Odpowiedzialny biznes

Charytatywne bale

Monika Kulik Monika Kulik
22 stycznia 2010
Charytatywne bale

Karnawał to czas zabawy, radości i … balów. Część z nich oprócz zasadniczego celu – dobrej zabawy, niesie też inny – charytatywny. Za nami kolejny już Charytatywny Bal Dziennikarzy, a w najbliższą sobotę zwycięzców Gwiazd Dobroczynności poznamy na wielkim balu charytatywnym.

fot. MWMedia

Zawsze z mieszanymi uczuciami odnosiłam się do tego rodzaju sposobu pozyskiwania środków na cele społeczne – tańce, muzyka, swawole, a po drugiej stronie chore dzieci, biedne rodziny czy domy dziecka.

Ale czy słusznie musimy mieć podział? Czy nie wynika to z pewnego fałszywego przeświadczenia, że zyskiwać może tylko jeden? Co jest złego w tym, ze dobrze się bawimy a przy okazji jeszcze pomagamy.  Jak zauważył JarKen w komenatarzu  z 16.12 – stosujmy zasadę everybody wins.

Zbieranie funduszy na działania charytatywne może mieć rożne formy – do jedynych możemy trafić poprzez poważne analizy, do innych poprzez wzruszające obrazki, a kolejnych do datku zachęci dobra zabawa.  Jest tylko jeden warunek ekonomiczny – zyski muszą być większe niż koszty ;)

 


Odpowiedzialny biznes

W meczu Tajlandia-Dania będą 3 karne

Jarosław Konczak Jarosław Konczak
22 stycznia 2010
W meczu Tajlandia-Dania będą 3 karne

"Zapłacili za 3:0 to bedzie 3:0. Ja jestem uczciwym sędzią" - ten tekst z "Piłkarskiego pokera" chyba pamiętają wszyscy kibice. Jak się okazuje uczciwi sędziowie to nie tylko polska specjalność. Tym razem całą "grupę wrocławską" zawstydził sędzia z Tanzanii. Nawet Tajowie na trybunach śmiali się, że zapłacili za dwa karne i dlatego trzeba było karnego powtórzyć. A że w pierwszym meczu przeciwko Singapurowi był tylko jeden karny, a ostatni mecz dla gospodarzy będzie najważniejszy, stawiam że przeciwko Duńczykom tym razem będą trzy karne, nawet jak faul będzie na środku boiska.

 

Inną formą pomocy gospodarzom może być czerwona karta dla Duńczyka za to że np. szybko biega. Przypomnijmy Peszko dostał czerwoną kartkę, bo .... wolno wstawał. "Nic nie powiedziałem sędziemu - powiedział po meczu Peszko - miałem już przecież żółtą kartę i po faulu po prostu wstawałem, ale sędzia uznał, że za wolno. A jak miałem się zrywać po bolesnym faulu". Inni zawodnicy pytani o sędziego zbywali sprawę śmiechem i nawet się nie denerwowali. W zgodnej ocenie uznali, jednak, że w Polsce spotykali sie z podobnymi arbitrami, więc afrykańskie metody ich nie zaskoczyły. "To, że sędzia będzie stronniczy widziałem już po pierwszym spotkaniu gospodarzy - mówi Franciszek Smuda - dlatego uczulałem zawodników, by uważali w swoim polu karnym i nie dali się sprowokować ani też dyskutować z sędzią. Bo każda taka sytuacja może być wykorzystana przeciwko nam i tak się stało".

Sędzia nie zaskoczył, ale zaskoczyli Tajowie. "Takich słabych gospodarzy się nie spodziewaliśmy. W telewizji wyglądali znacznie lepiej - mówi Smuda - Z drugiej strony według mnie jak na dzisiejszy skład i poziom zgrania zagraliśmy bardzo dobre spotkanie. Widziałem już myśl w tych akcjach. To co przerabialiśmy na treningach dało pierwsze rezultaty i jestem bardzo zawodolony z tych kilku dni, które zmieniły reprezentacje. To pokazuje jak wiele można zrobić na kilku treningach. I gdybyśmy dziś wyszli przeciwko Danii mecz wygladałby zupełnie inaczej. Przyznawał to zresztą sam trener Duńczyków, który mowił mi, że cieszy się, iż Polska wyszła na mecz zmęczona, a nie grała z Danią po kilku trenigach." Wiarę w swoje umiejetności prezentowali też kibice, których na mieszczacym 22 tysiące ludzi obiekcie pojawiło się około 25 tysięcy. Wszyscy chcieli zobaczyć zwycięstwo, bo Polska w ich mediach to ta słabsza europejska drużyna. Trzeba przyznać, że ogłuszający doping i meksykańska fala trzymała się na trybunach dosyć długo i dopiero po trzeciej bramce kibice gospodarzy zaczęli masowo opuszczać trybuny. Ci, którzy zostali, nie żałowali, czerwona kartka dla Peszki i dwa rzuty karne pozwoliły im pójść w miasto z humorem.

Teraz białoczerwonych czeka mecz z Singapurem, który nie ukrywajmy, stoi piłkarsko najwyżej na poziomie San Marino. Choć i z San Marino potrafiliśmy się męczyć, to jednak jako kibic oczekiwałbym raczej efektownego zwycięstwa. I takiego się spodziewam jutro.


Sieć

Objawione cyferki Playa

Wojtek Jabczyński Wojtek Jabczyński
20 stycznia 2010
Objawione cyferki Playa

Po trzech latach dziś po raz pierwszy poznaliśmy częściowe wyniki Playa. Zanim oddam się szczegółom i komentarzom gratuluję konkurentowi, że udało się mu wejść mocno na rynek, zamieszać i nieodwracalnie zmienić go. To z pewnością duży sukces. Teraz dane. Na koniec roku Play miał prawie 3,5 mln klientów. Na papierze to sporo. Pytanie, które narzuca się od razu, ile z kart SIM jest aktywnych biorąc pod uwagę, że w prepaid za 5 zł można mieć 12 miesięczną ważność konta, a i potem pewnie nie są od razu wyłączane. W tym wypadku polityka W3, a zwłaszcza Orange jest zdecydowanie bardziej rygorystyczna. Dlatego, co naprawdę kryje baza Playa tego nie wie nikt. Pozytywna EBIDTA od sierpnia 2009 absolutnie mnie nie dziwi, bo zapracowali na nią zgodnie wszyscy klienci W3 sponsorując Playa dzięki wyjątkowo dużej asymetrii MTR. Zgodnie z oczekiwaniami zdecydowana większość klientów operatora to prepaidowcy, co od razu widać na niższym niż średnia rynkowa zagregowanym ARPU. Czyli żadnych sensacji. Chętnie jednak poznałbym ARPU z samego prepaida. Tak samo, jak z usług niegłosowych czyli np. Play Online. Wysokie nakłady inwestycyjne są zrozumiałe i świadczą, że nasz konkurent mocno inwestuje w sieć, aby szybko wycofać się z drogiego roamingu krajowego. Podsumowując moim zdaniem przed planowaną sprzedażą P4 reklamuje się jako przyzwoita panna na wydaniu z ładnie prezentującym się posagiem. Ale jak to w życiu i małżeństwie diabeł tkwi w szczegółach.

Scroll to Top