Odpowiedzialny biznes

I liga z Orange Sport

Bartosz Nowakowski Bartosz Nowakowski
08 marca 2013
I liga z Orange Sport

Za oknem pogoda raczej na narty, a gdzie tu w piłkę kopać? Jednak terminarz napięty. Dwa tygodnie temu zaczęła Ekstraklasa, a teraz przyszedł czas na I ligę. Pogoda wręcz barowa, dlatego w zaciszu domowym, w kapciach i herbatce z cytrynką warto włączyć Orange Sport i popatrzeć czy na boiskach pojawi się czerwona piłka.

W samo sobotnie popołudnie na kanale Orange Sport możemy podziwiać obecnego lidera. Flota Świnoujście wybierze się na mecz do Grudziądza, aby podjąć miejscową Olimpię. Jak wiadomo mistrz jesieni chcę przekroczyć próg Ekstraklasy. Ale na te salony chętnie wkroczyłaby także Termalica, Cracovia, czy pierwszy klub Zbigniewa Bońka, Zawisza Bydgoszcz.

Do tego wszystkiego odzywa się jeszcze Miedź Legnica, która na kanale Orange Sport w starciu z Bogdanką pojawi się za to w niedzielne popołudnie.

Eocje pierwszej kolejki rundy wiosennej zapowiadają się w śnieżnym zawrocie nader ciekawie. Miejmy nadzieję, że na boiskach zobaczymy mimo wszystko kawałek piłki nożnej zamiast jazdy figurowej.

Jakie emocje czekają nas w Orange Sport podczas tego weekendu. Zobaczcie tutaj.


Bezpieczeństwo

Widzieć wszystko w czasie rzeczywistym

Michał Rosiak Michał Rosiak
07 marca 2013
Widzieć wszystko w czasie rzeczywistym

Wywiad z Ramonem Peypochem, wiceprezesem ds. Business Development McAfee Inc.

 

Jak firma McAfee zapatruje się na rozszerzenie współpracy z Orange Polska?

Orange Polska jest dla nas bez wątpienia strategicznym partnerem, nie tylko w skali Polski, ale również ze względu na to zlokalizowane u Was centra kompetencji w zakresie bezpieczeństwa teleinformatycznego dla całej grupy France Telecom. Rozmiar, z jakim dbacie o bezpieczeństwo, liczba osób, która się nim zajmuje – to naprawdę robi wrażenie. Możemy – i na pewno będziemy – współpracować nie tylko w zakresie marketingu i sprzedaży, ale również w dziedzinie badań i rozwoju. W tej kwestii prowadzimy w McAfee sporo badań i jestem pewien, że ich wyniki będą interesujące również dla Orange Polska.

Na początku ery internetu ludzie chcieli po prostu korzystać z sieci. Teraz – na szczęście – rośnie ich świadomość i w efekcie chcą też, by sieć, z której korzystają, była bezpieczna.

Świat, w którym żyjemy, jest pełen wzajemnych skomunikować w sposób jeszcze niedawno niewyobrażalny. To już nie tylko sprzęt – smartfony, laptopy, komputery stacjonarne – ale także aplikacje, np. media społecznościowe, to wszystko oplata nas olbrzymią siecią wzajemnych połączeń. Dotychczasowa koncepcja skomputeryzowanego przedsiębiorstwa, z odrębną siecią, wyłącznie dedykowanymi aplikacjami, praktycznie już nie istnieje. Teraz możemy raczej mówić o potrzebie zapewnienia, by te wszystkie elementy mogły komunikować się ze sobą i zasobami internetu w sposób bezpieczny. A by tak się działo, nie wystarczy zainstalować jednej „magicznej” aplikacji bezpieczeństwa. Możemy mówić wyłącznie o szerokiej grupie rozwiązań, ściśle ze sobą współpracujących, którymi trzeba objąć wiele odrębnych aspektów, składających się na bezpieczeństwo nowoczesnej korporacji, zarządzanych za pośrednictwem jednej, spójnej platformy.

Kontynuując wątek przeszłości – kiedyś wystarczał nam antywirus, a teraz?

Teraz trzeba mówić o komplementarnym rozwiązaniu, łączącym w sobie  bezpieczeństwo na poziomie sieci – dostarczanie internetu „wyczyszczonego z zagrożeń” – ochronę antyspamową, firewalle, zarządzanie tożsamością, filtrowanie treści, wykrywanie ataków, itd. Najważniejsze jest jednak, by te wszystkie tak teoretycznie odrębne byty okiełznać i korelując zbierane z nich informacji w czasie rzeczywistym, mieć faktyczną kontrolę nad bezpieczeństwem w firmie.

A jak widzi Pan przyszłość bezpieczeństwa w internetowym świecie? Wygramy tę wojnę?

