Jak patrzę na trenera to wiem, że się udało. Co się udało? Udało się:
- nie dać plamy w USA,
- nie przegrać meczu,
- strzelić ładne bramki
- grać jak równy z równym z faworyzowanymi obecnie Amerykanami
- przemóc tzw. syndrom „czwartej doby” po zmianie czasu, choć pamiętajmy, że wielu Amerykanów też przyleciało z Europy i też mieli ten syndrom. (A tak na marginesie ten syndrom to może nie pic na wodę, ale nie aż taki ważny składnik formy)
- sprawić radość polskim kibicom w Chicago, których była na stadionie większość.
- pokazać, że ambicja i „gryzienie trawy” mogą przechylić szalę zwycięstwa
i dodatkowo Michałowi Żewłakowowi udało się wystąpić setny raz w reprezentacji, czym dogonił Grzegorza Latę. Teraz przed Ekwadorem ma szanse stać się samotnym liderem w tej klasyfikacji
Ale do każdego udało się można dodać taki trzyliterowy wyraz zaczynający się na literkę „N” a kończący na „E”. Dla ułatwienia w środku jest „I”. (Przepraszam, że tak tłumaczę, ale w USA często tak trzeba tłumaczyć, jak chłop krowie na miedzy, a i tak połowa by nie zgadała co to za wyraz).
Nie udało się więc
- nie utracić, głupio bramek.
- nie udało się naszemu superstrzelcowi Lewandowskimu pokonać bramkarza sam na sam, a takie sytuacje zdarzają się raz na kilka meczów, wiec marnować ich nie można
- zachować zimnej gry do końca i w ostatnich chwilach tylko cud nas uratował
- sformowanie jakiejkolwiek sensownej linii obrony, a to przecież podstawa
- wygrać meczu już po raz siódmy z rzędu,
Trochę tylko dobrze, że tych udało się jest trochę więcej niż się nie udało. I o to chodzi
Przy okazji zdjęcia i filmy ze zgrupowania w USA i Kanadzie na www.bialoczerwoni.com.pl