Urządzenia

Testujemy Xiaomi Mi 10T Pro 5G

12 listopada 2020

Testujemy Xiaomi Mi 10T Pro 5G

Kolejny tydzień – kolejny smartfon na rynku! Nie macie czasami wrażenia, że jest tego za dużo? Niezły początek jak na recenzję u operatora komórkowego, co? 😉 Trochę żartuję, bo akurat Xiaomi Mi 10T Pro 5G (ufff, powiedzcie to dwa razy na jednym wydechu) jest już na rynku od pewnego czasu. Kilka chińskich firm już od jakiegoś czasu próbuje przekonać nas do tego, że zbudowany w Europie przez lata duopol Samsung-Apple powinien – niczym Kartagina ustami Katona Starszego – zostać zniszczony.

Dobra, on już dawno nie istnieje. Huawei już od dawna skacze sobie między stopniami podium, a inni producenci z Państwa Środka co i raz udowadniają, że im też należy się spory kawałek tego tortu. Mi 10T Pro 5G na pewno nie przeszkodzi Xiaomi w zwiększonej konsumpcji. Nawet mimo kilku uwag, które mam do nowego topowego (niecałe pół roku temu testowałem „zwykłe” Mi 10, bez dodatkowych zwrotów w nazwie) telefonu Chińczyków.

Aparaty obudowane telefonem

Dobra, ciężko się nie zgodzić 🙂 Podobno wysepka z aparatami w Mi 10T Pro 5G wystąpiła o status odrębnego państwa w ON… tzn. podobno jest większa, niż ta w Samsungu Note 20 Pro :), ale mi jakoś nie przeszkadza. Serio – nie wywołuje we mnie tak wielkiego dysonansu ja ta opisana wcześniej.

A jak ze zdjęciami? Generalnie standardowo, jak w każdym topowym smartfonie. Walka na megapiksele na razie się zatrzymała na 108 Mpix, ale domyślnie robimy je w trybie 25 Mpix. Co to oznacza? To, z czterech pikseli „robi się” jeden, o ogromnym jak na mobilną fotografię rozmiarze 1.6 µm. W dzień jest znakomicie, w nocy – jeśli nie mamy przesadnie przeładowanej i ruchliwej sceny – algorytmy też dają radę odpowiednio ją naświetlić.

Co zatem jest łyżką dziegciu? Dla mnie to brak teleobiektywu. Tzn. jest charakterystyczny dla Xiaomi interfejs aparatu, gdzie jednym-dwoma kliknięciami można się przełączyć na najpopularniejsze zoomy. Tylko, że o ile do x3 w zasadzie jest optycznie (dzięki łączeniu pikseli można sporo bezstratnie „wycropować”). Potem już hybrydowo, a w największym zbliżeniu – cyfrowo. Łapiąc chwile w wykonaniu mojego pięciomiesięcznego szkraba spokojnie sobie z tym poradzę. Na dworzu nie byłoby już tak dobrze. Inna sprawa, że mam wrażenie, iż to używanie dużych zoomów to tak trochę z lenistwa. W większości przypadków można się po prostu kawałek ruszyć 🙂

Tele nie ma, jest za to szerokokątny (123 stopnie) i – to coraz popularniejsze – obiektyw do makro. Oba pełnią swoją rolę, szczególnie w tym drugim małe elementy, fotografowane z bliska, wychodzą bardzo ładnie.

Wideo używam rzadko, choć ostatnio mój najstarszy syn został fanem tricków na deskorolce i nie ukrywam, że slow-motion w Full HD w 960fpsach to coś, czego sobie raczej nie przypominam. Filmy 8K to (to nie będzie pierwszy raz, gdy używam tego słowa w tym tekście) fanaberia, ale nadające się do oglądania slow-mo to faktycznie fajna sprawa. Tym bardziej, że kamera ma żyroskopową optyczną stabilizację. Są tacy, którzy docenią możliwość kręcenia filmu z dwóch kamer na raz – ja chyba jestem już na to za stary 🙂

Pudełko duże, w pudełku…niewiele

Nie za wiele w środku, co? Brakuje słuchawek, ale za to mamy przynajmniej przejściówkę USB-C – mini-jack. Mnie i tak się nie przyda, używam wyłącznie słuchawek Bluetooth, ale wiem, że są tacy, co narzekają. Inna sprawa, że Mi 10T Pro 5G ma – co wcale nie jest zasadą, nawet na najwyższej półce – głośniki stereo. Wiele lat temu pisałem o takich sprzętach, że „potrafią nagłośnić niezłą imprezę”. Teraz już dojrzałem i patrzę na to realnie :), ale nie zmienia to fakt, że ten telefon naprawdę ładnie gra…

…a jeszcze ładniej wygląda, kiedy go włączymy. Ekranowi puryści krzykną: „Ale to nie Amoled!”. Prawda, ku – nie tylko – mojemu zaskoczeniu mamy tu do czynienia z ekranem IPS LCD. Technicznie krok w tył od poprzednich urządzeń z tej linii. Nie zmienia to faktu, że pograłem sobie na nim, pooglądałem filmy, poczytałem net i… nie przeszkadza mi to. Fakt, przyzwyczajenie do Amoledów robi swoje i widzę różnicę. Ale to trochę tak jak z wodą filtrowaną i warszawską kranówką – odróżniłbym je od siebie, ale obie są równie smaczne.

