Jeden Guliwer i rzesza liliputów
Nowy prezes, nowe zwyczaje, nowa kierownik drużyny. W Legii zimą zmieniło się wiele, ale jedno pozostaje bez zmian - oczekiwania kibiców i ambicje piłkarzy.
W biurach Pepsi Areny nikt nawet nie szepcze, że mocne są też Lech i Śląsk, a jeśli w kraju zostanie Nakoulma, to nawet i Górnik. Legia w rundzie rewanżowej ma być po prostu tak sprawna jak szafa grająca wstawiona do gabinetu Bogusława Leśnodorskiego i konsole Playstation wmontowane w krajobraz klubowych korytarzy.
Trudno zresztą spodziewać się innego scenariusza, bo na tle ekstraklasowej szarzyzny mistrzowie jesieni wyglądają - przynajmniej na papierze - jak Guliwer, który za chwilę przejedzie się po rzeszy bezbronnych liliputów.
Ten z Poznania, liliput Lech, wciąż nie może pozbierać się po stracie Stilicia i Rudniewa, choć tego pierwszego chyba uda się w końcu zastąpić; ten z Warszawy rozpadł się w drobny mak na oczach Króla, i prędzej straci kolejnych piłkarzy, niż kimkolwiek wzmocni; ten z Zabrza za chwilę puści największą gwiazdę zespołu; a ten z Wrocławia, chociaż zamknął okno transferowe na cztery spusty, nie jest już tym samym, który sięgał po mistrzostwo pod wodzą trenera Lenczyka. To krajobraz walki o mistrzostwo Polski, a na jego tle Legia - faworyt murowany.
Zimą tylko "Wojskowi" faktycznie się wzmocnili, mają wszelkie argumenty, by wygrać tę ligę, i to w cuglach, a nawet zdominować polskie rozgrywki na lata. O ile nie popełnią błędu z poprzedniego sezonu, ale do tego nie dopuści Jan Urban: „Zagrożenia? To, że wszyscy tytułują nas mistrzami”. Ma rację - tylko Legia może zagrozić Legii, nikt inny nie będzie w stanie.
Krzyśku, cztery punkty przewagi to niewiele, masz rację, ale najpierw musi się znaleźć ktoś, kto te punkty Legii odbierze. Ja nie widzę kandydata. Bądźmy poważni, prędzej Legia podwoi dystans, niż straci dotychczasową przewagę.
Tomasz Sobczyk
W lidze nie ma Guliwera
Nie zamierzam dzielić skóry na niedźwiedziu tuż przed rozpoczęciem rundy wiosennej. Legia na półmetku rozgrywek ma cztery punkty przewagi nad drugim w tabeli Lechem, ale to jeszcze o niczym nie świadczy. Cztery oczka można odrobić w ciągu dwóch kolejek.
Do walki o tytuł powinien włączyć się także Śląsk, który w końcówce rundy jesiennej zaczął punktować i zbliżył się do czołówki. O wskazanie kolejnego kandydata do walki o mistrzostwo jednak się nie pokuszę, bo próżno takiego szukać.
Niby w czubie tabeli jest jeszcze Polonia, ale Ireneusz Król raczej nie myśli o mistrzowskim wyścigu.
Legia na tle ligowej szarzyzny wygląda jak Guliwer?! Hmmm... Tomasz, pomyliłeś chyba Legię z Barceloną. Może i na papierze stołeczny zespół wygląda najlepiej, ale papier nie gra w piłkę. Na dodatek wszystko przyjmie.
Sprawa mistrzostwa powinna rozstrzygnąć się między Legią, Lechem i Śląskiem, ale najgroźniejszym rywalem Legii będzie mimo wszystko… Legia. Spokojnie, do tekstu nie przedostał się chochlik. Ekipa Jana Urbana największy problem może mieć sama ze sobą. Legioniści w zeszłym sezonie mieli tytuł na wyciągnięcie ręki, a mimo to dali się wyprzedzić Śląskowi.
Stołeczny zespół nie zdobył tytułu, ponieważ: 1. legioniści zbyt szybko uwierzyli w swoje siły i zlekceważyli rywali 2. nie wytrzymali presji. W tym sezonie może być podobnie, dlatego koronowanie Legii tuż przed startem ligi wiosennej nie ma sensu i jest lekceważące w stosunku do Lecha i Śląska.
Tomasz, piszesz, że Legia w zimowym okienku się wzmocniła. Pytam, gdzie widzisz te wzmocnienia? Brzyski i Bereszyński to tylko uzupełnienie kadry. Wkładam twój argument między bajki i powtarzam jeszcze raz - sprawa tytułu jest otwarta, bo w lidze Guliwera nie widać.
Krzysztof Smajek