
Wiem, że tytuł jest "nieco" clickbaitowy (przypadek? nie sądzę...), ale faktycznie media społecznościowe zdominowały 19. Międzynarodową Konferencję "Bezpieczeństwo dzieci i młodzieży w internecie". Co gorsza - niby wiemy, jak radzić sobie z problemem, ale nie do końca nam to wychodzi.
Relację z konferencji wypadałoby zacząć od pierwszego mówcy, jednak mi w pamięć najbardziej zapadło zderzenie poglądów prof. Jessiki Piotrowski z Uniwersytetu Amsterdamskiego i Łukasza Wojtasika z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę.
Media społecznościowe - limit wiekowy kontra podejście kompetencyjne
Jako ojciec nastolatków i wielbiciel technologii, który stara się iść z prądem nowości, już dawno zweryfikowałem swoje podejście do mediów społecznościowych. Media społecznościowe przez lata przeszły od "crowdsourcingowego źródła informacji" (moje własne określenie) do narzędzia niesłychanie sprofilowanego. Takiego, gdzie widzimy nie to, co nas interesuje, tylko to, co pokażą nam algorytmy. Moją rozbudowaną opinię na temat dostępu młodzieży do social mediów przeczytacie w artykule dla Fundacji Orange. W skrócie - limit 13 lat to zdecydowanie za wcześnie. Czy da się wymóc jego zmianę? Wszystko się da, ale pytanie o efektywność. Każde z nas miało kiedyś 13, 14, czy 15 lat. Jeśli dorosły Wam czegoś bronił - słuchaliście, czy szukaliście sposobów obejścia?
Profesor Jessica Piotrowski uważa, że ograniczenia bazujące na sztywnym limicie wiekowym są skazane na porażkę. Powołując się na wywołane w znacznej mierze książką Jonathana Haidta "The Anxious Generation" zmiany w prawie australijskim (zakaz korzystania z social media do 14 r.ż. włącznie) przeciwstawiła im koncepcję, którą określiła jako "smart verification". Tylko, że - z mojego spojrzenia na polskie realia - w słowach brzmi to pięknie, ale zbyt akademicko i nierealnie. Edukacja w szkołach o plusach i minusach, które niosą media społecznościowe i o zagrożeniach w internecie. Nauczyciele i rodzice gotowi do rozmowy, gdy młody człowiek staje zagubiony na cyfrowych rozstajach... Pięknego takiego świata jest tak silne jak... jego nierealność.
Dzieci na cyfrowej ulicy
Do Łukasza Wojtasika wrócę za chwilę, ale w tym momencie pora wspomnieć o keynote speakerce, prof. dr hab. Małgorzacie Michel (na zdjęciu tytułowym). Opinia prof. Piotrowski bardzo rezonowała w mojej (myślę, że nie tylko) głowie, w sytuacji, gdy tuż przed holenderską naukowczynią słyszeliśmy (i widzieliśmy zdjęcia) o badaniach prof. Michel nad "niewidzialnymi dziećmi", które z niezamieszkałych ruin między śląskimi familokami przeniosły się do sieci. I o ile na ulicach w końcu znajdowali je - i nieśli pomoc - streetworkerzy, na cyfrowej ulicy już nie tak łatwo znaleźć potrzebujących, którzy często nie zdają sobie z tego nawet sprawy. Albo zdają, ale ze względów rodzinnych, społecznych, czy szeregu innych, mają to - wybaczcie bezpośredniość - gdzieś. I tak jak kiedyś dało się odwieść takiego młodego człowieka od zachowań destrukcyjnych, tak przy mnogości groźnych treści w sieci, może być już za późno.
Przesadzam? Może, ale tylko trochę. Sam edukując rodziców mówię: "Nie demonizujcie internetu", "W sieci jest też bardzo dużo treści wartościowych". Ale teraz drodzy rodzice spójrzcie w lustro i zapytajcie sami siebie:
Czy wiem, co moje dziecko robi w sieci? Czy staram się z nim współuczestniczyć w tych aktywnościach? Czy rozmawiam, co robi w sieci? Czy moja córka/syn wie na co uważać i wie, że zawsze może do mnie przyjść, gdy coś jej/jemu wydaje się "nie tak"? A może po prostu - świadomie lub nie - cieszę się, że mogę odpocząć po pracy, a dziecko "coś tam robi sobie w internetach"?
Nie oceniam, sam staram się być jak najlepszym rodzicem, ale wiem, że ideały nie istnieją. Tym niemniej uważam, że koncepcja prof. Jessiki Piotrowski jest tyleż piękna, co... utopijna. Co zatem robić?