Źli ludzie nie odpoczywają, ciągle wymyślają nowe rozwiązania i tym samym zmuszają specjalistów od bezpieczeństwa do ciągłej pracy, byśmy niezmiennie byli przynajmniej o krok do przodu. Bezpieczeństwo to ciągły proces, wciąż musisz mieć świadomość gdzie zacząłeś, w jakim miejscu jesteś i dokąd chcesz dotrzeć. Jeśli masz na bieżąco dostęp do niezbędnych w tym celu informacji, potrafisz je przeanalizować i na bieżąco zareagować na nawet potencjalne zagrożenia, przestępcy wciąż będą o krok za Tobą.


Odpowiedzialny biznes

Jeden na jednego: turecki arbiter podzielił piłkarski świat

Tomasz Sulewski Tomasz Sulewski
07 marca 2013
Jeden na jednego: turecki arbiter podzielił piłkarski świat

Gra siłowa - tak. Ciosy karate - nie.

Choć spotkanie z udziałem Manchesteru i Realu było jednym z ciekawszych wydarzeń bieżącej edycji Ligi Mistrzów, to pomeczowe rozmowy zdominował temat rzekomej pomyłki tureckiego arbitra, który wyrzucił z boiska piłkarza Czerwonych Diabłów - Naniego.

Gorąca atmosfera doprowadziła nawet do tego, że jeden z fanów Manchesteru jeszcze z Old Trafford powiadomił policję o popełnieniu przestępstwa przez pana Cakira, z czego później musiał się gęsto tłumaczyć, a Alex Ferguson wpadł w furię, jakiej nie powstydziliby się gangsterzy z faweli.

Problem w tym, że faul Naniego był ewidentny, a czerwona kartka słuszna. Tę opinię podzielają bodaj wszyscy eksperci od przepisów gry w piłkę, od polskich - Sławomira Stempniewskiego i Zbigniewa Przesmyckiego, przez organy UEFA, a na niegdysiejszym specu od brutalnej gry Royu Keanie kończąc.

Ktoś powie, że Nani nie widział rywala, ale to niczego nie zmienia. Gdyby zamknął oczy, też by go nie widział, i co wtedy: byłby bezkarny? Zresztą, Krzyśku, naprawdę wierzysz w to, że profesjonalny piłkarz nie orientuje się, kto biega za jego plecami?

Portugalczyk za wysoko uniósł nogę, nadużył agresji i trafił przeciwnika powyżej pasa, co mogło się skończyć bolesną kontuzją, ale na szczęście nic takiego się nie stało - choć to akurat nie powinno mieć znaczenia przy wyborze koloru kartki, wystarczy, że istniało takie ryzyko. Ale co by było, gdyby piłka leciała na wysokości głowy?

Zagranie Naniego było tyleż agresywne, co zwyczajnie bezmyślne, więc „as kier” należał mu się jak psu buda. Krzyśku, to nie sędzia Cakir nie wytrzymał ciśnienia, to Nani zachował się jak troglodyta.

Tomasz Sobczyk

Czerwona kartka dla Naniego to żart

Nie dziwię się, że Sir Alex Ferguson nie przyszedł na konferencję prasową po meczu z Realem. Miał prawo być wkurzony, bo sędzia ewidentnie popełnił gafę wyrzucając Naniego z boiska. Gdybym był na miejscu trenera „Czerwonych Diabłów”, postąpiłbym tak samo.

Za co pomocnik Man Utd wyleciał z boiska? Tylko nie mówcie mi, że za nadmierną agresję w grze. Oglądałem tę sytuację wielokrotnie i ani razu nie dopatrzyłem się brutalności w poczynaniach Naniego. To było zagranie na żółtą kartkę. Maksymalnie!

O jakiej brutalności my w ogóle dyskutujemy. Przecież Portugalczyk nawet nie widział nadbiegającego rywala, więc o celowym faulu nie ma w ogóle mowy. Turecki sędzia po prostu nie wytrzymał ciśnienia i podjął pochopną decyzję. Nawet piłkarze „Królewskich” byli zdziwieni, że arbiter pokazał Naniemu czerwoną kartkę.

Tomku, powołujesz się na ekspertów UEFA, którzy przyznali rację sędziemu. A niby co oni mieli innego powiedzieć. To ja też podam kilka nazwisk - David Moyes, Dietmar Hamann, Gary Lineker, Michael Owen i wielu, wielu innych - oni, podobnie jak ja - są zszokowani decyzją sędziego.

Decyzję, która znacząco wpłynęła na przebieg meczu. Do 56. minuty Manchester United kontrolował przebieg wydarzeń na boisku. Później cały plan Fergusona legł w gruzach i to Real zagra w ćwierćfinale Ligi Mistrzów.

Tomku, wspominasz, że wśród popierających decyzję sędziego znalazł się także Roy Keane. Przypomnę ci, że ten facet zawsze grał na pograniczu faulu i kiedyś z premedytacją złamał rywalowi nogę. Z jego ust te słowa brzmią jak hipokryzja. Hipokryzją na pewno nie jest stwierdzenie, że sędzia w środowy wieczór popełnił wielki błąd..

Krzysztof Smajek

Scroll to Top