Odpowiedzialny biznes

Rozwiązany szalik

5 listopada 2010

Rozwiązany szalik

Piłka nożna działa wbrew jakiejkolwiek logice. I to jest niezmiernie pozytywne. Podobnie jak Pan Stefan Szczepłek, nie potrafię tego zrozumieć. Bo niby jak wytłumaczyć tę sytuację? Poznański zespół, który w lidze spisuje się słabo, na europejskich salonach potrafi podjąć walkę. Skuteczną.

Trener Manchesteru City Roberto Mancini (na marginesie, zawsze podziwiam te jego wiązania szalika) powiedział dla „The Guardian”, że „jest zawiedziony przegranym meczem w Poznaniu, ale cieszy dobra postawa jego piłkarzy”. Włoch najwidoczniej gorycz porażki przyjął na siebie. Zabieg, o tyle pożądany, że to już trzecia porażka z rzędu. Chociaż w wypowiedziach nie mogło zabraknąć typowych, dla Włochów wypowiedzi. „Wszystko było przeciwko mojej drużynie, a Lech miał szczęście” – stwierdził Mancini.

Zapewne można tworzyć różne teorie i to też jest dodatkowa otoczka futbolu. Oto jedna z nich. Lech może miał szczęście, bo trafił na obniżkę formy Manchesteru City. Tylko kto za dziesięć lat będzie o tym pamiętał? Kto za dziesięć lat będzie pamiętał o stylu gry? Najważniejszy będzie wynik, który został zapisany na sportowych kartach historii.

Pod koniec meczu odniosłem wrażenie, że wiązanie szalika Roberta Manciniego nie było już tak idealne…

Udostępnij: Rozwiązany szalik

Odpowiedzialny biznes

Niebieska oaza na pustyni

22 października 2010

Niebieska oaza na pustyni

Nie jestem kibicem Lecha Poznań. Wręcz przeciwnie od zawsze kibicuje największemu wrogowi Kolejorza. Ale … w ostatnich latach nie pierwszy raz jestem dumny, że ten zespół reprezentuje Polskę w pucharach.

Wczoraj nie wierzyłem w sukces Poznaniaków w Manchesterze, choć w Groclin kilka lat temu też nikt nie wierzył, a jednak zespół z malutkiego miasta wyeliminował Anglików. Wtedy to był jednak inny zespół City bez arabskich petrodolarów. Dziś City co roku wydaje ponad 100 milionów Euro na transfery, czyli więcej niż Lech w ciągu całej swojej historii. A jednak wczoraj było wiele chwil, kiedy nie widać było, że grają multimilionerzy wręcz z „dusigroszami”. Oczywiście widać było od początku kto jest lepszy, kto ma lepszych zawodników, kto pewnie wygra ten mecz. Jednak to co każdy widział, nie nieprzyjmowali do siebie  zawodnicy ani trener Kolejorza. Nic, że szybko stracili te dwie bramki, to widać było, że nie poddają się i nie czekają aby tracić kolejne, tylko walczą by osiągnąć swoje. I chyba ta buta biednych przyjezdnych zaskoczyła Anglików, którzy zaczęli się gubić, stracili bramkę i mogli stracić kolejną. Dla City, które mierzy wyłącznie w sam Puchar Ligi Europejskiej Lech miał być malutkim schodkiem (w końcu to 14 drużyna Ekstraklasy grała z wiceliderem Premiership), okazał się jednak całkiem sporą przeszkodą.

I dziś na półmetku rozgrywek LE można powiedzieć, że choćby Lech nie wyszedł z grupy (a póki co ma wielką szanse na awans) to i tak z jegoi występów możemy być dumni, bo są w tej chwili jedyna wizytówką polskiej piłki na świecie. Wizytówką są też kibice, których najazdu Anglicy się mocno obawiali, a którzy swoim dopingiem zrobili spore wrażenie na miejscowych fanach i angielskich mediach sportowych.

Tak na koniec zastanawiam się jeszcze nad Sławomirem Peszką, niesławnym bohaterem krakowskiej przygody. Co zrobi Franciszek Smuda, który cały czas boleje nad mizerią polskich zawodników, deklarując jednocześnie, że Peszko w kadrze u niego nie zagra. Jak myślicie, czy to ostateczna decyzja trenera? Bo ja mam pewne wątpliwości.

Udostępnij: Niebieska oaza na pustyni

Odpowiedzialny biznes

40 lat minęło

30 kwietnia 2010

40 lat minęło

Patrzyłem sobie na te półfinały w europejskich pucharach. Patrzyłem na Anglików, Włochów, Niemców, Hiszpanów, Franzów. I wreszcie zacząłem patrzeć wstecz i znów widziałem wyżej wymienione nacje, a do tego Greków, Rosjan ,Ukraińców, Czechów, Rumunów, Belgów, Austryjaków i tak sobie malowałem po mapie Europy aż zobaczyłem największą czarną dziurę na mapie Starego Kontynentu. Przypominała wyglądem kwadrat, a jak przeniknąłem tę głęboką czerń to zobaczyłem napis Polska.

I przypomniałem sobie sobie piosenkę z filmu „Ostatni dzwonek” pt. „Czy widzisz światełko w tunelu?”. A że nie jestem wróżką nie patrzyłem wprzód, ale zacząłem patrzeć wstecz. I dostrzegłem dalekie, ale jak piękne światełko, którego oczywiście nie pamiętam, bo w tych czasach dopiero byłem w planach swoich rodziców. Dokładnie wczoraj, 29 kwietnia 1970 roku też był rozgrywany mecz Pucharowy. Był to finał nie istniejącego już dziś Pucharu Zdobywców Europy. A w nim grał Manchester City i Górnik Zabrze jedyny w historii polski finalista europejskiego pucharu.

Najpierw był  Olympiakos Pireus, później Glasgow Rangers, Lewski Sofia i wreszcie trójmecz z AS Romą. Po dwóch remisach w Rzymie i Zabrzu zarządzono dodatkowy mecz w Strasbourgu. Fatalnie sędziowane spotkanie zakończyło się również remisem. Nie pomogła dogrywka. Do wylosowania finalisty potrzebny był rzut monetą. Włodzimierz Lubański wybrał odpowiednik naszej reszki i chwilę później w telewizji Jan Ciszewski, a w radiu Roman Paszkowski zgodnie krzyczeli do mikrofonu „Proszę państwa, sprawiedliwości stało się zadość! Polacy! Polacy weszli do finału!”. W wielkim finale w Wiedniu na Górnika czekał Manchester City. To okazała się przeszkoda nie do przejścia. Zabrzanie przegrali 1 do 2.

I to był ostatni naprawdę duży sukces polskiej klubowej piłki. Przypomnę.  Zdarzyło się to wczoraj, … ale 40 lat temu.

Udostępnij: 40 lat minęło

Dodano do koszyka.

zamknij
informacje o cookies - Na naszej stronie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z orange.pl bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza,
że pliki cookies będą zamieszczane w Twoim urządzeniu. dowiedz się więcej