Odpowiedzialny biznes

Jeden na jednego: Legia ma mistrza w kieszeni?

Tomasz Sulewski Tomasz Sulewski
14 lutego 2013
Jeden na jednego: Legia ma mistrza w kieszeni?

Jeden Guliwer i rzesza liliputów

Nowy prezes, nowe zwyczaje, nowa kierownik drużyny. W Legii zimą zmieniło się wiele, ale jedno pozostaje bez zmian - oczekiwania kibiców i ambicje piłkarzy.

W biurach Pepsi Areny nikt nawet nie szepcze, że mocne są też Lech i Śląsk, a jeśli w kraju zostanie Nakoulma, to nawet i Górnik. Legia w rundzie rewanżowej ma być po prostu tak sprawna jak szafa grająca wstawiona do gabinetu Bogusława Leśnodorskiego i konsole Playstation wmontowane w krajobraz klubowych korytarzy.

Trudno zresztą spodziewać się innego scenariusza, bo na tle ekstraklasowej szarzyzny mistrzowie jesieni wyglądają - przynajmniej na papierze - jak Guliwer, który za chwilę przejedzie się po rzeszy bezbronnych liliputów.

Ten z Poznania, liliput Lech, wciąż nie może pozbierać się po stracie Stilicia i Rudniewa, choć tego pierwszego chyba uda się w końcu zastąpić; ten z Warszawy rozpadł się w drobny mak na oczach Króla, i prędzej straci kolejnych piłkarzy, niż kimkolwiek wzmocni; ten z Zabrza za chwilę puści największą gwiazdę zespołu; a ten z Wrocławia, chociaż zamknął okno transferowe na cztery spusty, nie jest już tym samym, który sięgał po mistrzostwo pod wodzą trenera Lenczyka. To krajobraz walki o mistrzostwo Polski, a na jego tle Legia - faworyt murowany.

Zimą tylko "Wojskowi" faktycznie się wzmocnili, mają wszelkie argumenty, by wygrać tę ligę, i to w cuglach, a nawet zdominować polskie rozgrywki na lata. O ile nie popełnią błędu z poprzedniego sezonu, ale do tego nie dopuści Jan Urban: „Zagrożenia? To, że wszyscy tytułują nas mistrzami”. Ma rację - tylko Legia może zagrozić Legii, nikt inny nie będzie w stanie.

Krzyśku, cztery punkty przewagi to niewiele, masz rację, ale najpierw musi się znaleźć ktoś, kto te punkty Legii odbierze. Ja nie widzę kandydata. Bądźmy poważni, prędzej Legia podwoi dystans, niż straci dotychczasową przewagę.

Tomasz Sobczyk

W lidze nie ma Guliwera

Nie zamierzam dzielić skóry na niedźwiedziu tuż przed rozpoczęciem rundy wiosennej. Legia na półmetku rozgrywek ma cztery punkty przewagi nad drugim w tabeli Lechem, ale to jeszcze o niczym nie świadczy. Cztery oczka można odrobić w ciągu dwóch kolejek.

Do walki o tytuł powinien włączyć się także Śląsk, który w końcówce rundy jesiennej zaczął punktować i zbliżył się do czołówki. O wskazanie kolejnego kandydata do walki o mistrzostwo jednak się nie pokuszę, bo próżno takiego szukać.

Niby w czubie tabeli jest jeszcze Polonia, ale Ireneusz Król raczej nie myśli o mistrzowskim wyścigu.

Legia na tle ligowej szarzyzny wygląda jak Guliwer?! Hmmm... Tomasz, pomyliłeś chyba Legię z Barceloną. Może i na papierze stołeczny zespół wygląda najlepiej, ale papier nie gra w piłkę. Na dodatek wszystko przyjmie.

Sprawa mistrzostwa powinna rozstrzygnąć się między Legią, Lechem i Śląskiem, ale najgroźniejszym rywalem Legii będzie mimo wszystko… Legia. Spokojnie, do tekstu nie przedostał się chochlik. Ekipa Jana Urbana największy problem może mieć sama ze sobą. Legioniści w zeszłym sezonie mieli tytuł na wyciągnięcie ręki, a mimo to dali się wyprzedzić Śląskowi.

Stołeczny zespół nie zdobył tytułu, ponieważ: 1. legioniści zbyt szybko uwierzyli w swoje siły i zlekceważyli rywali 2. nie wytrzymali presji. W tym sezonie może być podobnie, dlatego koronowanie Legii tuż przed startem ligi wiosennej nie ma sensu i jest lekceważące w stosunku do Lecha i Śląska.

