- Zdzisiu! Policja jedzie, schowaj się tutaj
(wskazuje palcem na mroczną głębinę studzienki kanalizacyjnej)
- Policja jedzie!
- Ależ Jasiu, jak ja stąd wyjdę?!
- Stul dziób i…
(trzask zamykanej płyty i tupot stóp)
I Zdzisiu został sam, w ciemności, wśród kabli – niektórych już przeciętych. Nad głową miał ciężką płytę, której nijak nie potrafił sam podnieść. Mijała godzina, druga, trzecia. W końcu padł mu telefon i zaczął się zastanawiać, czy w ktoś go wyciągnie, czy też przyjdzie mu tu zemrzeć w ciszy, mroku i samotności.
Po kilku godzinach usłyszał znowu kroki i głośne szuranie żeliwa o beton. Po chwili zobaczył światło latarek z góry i usłyszał…
-Dobry wieczór, policja, wyskakuj stąd.
Część historii, której Zdzisiu nie widział i nie słyszał rozegrała się na komisariacie, gdzie Jasiu dopiero po kilku godzinach „posiedzenia” przyznał się, gdzie stał samochód ze skradzionymi kablami telekomunikacyjnymi. Przyznał także, że przed niezbyt udaną próbą ucieczki zatrzasnął kolegę w studzience. Mogło się to skończyć zejściem niedoszłego złodzieja z tego świata.
Chcecie więcej „anegdotek”?
Co powiecie na historię dżentelmena, który był tak zapobiegliwy, że kradł kable w gumowych rękawiczkach (pewnie także po to, by go prąd nie „popieścił”), ale nie zauważył, że w trakcie rabunku wypadł mu z kieszeni portfel z dowodem osobistym w środku. Raz, w Krakowie trafił się też w okradzionej studzience zgubiony przez złodzieja telefon komórkowy. Czasem robi mi się prawie żal tych miłośników cudzej miedzianej własności. Jak choćby wtedy, gdy dwóch złodziei spłoszonych przez policjantów i naszych pracowników spędziło kilka godzin w krzakach na deszczu i temperaturze bliskiej zera. Słabo wybrali kierunek ucieczki, trafiając w kozi róg stworzony przez drut kolczasty pobliskiej jednostki wojskowej. W końcu wyziębieni i zmoknięci sami podeszli do zbierających dowody policjantów.
Takich historii koledzy, którzy walczą u nas z kradzieżami i dewastacją sprzętu mają na pęczki. Niektóre wydają się być zabawne. Jednak wcale takimi nie są – każda taka kradzież oznacza, że kilka, kilkanaście, a czasem kilkaset rodzin traci dostęp do usług. Tak było, w opisywanej przez nas na blogu „Historii pewnej awarii”, gdy ktoś „pożyczył sobie” kable zasilające naszą szafę techniczną.
Mniej „anegdotek” to wynik lepszych zabezpieczeń i…
Historii mogących pretendować do „zabawnych” jest coraz mniej. Z jednej strony to powód do radości. Liczba kradzieży, a mówiąc bardziej precyzyjnie „zdarzeń kradzieżowych” w naszej sieci sukcesywnie spada. Obecna ich liczba to jedynie 8 procent wartości z 2012 roku. Rok do roku notujemy ostatnio prawie 50% spadki. Wiąże się to także z ograniczeniem kosztów, które ponosimy – w porównaniem z 2012 r. o 90%. Podobnie jest z dewastacją sprzętu – tutaj także notujemy znaczne sukcesy.
Nie dzieje się to z przypadku. Robimy bardzo dużo, by kradzieży było jak najmniej. Pracuje nad tym sporo ludzi. Po pierwsze dlatego, że lubimy, gdy możecie korzystać z naszych usług. Po drugie dlatego, że nie lubimy gdy nasze kable trafiają na skup metali kolorowych. Dlatego coraz lepiej zabezpieczamy naszą infrastrukturę, zarówno fizycznie (czytaj: lepsze kłódki, grubsze kraty), jak i na kilka innych sposobów. Współpracujemy z policją, a nawet prywatnymi detektywami, by nie tylko patrolować ulice, ale także aktywnie wyłapywać przestępców. I tu przechodzimy do drugiego powodu, dla którego liczba „anegdotek” spada. Jest to efekt…
… profesjonalizacji (niestety) przestępców
Okres spontanicznych wypraw na szaber do najbliższych studzienek kanalizacyjnych się skończył. Teraz mamy do czynienia z profesjonalistami. Ludźmi z własnym sprzętem do wyciągania kabli i własną łącznością, dla których wyrwanie setek metrów kabli (i to tych najgrubszych) w krótkim czasie to przysłowiowy pikuś. Przykładem była grupa, która w całym kraju przywłaszczała sobie fragmenty naszej infrastruktury. Jej członkowie odpowiadali za ponad 70 dużych kradzieży. Ich łupem padały długie odcinki kabli lub te ich fragmenty, które były najdroższe. Na szczęście dzięki współpracy policji, prywatnych detektywów, firm ochrony mienia i pracowników Orange Polska udało się całą „ekipę” złapać pod koniec ubiegłego roku.
