Ostatnia kropka i enter. Recenzja opublikowana. Uff zamykam laptopa i lecę oglądać finał „#BringBackAlice”. Na ten moment czekałam już od wielu tygodni! Ale zanim to się stanie poznajcie Alę Stec. Pewnego dnia stanęła na mojej drodze. Dosłownie. A potem już tylko namieszała w głowie…
Parafrazując Quentina Tarantino – dawno temu, tylko że nie w Hollywood, a bliżej Miasteczka Orange, udając się niczym Hobbit w długą podróż (zamiast pierścienia ściskałam kartę wejściową do zameldowanie się w biurze) mym oczom ukazał się plakat. Wielki billboard – młodzi ludzie, różowe włosy; u niektórych przerażone miny, u innych oczy skrywające mroczne sekrety. W pierwszej chwili pomyślałam, że to kolejna amerykańska produkcja, sugerując się zagranicznym tytułem. Po bliższym przyjrzeniu się, postać głównej bohaterki wydała mi się dziwnie znajoma. Rozpoznałam Helenę Englert (tak, córkę tego Jana Englerta; znaną mi ze „Znaków” – recenzję tego serialu znajdziecie na blogu). Szybko sięgnęłam po smartfona, by sprawdzić co to jest. Tak zapowiadała się nowa, flagowa produkcja HBO – polski thriller w odcinkach. Zaintrygowana czekałam na premierę. Choć nie spodziewałam się, że będzie to moja bajka - dziś czekam na finał, który obejrzę wieczorem, po pracy. Odliczam już godziny, bo Alicja Stec zabrała mnie do swojej krainę czarów i tam przepadłam.
Czy to jest dobry serial?
Nie powinno się chwalić dnia przed zachodem słońca, a serialu przed końcem, ale dziś jest finał sezonu więc już postanowiłam opowiedzieć Wam o tej produkcji. To też znaczy, że od teraz wszystkie odcinki są już dostępne! Można zrobić sobie weekendowy maraton. Ja nie byłam na tyle cierpliwa, by czekać na resztę. Choć przyznam, że podeszłam z dość dużą rezerwą do premiery. Seriale młodzieżowe, teen drama to nie mój klimat, a raczej nie mój vibe – jak powiedzieliby młodzi bohaterowie. Produkcję HBO okrzyknięto polską wersją „Riverdale” czy odpowiednikiem głośnej „Euforii”. Miałam już podejście do tego ostatniego tytułu, ale w moim odczuciu odbyło się bez euforii po seansie. Zbyt wulgarny, niepotrzebnie epatujący nagością, z przerostem formy nad treścią. Odpuściłam dalsze odcinki. W przypadku, mocno reklamowanego „#BringBackAlice” miałam zobaczyć tylko co to jest, z ciekawości. Po pierwszym odcinku Sopot pochłonął mnie, porwały bałtyckie fale Dawno nie oglądałam kryminału, który się tak szybko, energicznie rozkręca. Niekiedy zabierałam się za serial i czekałam 2-3 odcinki, aż akcja się rozwinie i niestety nie zawsze to następowało… Tutaj mamy od razu mocne uderzenia.
W Trójmieście, w nocy, na ruchliwej ulicy idzie pod prąd, w obdartym ubraniu, bosa dziewczyna. Mdleje. Policja odkrywa, że to Alicja Stec (Helena Englert), która rok temu zaginęła na imprezie. Zanim to się stało – młoda kobieta była popularną influencerką, internetową idolką, córką bogatych rodziców, uczennicą elitarnego liceum. Co działo się z nią przez ten czas? Gdzie była? Skąd teraz się nagle wzięła? Bliscy próbują pomóc w odzyskaniu pamięci, jednak jej przyjaciele chyba wiedzą w tej sprawie więcej niż się wydaje… A nic tak nie łączy, jak wspólna tajemnica. Do tego, feralnej nocy rok temu, na tej samej imprezie, zniknęła kolejna nastolatka. Tylko że ta pochodziła z biednej rodziny i jej tragedią nikt się nie interesował. Poza bratem dziewczyny. Tomek (świetny Sebastian Dela, który w ostatnim czasie robi błyskawiczną karierę) prosi Alicję o pomoc. Razem próbują odkryć co stało się z Weroniką, a w zasadzie z nimi obiema. W obsadzie zobaczymy również: Jowitę Budnik czy Mariettę Żukowską. Z paczki przyjaciół aktorsko wybijają się Mila Jankowska (filmowa Paula) czy Bartłomiej Deklawa (diler Patryk).
Nadeszła era influencera
Serial porusza modne, głośne, ale i istotne w ostatnim czasie tematy (świat social mediów, szukanie swojej tożsamości seksualnej wśród młodych, pragnienie tolerancji, problem internetowego hejtu itp.; jest też i przestrogą dla rodziców). Reżyser lubi opowiadać o nastoletnich tematach (Dawid Nickel – nagrodzony za „Ostatni komers”). Co prawda można mu tutaj zarzucić, że pokazuje stereotypowe oblicze polskiej młodzieży, snobistycznych bogaczy, że „#Bring..” jest robiony na modłę zagranicznych seriali. Z drugiej strony broni się wieloma aspektami. Jest to kryminał, który od pierwszych momentów wciąga, trzyma w napięciu, intryguje, z każdym odcinkiem się rozwija, zaskakuje. Wiele postaci jest bardzo dobrze wykreowanych. A widz powoli i z ciekawością odkrywa kolejne elementy układanki. To wszystko siedzi potem w głowie na długo po seansie. O to chodzi, by nie był nijaki – był wyrazisty, zostawiał uczucie niedosytu i niepewności, byśmy nie zapominali o nim tuż po wyłączeniu ekranu. Naprawdę czekam z niecierpliwością na finał. Czy zaskoczy? Czy historia się wyjaśni, czy będzie następny sezon? Mam już kilka wersji rozwiązania sprawy i bardzo jestem ciekawa, czy uda mi się trafić. Niektóre wątki wciąż jednak są dla mnie zagadką. Polecam Wam samodzielną konfrontację.
Myślę, że gdyby serial znalazł się na Netflixie – spokojnie mógłby figurować na liście produkcji najchętniej oglądanych w wielu krajach. Jest zrobiony na światowym poziomie. No i to kolejny, w ostatnim czasie film, którego akcja dzieje się nad polskim morzem (wcześniej np. genialny i nieco ambitniejszy „Klangor”), które jest po prostu piękne. Ten klimat, krajobrazy! Można więc poczuć namiastkę lata i wakacji, a żeby nie było za słodko, brokatowo – pamiętajcie i uważajcie, bo sopockie lasy kryją mroczne tajemnice.
„BringBackAlice” do obejrzenia w HBO w pakietach telewizyjnych Orange. Tam też znajdziecie więcej więcej ciekawych filmowych propozycji.
Mój serial zbiera w internecie wiele skrajnych recenzji – jedni go pokochali, a inni niekoniecznie. Ciekawe, jak zmieni się to po finale. Jak mawiała Alicja Stec – kochane osoby: jak jest u Was? W którym teamie jesteście? Czekam na komentarze i niezmiennie zapraszam #ComeBackOrangeBlog