Tomasz, piszesz, że Legia w zimowym okienku się wzmocniła. Pytam, gdzie widzisz te wzmocnienia? Brzyski i Bereszyński to tylko uzupełnienie kadry. Wkładam twój argument między bajki i powtarzam jeszcze raz - sprawa tytułu jest otwarta, bo w lidze Guliwera nie widać.

Krzysztof Smajek


Bezpieczeństwo

Walentynki – żniwa dla kwiaciarzy, jubilerów i… cyber-przestępców

Michał Rosiak Michał Rosiak
14 lutego 2013
Walentynki – żniwa dla kwiaciarzy, jubilerów i… cyber-przestępców

Pewnie spora część z Was przeczyta ten wpis jutro, bowiem dziś, zgodnie z nowo nabytą tradycją zza oceanu, spędzi popołudnie i wieczór z „drugą połową”. Nie zapomnijcie jednak, że Wasz romantyczny nastrój może także uczynić Was bardziej podatnymi na ataki cyberprzestępców. Dla nich ogólnoświatowe święto to znakomita okazja na rozłożenie sieci na – wybaczcie bolesną prawdę – naiwnych i niefrasobliwych.

Może część Czytelników się ze mną nie zgodzi, ale dla mnie Walentynki to „święto” przede wszystkim merkantylne. Nie wnikając w sensowność wyznawania najbliższej osobie miłości „bardziej” przez jeden dzień w roku, skupmy się na okazjach, którymi tego dnia bombardują nas sprzedawcy. Ci off-line to mniejszy problem, najwyżej wiedzeni uczuciem kupimy coś, czego za diabła nie potrzebujemy i odżałujemy parę wydanych groszy.

Gorzej w przypadku, gdy skusimy się na „okazję” w sieci. Oczywiście nie wykluczam, że można trafić na takie prawdziwe, tym niemniej jest pewien poziom poniżej którego sprzedawcy najzwyczajniej w świecie zejść się nie opłaca. Wtedy, jeśli dostaliśmy taką ofertę mailem, za pośrednictwem komunikatora, czy poprzez stronę WWW, powinna się nam zapalić czerwona lampka...

Na co zatem zwracać uwagę? Na pewno nigdy nie otwierać załączników, ani nie otwierać budzących choćby minimum podejrzenia linków. Jeśli bardzo nam zależy, można najechać kursorem nad link, kliknąć prawym przyciskiem myszy, skopiować link i wkleić go na opisywanej już przeze mnie kilkakrotnie witrynie URL Void. Nie zaznaczajcie linku, widocznego na ekranie, bowiem może to być „zmyłka”, zaś faktyczne łącze, uzyskiwane we wspomniany wcześniej sposób, może prowadzić pod zupełnie inny adres. W efekcie „okazja” może nas kosztować przejęcie naszego komputera przez przestępców i – w najlepszym przypadku – użycie jego mocy obliczeniowej do niecnych celów, bądź nawet stratą pieniędzy z naszego konta bankowego. Oczywiście to nie tylko problem Walentynek, ale wszystkich popularnych świąt, wielkich imprez, czy zdarzeń istotnych na światową lub lokalną skalę.

Jak mawiał Rudyard Kipling, „Nie ma czegoś takiego jak darmowy lunch”. W jego czasach znaczenie było jak najbardziej dosłowne, gdy w XIX wieku w osławionych przez Holywood Saloonach doprawiano jedzenie tak olbrzymią ilością soli, że trzeba było je popić kilkoma kuflami piwa. W dzisiejszym, cyfrowym świecie straty mogą okazać się znacznie większe.


Oferta

Sony Xperia Z do przetestowania i zdobycia

Wojtek Jabczyński Wojtek Jabczyński
14 lutego 2013
Sony Xperia Z do przetestowania i zdobycia

Ruszyliśmy z kolejnym konkursem „Testuj z Orange”. To już dziesiąty raz, kiedy prosimy Was o sprawdzenie smartfonów z możliwością ich zdobycia na zawsze. Tym razem w Wasze ręce oddajemy ekluzywny Sony Xperia Z, wyposażony dodatkowo w Deezer`a i Telewizję Tu i Tam. To gorący towar, bo w naszej ofercie urządzenie dopiero pojawi się w marcu. Jednym zdaniem będziecie mieli, co sprawdzać. Reguły konkursu takie same jak zawsze, najpierw wybieramy 20 testerów, potem 10 najlepszych zatrzyma smartfona na zawsze. Tutaj możecie się zarejestrować i poznać regulamin. Powodzenia.

24c4c2afab9dbb16e9296d5b6940b80ab7e

Scroll to Top