Pokazywał, jak programować ozoboty pisakami, był św. Mikołajem w szpitalu i uczył dzieciaki bezpiecznego korzystania z internetu. Uchodźcom z Ukrainy pomagał w szpitalu już osiem lat temu.
- Zawsze byłem dobry z matematyki - zaczyna Janusz Osiadły, który w Orange pracuje w zespole transformacji i digitalizacji. Zajmuje się wdrażaniem rozwiązań w systemach dla rynku hurtowego. - Zazdroszczę Ci, ale jaki ma to związek z wolontariatem - dopytuję.
- W podstawówce i szkole średniej dawałem w domu bezpłatne korepetycje z matmy. Skorzystało kilkanaście osób. W ostatniej klasie technikum cierpliwie tłumaczyłem całki uroczej studentce pierwszego roku. Teraz jest moją żoną. „Matematyczny wolontariat” nas połączył - śmieje się.
Z małej zbiórki wyszła wielka
Kiedy 24 lutego usłyszał, że Rosja ponownie zaatakowała Ukrainę, był na długim weekendzie w Opolu. - Szok! Nie wierzyłem w to, co się stało. Wróciliśmy do domu. Mieszkamy niedaleko Przemyśla, tutaj każdy zna kogoś mieszkającego w Ukrainie. Zacząłem wypytywać, jak mogę pomóc. Najpierw w pracy, potem na mieście - wspomina.
Janusz dowiedział się, że potrzebne są łóżka polowe i jednorazowe pościele. Zaczął zbiórkę. Najpierw wśród rodziny i znajomych, potem zorganizował się stały zespół kolegów i koleżanek z Orange. Łącznie 6 osób. Z małej zbiórki, wyszła wielka.
- Dlatego od razu ruszyliśmy z kolejnymi akcjami. Zbieraliśmy jedzenie, środki przeciwbólowe i przeciwgorączkowe. Kupowaliśmy słodycze dla dzieci. Dostawaliśmy listę potrzeb i działaliśmy - mówi.
Nie tylko leki i jedzenie
Wolontariuszy wsparła Fundacja Orange. Dzięki grantowi do szpitala trafiły m.in. dwa translatory pomagające w tłumaczeniu. Chodzi o to, aby lekarze dogadywali się z pacjentami. To musiały być wysokiej jakości urządzenia radzące sobie ze specjalistycznym, medycznym słownictwem w kilku językach. Migrantami nie są przecież tylko Ukraińcy.
Rosja zaatakowała naszych sąsiadów w 2014 roku. - Już wtedy do szpitala w Przemyślu trafiły dzieci z południowej Ukrainy, tylko niewiele mówiło się o tym w mediach. Pamiętam, że na oddziale dziecięcym łóżka stały w korytarzu, bo brakowało miejsc na salach. Dzieci miały ogromną traumę. Rozdawałem im prezenty. Chłopak, na oko 6-latek, dostał paczkę. Odchodziłem, a on mnie złapał i powiedział, że tutaj leży też jego siostra i czy ona też może dostać prezent. Ścisnęło mnie w gardle z przejęcia.
Pomoc w hospicjum, szpitalu i szkołach
Janusz Osiadły jest wolontariuszem od wielu lat. Pomagał w hospicjum, szpitalu i w szkołach. Zaczęło się w 2008 roku. Był wtedy św. Mikołajem i rozdawał prezenty ciężko chorym dzieciom w przemyskim szpitalu, w ramach akcji Fundacji Orange.
- Przypominam sobie kilkuletniego chłopaka z domu dziecka. Leżał po operacji, obolały i być może przez to był niemiły dla personelu. Dałem mu prezent i porozmawiałem. Dowiedziałem się, że po wizycie zmienił się. Stał się życzliwszy. Ucieszyłem się, że nawet mała rzecz czy gest potrafi zmieniać świat na lepsze - wspomina.
Dużo satysfakcji dawały mu lekcje bezpiecznego korzystania z internetu w szkołach podstawowych w klasach 1-3. Pokazywał też dzieciakom jak programować ozoboty, czyli małe jeżdżące kulki, przypominające piłeczki do ping-ponga. Można to zrobić w łatwy sposób zwykłymi pisakami. Pandemia Covid-19 zatrzymała zajęcia, ale będzie można do nich wrócić.
Może lekcje matematyki?
Chociaż media mówią już mniej o wojnie i uchodźcach to nie znaczy, że pomoc przestała być potrzebna. - Na szczęście w Przemyślu i okolicach jest wielu wolontariuszy i wolontariuszek. Jestem zapisany na specjalnej liście. Jak potrzebna jest pomoc, dostaję telefon i działamy. Jeśli będzie potrzeba, mogę też uczyć dzieci z Ukrainy matematyki - kończy.
***
Spotkanie z Januszem Osiadły jest kolejnym odcinkiem cyklu, w którym przybliżamy wolontariuszki i wolontariuszy Orange Polska zaangażowanych w pomoc naszym przyjaciołom z Ukrainy. Prawie 1 000 pracowników wspiera ponad 130 różnych inicjatyw, między innymi dzięki grantom ufundowanym przez Fundację Orange. Dodatkowo Fundacja Orange przeznaczyła 75 grantów dla pracowników goszczących w swoich domach uchodźców z Ukrainy.
Tutaj znajdziecie sylwetki: Ani Grodeckiej i Renaty Niezabitowskiej - Gerard.
Komentarze
Dobro odpłaciło miejmy nadzieję dobrą żoną ? Super macie Wojtku bohaterów w swoich szeregach. Miejmy nadzieję że w domowym środowisku też są takimi bohaterami.
Odpowiedz