Odpowiedzialny biznes

Dobra robota, Łukasz

28 czerwca 2011

Dobra robota, Łukasz

Zazwyczaj nie oglądam tenisa. Patrzenie choćby na najbardziej pasjonujące wymiany po pewnym czasie staje się po prostu nudne, więc wolę pomarnować czas w inny sposób. Na tej samej zasadzie nie lubię Formuły 1 (ileż można jeździć w kółko), zdecydowanie przedkładając ponad nią rajdy samochodowe, parę innych sportów, wywołujących we mnie zazwyczaj przeciągłe ziewnięcie też by się znalazło. Wszystko się jednak zmienia, gdy na kort/tor/parkiet/boisko (niepotrzebne skreślić) wychodzą Polacy.

Wczorajszemu meczowi Łukasza Kubota w IV rundzie Wimbledonu przyglądałem się „multimedialnie” – w godzinach pracy zerkałem na okienko wyników na żywo na stronie turnieju, w drodze do domu sprawdzałem wynik w telefonie, by decydującego piątego seta obejrzeć przed telewizorem. Dawno tak nie zaciskałem kciuków (a nawet zębów!) i nie czułem takich emocji przy występie polskiego sportowca. I mimo porażki Kubota jestem z niego piekielnie dumny. Choćby dlatego, że dzięki niemu na świecie nie mówi się o Polsce tylko w kontekście katastrof, kłótni polityków i różnych tego typu mało przyjemnych zdarzeń, nie wpływających zbyt pozytywnie na obraz naszego kraju na świecie. A teraz przynajmniej przez kilka dni na stronach sportowych światowych mediów czytamy m.in. o „Polaku grającym chwilami niczym Federer” (BBC), czy o „hiperagresywnej, godnej naśladowania grze Kubota” (Marca). Śmiem twierdzić, że meczami z Karloviciem, Monfilsem i Lopezem zrobił dla Polski więcej dobrego niż politycy przez ostatnie pół roku…

„Jeśli nie wygrywa się meczu 3:0, to przegrywa się 2:3” – co prawda to powiedzenie siatkarskie, nie tenisowe, tym niemniej od razu nasunęło mi się na myśl, gdy Kubot nie wykorzystał dwóch meczboli w trzecim secie. Ostatecznie, gdy do głosu doszło zapewne makabryczne zmęczenie (w tenisa grałem raz, pół godziny, na poziomie „dalekim od zawodowego” – nie wyobrażam sobie ponad czterogodzinnego meczu na maksymalnych obrotach!) górą było większe doświadczenie Hiszpana. Nie mam jednak wątpliwości, że kolejne emocjonujące mecze Polaka o ważne trofea czekają nas już niebawem. Kwalifikant, skazany na pożarcie góra w drugiej rundzie, nie staje o krok od wielkoszlemowego ćwierćfinału przypadkiem. Co się odwlecze to nie uciecze, a ja znów zasiądę z wypiekami na twarzy przed telewizorem.

Udostępnij: Dobra robota, Łukasz

Dodano do koszyka.

zamknij
informacje o cookies - Na naszej stronie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z orange.pl bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza,
że pliki cookies będą zamieszczane w Twoim urządzeniu. dowiedz się więcej