Bezpieczeństwo

Duchota, deszcze i… oszustwa na OLX

29 lipca 2021

Duchota, deszcze i… oszustwa na OLX

Gorące powietrze, czasami nawalne deszcze, coraz więcej ludzi nie zakładających maseczek, próby oszustw pod pozorem kupna rzeczy wystawionych na OLX. Te wszystkie – i wiele więcej – cechy składają się na polską rzeczywistość lata 2021… O ile na pierwsze trzy nie mamy wpływu, warto się przyjrzeć tej ostatniej. Oczywiście wiem, że to nie pierwszy raz – jednak pomysły oszustów ewoluują na tyle, że warto przed nimi regularnie ostrzegać.

Jeśli temat jest Wam znany – możecie pominąć następny śródtytuł.

O co chodzi z tym OLX?

O oszustwach „na OLX”, jak najpopularniejszej w ostatnich miesiącach metodzie ataków, pisałem już zarówno na łamach bloga, jak i na stronie CERT Orange Polska wielokrotnie. Oprogramowanie oszustów automatycznie przegląda wystawiane w serwisie OLX oferty. Następnie, przy użyciu komunikatora WhatsApp, kontaktuje się z wystawiającym z propozycją zakupu.

W czym zatem tkwi problem? Przestępca nie przypadkiem łączy się przez zewnętrzne źródło komunikacji. Wtedy nie tylko nie zostawia po sobie śladów w systemie OLX. Nie ma ryzyka, że konta z których robi oszustwa, będą jedno po drugim zamykane. A dlaczego oszustwa? Bo pod przykrywką rzekomego zakupu podeśle nam link do formularza, gdzie socjotechnicznymi sztuczkami będzie nas przekonywał albo do podania wszystkich (łącznie z kodem CVC/CVV) danych karty płatniczej, bądź wygeneruje fałszywą bramkę płatności, gdzie niefrasobliwie możemy podać mu login i hasło do banku. Chyba, że – jak niedawno Wojtek – czytamy Bloga i stronę CERT 🙂

Kawalerka Inpostem wysłana

Za znaczną większość (a być może za wszystkie) ataki „na OLX” odpowiadają napastnicy zza naszej wschodniej granicy. Skąd o tym wiadomo? W sieci można łatwo znaleźć screenshoty, gdzie rozmówcy, wiedząc, że są oszukiwani, prowokowali oszustów. Ci bardzo szybko odpowiadali im, wulgarnie lub cynicznie, po rosyjsku/ukraińsku. Nawet nie usiłują się z tym kryć.

Na początku jednak nie kryli także z brakiem znajomości naszego języka. Mimo, iż wiadomości na komunikatorze przychodzą zazwyczaj z polskich numerów, nie trzeba było być językoznawcą, by wychwycić w nich rusycyzmy. Bardzo często atakujący korzystali także z prostych skryptów, można się było więc z nich całkiem nieźle pośmiać:

Albo – w przypływie szczerości u łobuza – dowiedzieć się, ile zarabiają.

Nie wiem, jak na Was, ale na mnie ta liczba zrobiła wrażenie. I dowiodła słuszności pisania cały czas o tym zagrożeniu, skoro tak wiele osób nieprzerwanie się nań łapie.

Obraz na OLX, czyli manipulacja na kolejnym poziomie

Niestety przestępcy widzą, co się dzieje i monitorują nasze reakcje. W sumie można się było tego spodziewać. O ile bowiem bycie obśmiewanym im nie przeszkadza (na prowokację potrafią odpowiedzieć bezczelnie z tupetem), to już spadek zysków stanowi dla nich zapewne pewien problem. A ponieważ zysk jest spory, można zatrudnić kogoś, kto lepiej pisze po polsku. Choćby Rosjanina/Ukraińca studiującego w Polsce, który – jak widać poniżej – nie uniknie w wypowiedzi kilku rusycyzmów, ale mimo tego wzniesie konwersację z ofiarą na dużo wyższy poziom.

Widzicie różnicę z poprzednimi zrzutami ekranu? Przede wszystkim tutaj nie ma już skryptu. To nie jest człowiek bez znajomości języka polskiego, który wkleja kolejne linijki z notatnika, niezależnie od tego, co napisze ofiara. Mamy do czynienia nie tylko z prowadzeniem dyskusji w kontekście konkretnej oferty, ale także próbą dodatkowego jej zmanipulowania komplementami. Tym bardziej, że tu chodzi o obraz, a artyści mnie przynajmniej wydają się wyjątkowo chętni na komplementy w aspekcie swojej twórczości.

Co robić?

Ja bym przeszedł do form drastycznych – blokowania/ignorowania każdego, kto pyta o przedmiot z OLX za pomocą komunikatorów (chyba, że go znacie, rzecz jasna). Czy to OLX, czy Allegro, czy inne tego typu serwisy mają własny system wiadomości. Ryzyko, iż stracicie dobrego kupca jest w mojej opinii zerowe – ja nie sprzedałbym niczego komuś, dla kogo problemem jest kliknięcie oferty na stronie, czy napisanie wiadomości wewnątrz serwisu. Każda (to nie jest przesada) osoba, która pyta mnie o opinię, gdy dostanie podejrzaną wiadomość na WhatsApp po odrzuceniu „oferty” w ciągu kilkunastu minut, maksymalnie godziny, dostaje jeszcze dwie-trzy propozycje!

Ignorujcie WhatsAppa w takich sytuacjach, ignorujcie też maile (!), bo ostatnio spotkałem się z przykładami bardzo ładnie udających OLX wiadomości, gdzie tylko link do „zapłaty” prowadził na podstawioną stronę. Kupujesz przez OLX – pisz przez OLX, a ja Ci zapłacę po MOJEMU, nie po twojemu.

Sprawmy, by tym łobuzom bezczelny uśmiech zamarł na ustach.

Udostępnij: Duchota, deszcze i… oszustwa na OLX

Dodano do koszyka.

zamknij
informacje o cookies - Na naszej stronie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z orange.pl bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza,
że pliki cookies będą zamieszczane w Twoim urządzeniu. dowiedz się więcej