
Właśnie tytułowa wypowiedź prof. Jacka Pyżalskiego najbardziej wbiła mi się w pamięć podczas 12. konferencji Safer Internet. Przez te wszystkie lata (a konferencję o bezpieczeństwie dzieci i młodzieży w internecie odwiedziłem już 9. raz) wyraźnie widać przesunięcie środka ciężkości z sieciowych zagrożeń, na współpracę, partnerstwo i działanie w internecie wspólnie z dziećmi. Czyżby wreszcie "zły" internet został odczarowany?
Gwiazda w klasie
Ciekawym doświadczeniem okazały się być wyniki badań pod kierownictwem prof. Pyżalskiego właśnie, w których przebadano przeszło setkę osób w wieku 13-18 lat, wykorzystujących internet w sposób określany jako "ponadprzeciętny". Chodzi przede wszystkim o sieciowych twórców, którzy mimo młodego wieku gromadzą wokół siebie nawet kilkusettysięczne społeczności. Kiedyś "ryzykiem" dla nauczyciela mogło być najwyżej to, że do jego klasy trafi dziecko "kogoś znanego". Teraz może się okazać, że w ławce siedzi młody człowiek, którego zna cała nastoletnia Polska.
Wyniki badań pozytywnie mnie zaskoczyły. Większość z młodzieży do "wzięcia się za siebie" zmotywowali rówieśnicy, bądź po prostu chęć samokształcenia i ekspresji. Znaczna większość z nich wie czego chce, zachowuje się profesjonalnie w sieci i poza nią, mając świadomość, że za popularnością idzie odpowiedzialność. A w centrum wszystkiego jest dla nich człowiek. Mocne słowa w ustach trzynastolatka, nieprawdaż?
Baw się ze mną, nie ze smartfonem
Wiedzieliście, że niedawno w Niemczech odbyła się manifestacja... dzieci w wieku wczesnoszkolnym, gdzie 70 maluchów niosło transparenty z takim przekazem, jak w powyższym śródtytule? Mnie to trochę - wybaczcie kolokwializm - zryło beret, między innymi dlatego, że sam nie rzuciłbym pierwszy kamieniem, mnie też zdarza się "uciekać w telefon". 80% dzieci w wieku przedszkolnym dostaje po prostu tablet "na odwal się", bo chcemy mieć więcej czasu dla siebie. Gdy dziwimy się potem, że dziecko nie ma z nami kontaktu, zastanówmy się co było przedtem? W większości przypadków jest jeszcze czas, by zamiast poświęcać się telefonom, ustalić w domu, że każdego dnia pewien czas poświęcamy sobie. Włączamy "tryb offline". Lada moment rozpocznie się kampania społeczna firmowana przez NASK, Fundację Dajemy Dzieciom Siłę i Fundację Orange, sugerująca podjęcie 48-godzinnego "wyzwania offline". Kto jest gotów na 48-godzinny cyfrowy detoks? To tylko dwa dni! Ja zbieram siły i myślę, że jeśli mam się wymądrzać, jak bardzo to pomaga, to muszę po prostu zacząć od siebie. Ale wiem, że łatwo nie będzie. Ale to naprawdę potrzebne, szczególnie w świetle badań, wskazujących, że dla 61% młodzieży smartfon jest sposobem na... zabijanie nudy. A to oznacza, że nie mając go pod ręką, mogliby sięgnąć po jakieś aktywności offline!
Internet po wielekroć niebezpieczny
Sporo czasu poświęcono podczas konferencji mediom społecznościowym, podkreślając potencjalnie związane z nimi ryzyka (o plusach tym razem tylko napomykając). Choćby kwestie prywatności - w dużych serwisach dotarcie do ustawień prywatności potrafi zająć nawet 30(!) kliknięć, do akceptacji warunków postawionych przez dostawcę wystarczy jeden. Anglojęzyczni określają to jakże trafnym mianem "deceived by design". Efekt profilowania widać najlepiej, gdy zalogujemy się na znaną nam stronę w trybie anonimowym i często zobaczymy kopletnie inne treści! Jakie? Jak pokazuje doświadczenie, coraz częściej nieprawdziwe, takie, które mogą wpłynąć na nasze poglądy, a w efekcie nawet na wyniki wyborów... Korzystanie z mediów społecznościowych to również ryzyko, które we wstrząsający chwilami sposób pokazał Michał Marańda z dyzurnet.pl. Człowiek-skała, biorąc pod uwagę, że to do niego głównie trafiają materiały, dotyczące seksualnego wykorzystywania nieletnich. Nastolatki mniej lub bardziej świadomie kuszące niekoniecznie równolatków w absolutnie niedwuznacznych serwisach, a to wszystko okraszone niewybrednymi komentarzami sugerującymi, że oglądający chcą zobaczyć więcej. Cóż - ja chciałbym to raczej od-zobaczyć...
Nie jest dobrze...
...ale czy kiedykolwiek było? Na pewno krzepiące jest to, że rodzice chętnie rozmawiają z badaczami, nawet, gdy chodzi o długi, półtoragodzinny wywiad, za który nikt im nie zapłaci. Widać różnice - przynajmniej z punktu widzenia rodzica - w podejściu do dzieci 9-12 i 13-17 lat, gdzie faktycznie tym młodszym wolno wyraźnie mniej. Rodzice są świadomi zagrożeń, ale nie demonizują już wpływu sieci, zależy im po prostu na tym, by dzieciom pomóc.
Może nie będzie aż tak źle?
Komentarze
Wszystko co dobre kiedyś zaczyna szkodzić ;p Internet miał stać się dobrem powszechnymi i się nim oczywiście stał, ale przyniósł że sobą ogromne zagrożenie dla naszego bezpieczeństwa, a naweyt uważam że życia.
OdpowiedzTrzeba znać umiar, również w korzystaniu z sieci.
Odpowiedz