Urządzenia

Co w gadżetach piszczy (28)

2 marca 2019

Co w gadżetach piszczy (28)

Dawno nie było o gadżetach, pewnie zdążyliście zapomnieć, że taki cykl w ogóle na blogu był, co? No ale od zawsze zapowiadałem, że to będzie nieregularnik 🙂 Tematem dzisiejszego odcinka będzie coś, co brzydko z angielska określamy mianem „game winnera” (wybaczcie, ale określenie „wyróżnik konkurencyjny” wydaje mi się takie… zimne) – opiszę krótko trzy urządzenia, w których (przynajmniej) jedna cecha stawia je ponad konkurencją i czyni je wyjątkowymi. Jesteście ciekawi o czym mowa?

PocketBook Touch Lux 4 – Związek idealny

Lubię czytać. Czytam dużo, raz zdarzyło mi się nawet przekroczyć 60 książek w ciągu roku. Kiedyś, za czasów szkolno-licealnych, w bibliotekach czułem się bardziej jak gospodarz, niż gość, i do dziś zastanawiam się, jak mój kręgosłup przetrwał te wszystkie noszone w plecaku książki. Na szczęście teraz już nie musi – mamy czytniki e-booków 🙂

Jako, że dla mnie synonimem e-czytnika od zawsze jest Kindle, z radością położyłem ręce na sześciocalowym flagowcu (jest jeszcze „nadflagowy” czytnik 7,8”) pochodzącej ze Szwajcarii firmy PocketBook, modelu Touch Lux 4. Już na pierwszy rzut oka (czy też raczej wzięcie do ręki) wydaje się być wyraźnie lżejszy od amerykańskiej konkurencji. Ekrany w topowych czytnikach to w zasadzie taki sam standard, baterie działające tygodniami to też nic zaskakującego. Podświetlenie w PocketBooku robi dla mnie wrażenie bardziej inwazyjnego – trochę jakby rozpalić lampkę, a nie rozjarzyć kartki. Odniosłem wrażenie, że przy „przerzucaniu kartek” Touch Luxowi czasami zdarza się przez zauważalną chwilę zastanowić, ale jakoś przesadnie mnie to nie raziło. Jest jednak przynajmniej jedna – ale bardzo istotna – kwestia, w której szwajcarski sprzęt bije konkurencję na głowę…

…a jest nią korzystanie z Legimi. W „Netflixie dla książek”, jak czasami żartobliwie mówi się o abonamencie tej e-księgarni, Touch Lux 4 czuje się jak ryba w wodzie. Nie ma mowy o limitowaniu liczby książek na miesiąc, ich ręcznym ściąganiu, synchronizacji z aplikacją desktopową… Tu aplikacja księgarni po prostu jest na czytniku i z jej poziomu możemy ściągać kolejne książki. Samograj, związek idealny, gdybym korzystał ze wspomnianego abonamentu, bardzo by mnie taki zakup kusił. Game winner.

Huawei Watch GT Sport – To jego w ogóle trzeba ładować?

Eee tam ten Twój zegarek, Apple Watch i żaden inny! – mój brat spojrzawszy na testowany przeze mnie gadżet był jak zwykle monotematyczny.

Dobra, a na ile wystarcza bateria w tym Twoim? – zapytałem ze słodkim uśmiechem.

No jakbym chciał monitorować sen, to pewnie musiałbym go najpierw naładować

No właśnie, a ja o tym, że mój zegarek jest smart, przypominam sobie po 2-3 tygodniach, jak dostanę info, że zostało 10 procent baterii…

