Sieć

Mamy awarię, przepraszamy

Wojtek Jabczyński Wojtek Jabczyński
21 grudnia 2010
Mamy awarię, przepraszamy

Pogoda dała się nam poważnie we znaki i niestety mamy awarię w sieci Orange. Jak mi przekazali technicy kłopoty mają głównie osoby dzwoniące do innych sieci i posiadające prepaidy. Nie znam jeszcze szczegółowych przyczyn. Walczymy, aby jak najszybciej usunąć problemy. Bardzo proszę o cierpliwość i przepraszam za niedogodności.

Update godz. 21.05: Przywróciliśmy 95 proc. ruchu. Nadal są kłopoty z wysyłaniem SMS-ów przez klientów prepaid.

Update godz. 21.40: Właśnie dostałem informację, że awaria została usunięta.


Odpowiedzialny biznes

Zasady są po to, aby…

Bartosz Nowakowski Bartosz Nowakowski
21 grudnia 2010
Zasady są po to, aby…

Można odnieść wrażenie, że im bardziej zawiłe zasady danej dyscypliny sportowej, tym większe zniechęcenie kibiców. Dziś sport musi być szybki, efektowny, trzymający w napięciu i jak najprostszy w zrozumieniu. Brak którejkolwiek cechy, skreśla możliwości na masową popularność.

Skoki w nieznane

Od początku tego sezonu, w skokach narciarskich na stałe zagościły nowe zasady oceniania. Średnia noty wyliczana jest za pomocą specjalnie rozmieszczonych fotokomórek na skoczni. Mierzona jest siła wiatru i na tej bazie wyliczany zostaje współczynnik. Polska Agencja Prasowa podała przykład wyliczeń noty według nowych zasad:

„Skoczek wylądował na 119,5 metrze, na skoczni HS-130 przy wietrze 1,55 m/s skierowanym w plecy. Według przygotowanego wzoru do jego wyniku zostanie dodane 7,28 m, po zaokrągleniu - 7,5 m. Ostatecznie zawodnikowi zostaje zaliczona odległość 127 m. Przy korzystnym wietrze, pod narty, od rzeczywistej odległości skoku odejmuje się metry”.

Co to oznacza dla przeciętnego kibica, który zasiada przed telewizorem, aby obejrzeć konkurs? Po oddaniu skoku przez zawodnika, sympatyk skoków musi poczekać moment na wszelkie obliczenia komputera, bo sam nie jest w stanie obliczyć tych skomplikowanych wzorów tak szybko w pamięci. Poza tym, nie posiada też wszystkich danych, ponieważ średnia siła wiatru musi być wyliczona przez owe fotokomórki. I tu zaczynają się schody. Pomimo, że skoczek, załóżmy, osiągnął najdalszą odległość wcale nie musi objąć prowadzenia. To musi zweryfikować wiatr, a raczej te rozmieszczone fotokomórki. Według Waltera Hofera taki system doprowadzi do sprawiedliwego oceniania.

Tombakowa zasada

Na ubiegłorocznych klubowych mistrzostwach świata w siatkówce, pozwolono sobie na pewne eksperymenty w zasadach gry. „Złota formuła”, bo tak nazwano innowację, zakładała, że po odbiorze zagrywki, nie wolno atakować z pierwszej linii. Turniej miał być głównym sprawdzianem dla nowej zasady. Jednak „złota formuła” nie została mile przyjęta i ostatecznie z niej zrezygnowano. Najwidoczniej nie poprawiło to efektowności gry. A przecież wcześniejsze zmiany wydłużenia seta do 25 punktów, znacznie zmieniły obraz siatkówki.

Konserwatywne podejście

Z dużą niechęcią do zmian w zasadach podchodzi Międzynarodowa Federacja Piłkarska. Pomimo, że napór z różnych stron bywa znaczący, organizacja jest nieugięta. Chodzi oczywiście o powtórki wideo, które mógłby weryfikować niejasne sytuacje na boisku. Konserwatyzm FIFA jest podobny do konserwatyzmu watykańskiego. Dla prób wprowadza się więcej arbitrów lecz to nie  zmienia faktu, że człowiek nie jest nieomylny. I na ten argument powołują się prominenci FIFA, twierdząc, że od początków dyscypliny sędzią był człowiek i nie można tego zmieniać. Mało przekonujące są pozytywne efekty z innych dyscyplin. W hokeju, przy niejasnej sytuacji główny sędzia konsultuje się z sędzią, który weryfikuje powtórki wideo. W tenisie ziemnym system fotokomórek "hawk eye", zmienił sytuacje w niejednym meczu. Zastanawiające jest, że dla FIFA tylko zasady, dotyczące gry pozostają nietykalne. Przecież piłka nożna przez lata zmienia się diametralnie. Firmy wymyślają nowe technologię do tworzenia piłek i sprzętu (choćby butów), a wszystko to w dobie szybszej i efektownej dla oka gry. W takim razie czemu konserwatywne podejście nie obejmuje całości? Skoro od początku sędziuje człowiek, to czas może powrócić do skórzanej piłki "biedronka"? Choć historia futbolu wspomina jeszcze o piłkach z jelita.

W każdym razie, chyba rację miał Alfred Adler wypowiadając słowa: "Łatwiej jest walczyć o zasady, niż żyć zgodnie z nimi".


Rozrywka

Szał marketingowych maskotek

Wojtek Jabczyński Wojtek Jabczyński
21 grudnia 2010
Szał marketingowych maskotek

Przedświątecznie szukałem na Allegro pierwszego sezonu Ally McBeal i przy okazji wstukałem w wyszukiwarkę Serce i Rozum, czyli nasze sztandarowe maskotki. Mocno się zdziwiłem, bo aby je zdobyć musiałbym zapłacić więcej niż za box DVD z wyczynami zabawnej prawniczki i jej znajomych. Koszt zestawu pluszaków to 100-250 zł (osobno taniej, ale aby rozdzierać taką parę musiałbym nie mieć serca). Poszedłem dalej tropem marketingowych postaci. Pan Pikuś od 33 do 169 zł. Mały Głód 10-100 zł. Marketingowcy to naprawdę mają siłę przebicia. Z drugiej strony postacie są naprawdę słodkie, a wspomagane reklamą stają się obiektem pożądania nie tylko przez dzieci. Sam dostaję po kilka e-maili w tygodniu z prośbą o Serce i Rozum. Dlatego z zaczarowanej szafy rzecznika szybko zniknęły zapasy. Teraz nie mam nawet żelaznej rezerwy. Dla fanów dobra wiadomość jest taka, że Serce i Rozum w ilościach hurtowych produkuje się w Chinach, a do Polski powinny dotrzeć na przełomie stycznia i lutego. Mamy już parę sprytnych pomysłów, jak potem trafią do naszych klientów neo. Myślę również, że uda mi się podebrać kilka sztuk dla czytelników bloga.

serce-rozum-glod-pikus.jpg

Scroll to Top