Memorandum na rzecz przeciwdziałania kradzieży i dewastacji infrastruktury
Do przygotowania tego tekstu skłonił mnie raport o skali incydentów kradzieży i dewastacji infrastruktury telekomunikacyjnej, energetycznej i kolejowej za 2016 r. Nazwa może niezbyt pasjonująca, jednak zawartość to ciekawa lektura, dla wszystkich tych, których pasjonuje telekomunikacja. Pokazuje on bowiem temat dość ważny, lecz rzadko poruszany. Swoją drogą wiecie ile klientów (nie tylko Orange Polska) zostało choćby na chwilę pozbawionych usług z powodu kradzieży i dewastacji sprzętu telekomunikacyjnego w całej Polsce w 2016 r.? Dokładnie 74 796. Sporo, prawda? Kolejna zagadka – ile pociągów się przez to spóźniło? One także są w tym raporcie uwzględnione. Pociągów takich było 7 524.
Z raportu wyczytacie także, że najwięcej incydentów kradzieży i dewastacji w branży telekomunikacyjnej było na Dolnym i Górnym Śląsku oraz na Mazowszu. Wyróżniało się w tym względzie także województwo Łódzkie.
Zapraszam Was do lektury.
P.S. grafika w załączeniu stanowczo nie przedstawia fanów cudzej miedzi, lecz ekipę Orange ;-) Taką, która po wszystkim naprawia Wam usługi.
Komentarze
Komputer tylko kablami (przez wifi na żadne ważne strony nie wchodzę) I dlaczego nie wpadać w manię prześladowczą? 😉 Lepsza odrobina paranoi, niż jakiekolwiek kłopoty na kompie (keylogger, malware, ransomware, etc, etc.)
OdpowiedzJa korzystam tylko ze swojego WiFi – hasło mam takie że hej ;p Ponad 20 znaków, zapisane tylko na kartce papieru i schowane głęboko w szufladzie ;p Ponad to transfer który mam obecnie w swoim abonencie spokojnie wystarcza mi na „hulanie” po Internecie bez łączenia się z WiFi.
OdpowiedzPaweł, gram czasem w MMO a tam kabel czy wifi potrafi mieć znaczenie. 🙂
OdpowiedzNo tylko mając jedno stacjonarne pudło to sobie możesz kabel podpiąć. A jak masz w domu kilka laptopów, komórek, telewizorów i inne to chyba trzebaby być masochistą by to łączyć kablami 😀 Ja osobiście uważam że ktoś jest mega paranoikiem jak się boi we własnym domu korzystać z własnej sieci wifi. Że ktoś podsłucha? Bez jaj. No chyba że ktoś jest dilerem dziecęcej pornografii to niech się martwi. I nie, nie wmówi mi nikt że kabel jest wygodniejszy. W sumie jak ktoś jest takim paranoikiem to po co mu komputer, internet itd. Niech wyjedzie na Grenlandię i sobie krzesiwem rozpala ognisko.
OdpowiedzPanie Michale, ostatnia Pana seria związana z szeroko pojętymi bezpieczeństwem w sieci jest dziwna. Z jednej strony Pan straszy, z drugiej proponuje rozwiązania – częściowo niezrozumiałe. Np. Sam blog nie jest szyfrowany po https, ale to też nie miejsce na dane wrażliwe. Podobnie strona główna ma wiele sprzeczności. Wchodząc przez adres główny orange.pl mamy przekierowania do https, ale jeśli przejdziemy do sekcji „Polecamy” dalej „Telefony” i wybierzemy A5 LED, przenosi nas na stronę bez certyfikatu http://www.orange.pl/portal/commerce/wizard_b2c?_requestid=7351 i w kolejnym kroku musimy podać dane wrażliwe bez certyfikatu. Przeciętny Kowalski może naprawdę być zdezorientowanym co robić.
Wychodząc od stron Orange. Samo używaniem stron z certyfikatem nie zawsze daje bezpieczeństwo przy słabym zabezpieczeniu sieci WIFI.
Temat cyberbezpieczeństwa jest ważny, warto o nim pisać, ale też warto spojrzeć z perspektywy „Kowalskiego” by przesłanie trafiającego do niego było czytelne.
OdpowiedzPrzy złym zabezpieczeniu sieci WiFi to zupełnie inna sprawa. W kontekście tej konkretnej podatności – korzystanie z HTTPS, ew. VPNa uniemożliwi podsłuchanie treści transmisji.
OdpowiedzMoim głównym celem jest właśnie to, by było zarówno czytelnie, jak i efektywnie. Idealnie nie będzie – rozwiązaniem idealnym byłoby po prostu odłączenie się od internetu.
A w planach jest aktualizacja funboxów pod kątem ataku?
Odpowiedz