13 powodów Netflixa, 15+ powodów FDDS
W latach 2017-20 w serwisie Netflix pojawiały się kolejne sezony serialu "13 powodów". Jeśli jesteście rodzicami nastolatków i jakimś cudem go nie widzieliście - bardzo polecam. Zarówno Wam, jak i Waszym dzieciom. Tak jakoś wpadł mi do głowy ten serial, gdy Łukasz Wojtasik przedstawił 15 powodów, dla których media społecznościowe powinny być dostępne po 15. roku życia. Polecam lekturę poświęconej im treści na stronie Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, tam przeczytacie też - czy raczej przede wszystkim - jak rozmawiać dzieckiem dlaczego to ważne, by przed tym wiekiem nie miało dostępu do social mediów. To pewne, że dziecko spyta: "Dlaczego?". Kluczowe, byście byli przygotowani na odpowiedź, która ma szansę je przekonać.
Zdrowie psychiczne, bezpieczeństwo (!), rozwój emocji i tożsamości, ryzyko uzależnień, kontakt ze szkodliwymi treściami, wpływ na sen, na utrzymanie koncentracji, no i ta piekielna pętla dopaminowa! Kurczę, ja sam się czasem łapię na kompulsywnym przeglądaniu shortów na YT, czy krótkich filmików na Instagramie! A: mam prawie 50 lat i nie mam TikToka, który metody przyciągania uwagi przede wszystkim młodych ludzi dopracował do perfekcji. Statystyki, którymi podzieliła się Ewa Domańska z NASK-PIB spowodowały, że na głowie resztki włosy stanęły mi dęba:
- Młodzież spędza online średnio 4 godz. i 59 min. w dni powszednie, nawet 80% tego czasu w social media
- 1,4 mln dzieci w wieku 7-12 lat (!!!) korzysta z mediów społecznościowych. To 58%!
- 44,5% nastolatków (badanie Nastolatki 3.0, 2023) ma niską samoocenę, 53,9% odczuwa osamotnienie
Mało? To zobaczcie wyniki badań FDDS (1187 klas, 22103 dzieci w wieku 7-9 lat):
- 66% ma własny smartfon, zazwyczaj z nieograniczonym dostępem do dowolnych treści.
- 50% korzysta z social media, jeśli wliczamy Youtube to ten odsetek rośnie do 83%!
- 23% publikuje w sieci (!) - mówimy o dzieciach 7-9 lat.
- Social media - 21% używa Instagrama, 31% TikToka
- Komunikatory - 35% Messengera, 51% WhatsAppa.
Co więcej, odpowiedzi na pytanie: "Czy zdarzyło Ci się coś niepokojącego w sieci" zadawane dzieciom korzystającym z social media i z komunikatorów oraz niekorzystającym, wskazywały na korelację korzystania z zagrożeniami. Gdy chodzi o media społecznościowe dwukrotnie więcej dzieci miało tego typu sytuacje (62% do 31%), przy komunikatorach nieco mniej (51% do 28%).
Nie jest dobrze. A będzie...
...no właśnie, jak będzie? Prof. Michel podczas swojej prezentacji przytoczyła rozmowę z nastolatką, która w odpowiedzi na zarzuty o to, że młodzi ciągle patrzą w telefony i nie widzą, jak naprawdę wygląda świat, zripostowała:
My doskonale wiemy, jak on wygląda i to przed nim chowamy się w telefonach!
I co, dorośli? Poczuliście się - jak to się w dzisiejszych czasach mawia - "zaorani"? Powtórzę kolejny raz w tym tekście: nie oceniam. Ale namawiam do refleksji. Do zastanowienia się, jak często to my z naszymi dziećmi rozmawiamy o świecie, zamiast pozwalać, by ich opinie kształtowała sieć. Jak często słuchamy tego, co młodzież ma do powiedzenia. Czy dajemy się przekonać, a nie traktujemy z góry? Ile razy mówiliśmy "odłóż wreszcie ten telefon", podnosząc głowę znad własnego smartfona? A może nam też telefon towarzyszy przy posiłku na równi z nożem i widelcem?
Media społecznościowe, czyli algorytmy, emocje i krytyczne myślenie
Czy media społecznościowe są złe? To zależy. Akurat - zaznaczam, to wyłącznie moja prywatna opinia:
Ceterum censeo TikTokem esse delendam
Katon Starszy mawiał co prawda o zniszczeniu Kartaginy, ale - cóż, sami rozumiecie ;) Kluczem w podejściu do mediów społecznościowych jest krytyczne myślenie i świadomość, że to co, w nich widzimy, podsuwają nam algorytmy. I to nasza - rodziców - rola, by dotrzeć z tą wiedzą do młodzieży. Również nauczycieli - jasne - ale nie powinniśmy się w tej materii wyręczać pedagogami. I z jednej strony, co do zasady zgadzam się z podejściem FDDS. Punktem wyjścia powinien być limit wiekowy 15+. Jeśli jednak dobrze spełnimy naszą rodzicielską rolę i wychowamy świadomych młodych ludzi - jestem skłonny przekonać się do "smart verification". Ale też bez przesady - dla 10-latka media społecznościowe to miejsce ZŁE. Do szpiku kości złe.
I mimo wszystko po tegorocznej konferencji jakoś mi średnio optymistycznie. Ja sobie z moimi synami poradzę. Pytanie tylko jak dotrzeć do rodziców, dla których nie jest to takie łatwe.