zalogowanych urządzeń jednocześnie.

Wydaje mi się, że wysokie ceny usług jednak nikogo nie odstraszały, bo liczba abonentów rosła lawinowo. W samym 1998 Idea, działająca na sieci GSM (a właściwie DCS 1800) pozyskała ponad 50 tys. abonentów, a mająca już kilka lat sieć NMT mogła pochwalić się liczbą 220 tys.

Jednak to był dopiero początek, bo 15 września 1998 roku wprowadzono ofertę bezabonamentową, czyli po prostu prepaid pod marką POP. Wtedy jeszcze bez SMS.

Idea tego rozwiązania jest prosta: klient płaci z góry za usługę, z której skorzysta, z kiedy będzie to dla niego wygodne. Istotna nowości pre-paid polega na tym, że informacja umożliwiająca korzystanie z puli opłaconych impulsów nie wymaga konkretnego fizycznego nośnika. Oznacza to możliwość znacznego obniżenia kosztów dystrybucji np. dzięki sprzedaży kuponów (już nie kart) w bankomatach, za pomocą internetu lub – w przyszłości – z wykorzystaniem samego telefonu.

Tak o POP mówił Zbigniew Saniewski, ówczesny dyrektor marketing i członek zarządu PTK Centertel. Swoją drogą wdrożenie prepaid to była sprawa dość poważna – wymagała bowiem platformy, która będzie potrafiła sama zmienić stan konta klienta.

1998 r to kilka innych nowinek. Uruchomiono pierwszy w Polsce serwis SMS –World Cup ’98. Klienci za darmo otrzymywali informacje o terminach rozgrywek i wynikach odbywającym się wtedy we Francji

Mundialu. Ruszył także sklep internetowy www.sklepcentertel.pl (nie klikajcie, już nic tam nie znajdziecie), a do końca roku podpisanych było już ponad 70 umów roamingowych.

A 1999?

1999 r. to był rok!

Wystarczy powiedzieć, że na jego koniec z sieci Idea korzystało 600 000 abonentów, kolejne 150 000 z POP, a dynamika wzrostu w porównaniu z poprzednik rokiem wyniosła 300%. Zasięg sieci docierał wtedy do blisko 15% powierzchni kraju.

Równie ważne były jednak kwestie częstotliwości. Sieć wystąpiła bowiem 14 czerwca 1999 do Ministerstwa Łączności o koncesję na pasmo 900 MHz, które otrzymała 22 lipca. Czemu ma to znaczenie? Po pierwsze pozwoliło to odpalić w 2000 r. pierwszą dwuzakresową sieć GSM w Polsce, a po drugie dawało szansę na znaczne poszerzenie zasięgu. Jednak 900 MHz znacznie lepiej niesie niż 1800 MHz 😉

Co jeszcze wydarzyło się w tym pamiętnym roku? Pokryto choćby zasięgiem główne szlaki komunikacyjne. Zapewne w związku z tym uruchomiono także wiadomość sieciową „Regiony”, która pozwalała określić, co będzie w danym momencie dla nas rozmową lokalną, a co zamiejscową. To z kolei przekładało się wtedy na ceny połączeń. Klienci mogli także otrzymywać poprzez SMS aktualny kurs głównych walut, od sierpnia skorzystać z Automatycznego Biura Obsługi Abonentów (IVR), a od grudnia wysyłać SMS w prepaid.

Na koniec 1999 roku zasięg sieci prezentował się tak:

mapa zasięgu sieci Idea w 1999 r obejmująca Szczecin, Poznań, Gdańsk, Olsztyn, Łódź, Wrocław, Opole, Kraków, Katowice i Lublin wraz z trasami pomiędzy nimi

A to był dopiero początek historii Idei, później było jeszcze ciekawiej! Dodam, że planowany „strategicznie” zakres działania został osiągnięty w 4 lata. Z ciekawostek – pierwsza centrala ulokowana na 16 piętrze budynku przy Nowogrodzkiej nadal pełni swoje funkcje… choć wypełniające ją urządzenia już kilkukrotnie zostały wymienione.

 

Udostępnij: „1000 spraw. Jedna Idea” – jak się zaczęło?

Innowacje

Nie ma mowy, nie odstawię

17 marca 2015

Nie ma mowy, nie odstawię

Cześć, to ja – Dorota. W Orange pracuję od prawie trzech lat, a na blogu jestem nowa. Zajmuję się komunikacją wewnętrzną i kampaniami w  Sprzedaży do Klientów Kluczowych i Korporacyjnych. O czym będę pisała? Przede wszystkim o historii telekomunikacji i  historii mojej firmy. Ale także o jej współczesności i ciekawostkach z nią związanych. Dzisiaj zaś o poważnym uzależnieniu…

_____________________________________

Co robisz po przebudzeniu? Kawa, prysznic? Ja nie (to znaczy tak, ale później), bo najpierw szukam w pościeli smartfona. Budzę się i codziennie przyrzekam sobie, że nie zacznę dnia od przeglądania informacji. Nie zobaczę, co na Fejsbuku. Słowo daję.
I codziennie ponoszę porażkę.