Co więcej, rezygnacja z Amoled jak dla mnie w jednym aspekcie wyszła zdecydowanie na dobrze. Otóż trzeba było przenieść czytnik odcisków palców z ekranu na bok, pod przycisk odblokowania. To moje zdecydowanie ulubione miejsce – wreszcie czytnik działa zawsze! Brakowało mi tego od czasów serii Z od Sony. Nie brakowało mi za to pretensjonalnych inspiracji konkurencyjnym produktem z Cupertino. Zsuwając pasek powiadomień, zobaczywszy Centrum Kontroli, zastanawiałem się, czy ktoś mi nie podmienił telefonu. Do tego trzeba się przyzwyczaić – zsuwając pasek z prawej strony mamy Centrum, a z lewej – klasyczne Androidowe powiadomienia

Bardzo Dużo Herców

Kluczową informacją w aspekcie ekranu jest jednak jego częstotliwość odświeżania. Gdy wpadł mi w ręce pierwszy telefon ze 120 Hz najpierw myślałem, że to fanaberia, ale szybko się przyzwyczaiłem. Potem każdy inny interfejs wyglądał, jakby schowany pod ekranem biedny zmęczony ludzik kręcił korbką ostatkiem sił. W Mi 10T Pro 5G mamy zaimplementowaną charakterystyczną dla gamingowych monitorów technologię Activesync. O co chodzi? O dobieraną w zależności od uruchomionej aplikacji częstotliwość od : 30 do 144 Hz (a między nimi 48, 50, 60, 90 i 120).

Po co tak? Żeby dostosować możliwości do potrzeb. Ferrari średnio się przyda do jazdy po zakupy krętymi osiedlowymi uliczkami, prawda? No a przede wszystkim spali mnóóóstwo benzyny. W przypadku smartfonu synonimem strzałki wskazującej napełnienie baku jest poziom naładowania baterii. W efekcie czego nie robiłem, w aspekcie płynności było idealnie. A 5-amperogodzinna bateria, podpinana pod dołączoną do zestawu 33-watową ładowarkę, bez problemu starczała do końca dnia jeszcze ze sensownym zapasem. Szkoda tylko, że nie można jej ładować indukcyjnie. To kolejna z rzeczy, którą kiedyś miałem za fanaberię, a okazuje się być na co dzień całkiem przydatna.

Mi 10T Pro 5G – czy warto?

Ogólnie Mi 10T Pro 5G to telefon nie do zajechania, w czym niewątpliwie pomaga Snapdragon 865 i będące już standardem (kto by kilka lat temu pomyślał, co?) 8 GB pamięci operacyjnej. Chciałbym napisać, że to tradycyjnie urządzenie dual SIM, ale… mam wątpliwości. A to dlatego, że w obecnej wersji oprogramowania telefon po włożeniu dwóch kart informuje, że bardzo mu miło, ale on w tej sytuacji technologii 5G obsługiwał nie będzie. Jeśli wybierzemy 5G – automatycznie wyłączymy drugiego SIMa. Tyle dobrego, że podobno jeden z kolejnych update’ów ma to zmienić. Żaden update nie zmieni za to braku wodo-, czy choćby „chlaposzczelności”. Inna sprawa, że testowałem Mi 10T Pro 5G w deszczu i nic mu się nie stało. Ale do wanny/szklanki bym go jednak nie wrzucał. Ja nie próbowałem.

Możecie go za to wrzucić do… koszyka w naszym sklepie. Co więcej, razem z telefonem dostaniecie jeszcze oczyszczacz powietrza (właśnie wyobraziłem sobie Niemca, który próbuje wymówić cztery ostatnie słowa 🙂 ) Xiaomi Mi Air Purifier. Czy warto? To dobre pytanie. Najnowsze Xiaomi to telefon, który z jednej strony w żadnym momencie nie wywołuje we mnie głośnego „wow!” – może poza sytuacją, gdy spojrzę na wysepkę z aparatami. Z drugiej jednak – tu naprawdę nie ma się do czego przyczepić z kwestii, na które zwraca uwagę każdy lub prawie każdy użytkownik. Najszybszy na rynku procesor, bardzo dobre aparaty, odświeżanie 144Hz, znakomita w porównaniu do konkurencji bateria. Jeśli robisz sobie listę smartfonów, nad których kupieniem się zastanawiasz – warto dodać do niej Xiaomi Mi 10T Pro 5G.

Udostępnij: Testujemy Xiaomi Mi 10T Pro 5G

Dodano do koszyka.

zamknij
informacje o cookies - Na naszej stronie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z orange.pl bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza,
że pliki cookies będą zamieszczane w Twoim urządzeniu. dowiedz się więcej