Game winner po raz drugi. Do Huaweia Watch GT (odmiany różnią się w zasadzie tylko paskami – skórzanymi i gumowymi) można się teoretycznie przyczepić w wielu kwestiach, widziałem na Youtubie sporo głosów krytyki i… zastanawiam się, dlaczego? Na początku też zaskoczył mnie fakt, że nie ma synchronizacji z Endomondo, jak praktycznie każdy fitnessowy zegarek. Po pierwszych biegach doszedłem do wniosku, że jest mi to kompletnie zbędne. Biegam dla siebie, a nie dla pokazania znajomym, a jak bardzo chcę się pochwalić trasą, zrobię screenshota z aplikacji i wyślę/opublikuję. Co więcej – dołączę do niego statystyki, rozbudowane do poziomu, który widziałem wyłącznie w wysokiej klasy profesjonalnych, trzykrotnie droższych urządzeniach. Nie doinstaluję aplikacji? Od aplikacji mam telefon, nic innego ponad wbudowane funkcje Watcha GT (dostępne po jednym wciśnięciu fizycznego przycisku) przez kilka miesięcy korzystania nie było mi potrzebne. Są nawet głosy, że jest zły, bo nie da się doinstalować nowych tarcz. Serio? 🙂

Nie zgadzam się z głosami, że w tańszym smartwatchu Huawei mamy tak naprawdę do czynienia z opaską fitnessową w okrągłej obudowie 🙂 Powiem wręcz, że przez pewien okres korzystałem z GT wspólnie z Watchem 2 i w każdej chwili wybiorę GT. Ze względu na przejrzystszy interfejs (Google Wear bierze chyba udział w konkursie na największe skomplikowanie nawigacji), szczegółowe statystyki aktywności sportowych, bardzo dokładną analizę snu i – last, but not least – baterię. No i cenę, ale tę możecie sami sprawdzić w naszym sklepie.

Honor View 20 – Z dziurą zamiast brwi

Notch… Grrr, kompletnie nie podobają mi się smartfony z upowszechnionym od premiery iPhone’a X wcięciem na kamerę i czujniki. No ale z drugiej strony przecież jeśli chcemy pogodzić funkcjonalność z estetyką to jakoś sobie trzeba z tym poradzić, prawda? Można np. zrobić dziurkę na przednią kamerę, a zanim zrobił to Samsung, na rynku pojawił się Honor View 20.

Pierwsze pytanie, które zadawał każdy, widząc mnie z V20 brzmiało: „A to nie przeszkadza?”. Totalnie nie. Nawet grając w moje ulubione PUBG, gdy po prostu ustawiałem telefon tak, by „oczko” (ukrywające 25-megapikselową kamerę do selfie) było w lewym dolnym rogu.  Wydajność? Kirin 980 to top mobilnych procesorów, do tego 8 GB RAMu i 256 GB (!!!) na nasze pliki. Do tego NFC (adieu, karty płatnicze!), wyjście słuchawkowe i błyskawicznie ładujący się (dedykowaną ładowarką) 4000 mAh bateria i 48-megapikselowy aparat ze wsparciem sztucznej inteligencji.

Honor od powstania marki kojarzył mi się z czymś, co można by określić mianem „taniego Huaweia”. Chińczycy już jakiś czas temu funkcjonalnie rozdzielili obie marki i mam wrażenie, że w Excelach u księgowych widać same korzyści. O ile ciężko powiedzieć o Honorze View 20, że jest tani (to wciąż niemal 3000 do wydania), ale ustawiwszy go obok flagowców czołówki jedyna różnica, którą widzimy, to właśnie cena. Niektórym może nie podobać się błyszcząca obudowa z mieniącym się pod górną warstwą szkła wzorem w kształcie litery V, inni nie lubią interfejsu użytkownika, znajdą się pewnie tacy, którzy wymagają jeszcze więcej od aparatu. Obiektywnie jednak patrząc, V20 absolutnie nie ma się czego wstydzić. A dziura zamiast tej brzydkiej brwi jest bardzo fajna. No i powoduje, że absolutnie nie czujemy, że przekątna zajmującego prawie całą bryłę telefonu ekranu mierzy aż 6,4 cala!

Mógłbym go używać na co dzień.

Udostępnij: Co w gadżetach piszczy (28)

Dodano do koszyka.

zamknij
informacje o cookies - Na naszej stronie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z orange.pl bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza,
że pliki cookies będą zamieszczane w Twoim urządzeniu. dowiedz się więcej