– „Smartfon jest passé” – mówią moi znajomi (i to wcale nie hipsterzy, bo dla nich passé jest wszystko, chociaż przez chwilę podejrzewano, że iPhone nie – ale jednak okazało się, że iPhone też). – „Mam starą Nokię” – obwieszczają z dumą na imprezach, wyciągając z kieszeni model 3310, głaszcząc się przy tym po gęstych i długich brodach:-) OK, rozumiem – modny chce być w Warszawie każdy. Ale co tak naprawdę skłania ludzi, by w roku 2015  nie mieć mobilnego dostępu do sieci i z pełną świadomością skazywać się na  (uwaga, teraz szczypnę) to, żeby nie wiedzieć, co się dzieje? Albo nie móc zrobić porządnego zdjęcia kotu sąsiadów – że o selfie nie wspomnę?

Zadałam więc bezpośrednie i dość intymne pytanie kilku bliskim mi osobom: dlaczego nie masz smartfona? Oto, co usłyszałam:

– „Mogę żyć bez internetu i tak mam go 8 godzin pod palcem w pracy”
– „Jestem konserwa i nie gonię za nowinkami”
– „I tak by mi dzieci zabrały”
– „Nie wyobrażam sobie sytuacji, kiedy jadę konno do lasu, koń ponosi, a ja muszę: a. ściągnąć rękawiczkę b. zrobić na wyświetlaczu zawiły es-flores palcem, żeby odblokować telefon. c trafić we właściwą ikonkę c. poczekać aż mój smartfon odpowie”
(Iza – moja przyjaciółko, pozdrowienia – mój ulubiony argument to Twoja zasługa)
– „Szybki się tłuką – widziałam już rozliczne dramaty wywołane potłuczoną szybką, którą ponoć można ubezpieczyć” (mój drugi ulubiony argument)
– „Aplikacje. Żeby zrobić cokolwiek najpierw trzeba je ściągnąć. Bez nich smartfon nie jest ani smart ani fonem”
– „Smartfon jest drogi”

I wreszcie argument o mocy bomby:

„Posiadacze smartfonów mają brzydki zwyczaj logowania się na portalach społecznościowych podczas spotkań towarzyskich. Ja tego nie robię, bo na wyświetlaczu mojego telefonu i tak niewiele widać, nie otwiera się tez 3/4 zdjęć. Dzięki temu jestem na społecznościowym detoksie”.

Żarty żartami, ale nie lekceważmy faktów: 44 procent Polaków ma już smartfona. Trzech na pięciu łączy się za jego pomocą z internetem, prawie 1/3 robi to codziennie. A co jeszcze robimy smartfonami? Zdjęcia oczywiście – aż 83 procent ich posiadaczy deklaruje, że fotki cyka codziennie.  Wczoraj jechałam samochodem przez centrum Warszawy i stojąc na czerwonym obserwowałam grupę starszych pań robiących dzióbka do telefonu! Czy ktoś rozsądny myśli dziś o tym, aby ten pochód zatrzymać?

Pamiętacie, kiedy się to wszystko zaczęło? Nie tak znowu dawno temu, bo w połowie lat 90. XX wieku. Wtedy pojawiły się pierwsze palmtopy, dziadkowie dzisiejszych smartfonów. PalmPilot 1000 przyszedł do nas – ale zaznaczam, że do nielicznych, bo wtedy tylko elity finansowe miały do niego dostęp – w 1996 roku.  Doskonale pamiętam rozpacz dwuosobowego działu IT w firmie, w której wtedy pracowałam. Każdy posiadacz tego high-endowego sprzętu przychodził i żądał, aby mu te 128KB pamięci jakoś skonfigurować z komputerem, bo kalendarz, bo terminarz („oraz panie Rafale, ja bym też chciał móc odczytać na nim pocztę”) …

Chwilę później w rękach biznesmenów zobaczyliśmy Nokię 9110 z monochromatycznym wyświetlaczem i DWIEMA KLAWIATURAMI. Pamiętam ten szał! Kieszonkowy komputer działał na wyobraźnię przez kilka ładnych lat, aż w 2007 roku świat dostał kolejnej gorączki  (po drodze były BlackBerry i Palm Treo, zapomniałabym). 29 czerwca 2007 roku w San Francisco, na wystawie Macworld pokazano pierwszego iPhone’a. Pamiętacie, co wtedy mówiono? – „Nikt nie kupi telefonu bez klawiatury”. A tu niespodzianka! Nie dość, że lud to kupił, to jeszcze dostał na punkcie iPhone’a świra. Do dziś sprzedano podobno ponad 500 milionów sztuk telefonu, który nie wymaga użycia rysika (ręka w górę – kto wie, co to rysik?).

Piszę to ja – makowa panienka herbu nadgryzione jabłuszko, chociaż chwilowo z ciekawości przesiadłam się na Nokię Lumię 920. Polecam. Oczywiście w Orange. Z tą dobrą ofertą to nie żarty, sprawdźcie sami – u nas smartfony są niedrogie (jestem skąpa, zawsze szukam najlepszych cen). I nie będę na razie leczyła się z mojego uzależnienia. Kupię sobie nowy futerał do Lumii i będę robiła przyjaciołom zdjęcia na imprezach.

Jakby nie patrzeć optyczna stabilizacja obrazu w wielu przypadkach to prawdziwe wybawienie.

73e537c1d1c94056fc8987dbc39a715e319

Udostępnij: Nie ma mowy, nie odstawię

Dodano do koszyka.

zamknij
informacje o cookies - Na naszej stronie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z orange.pl bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza,
że pliki cookies będą zamieszczane w Twoim urządzeniu. dowiedz się więcej