;

Oferta

Oferta tygodnia: Samsung Galaxy S10+ aż 900 zł taniej (3)

Marta Krajewska

24 maja 2019

Oferta tygodnia: Samsung Galaxy S10+ aż 900 zł taniej
3

W Orange trwa seria bardzo dobrych promocji na smartfony marki Samsung. Po super obniżce na Samsung Galaxy S10, o której możecie przeczytać na blogu, przyszła pora na starszego brata z rodziny S10, czyli Samsung Galaxy S10+. Teraz, w promocji tygodnia możecie go mieć 816 zł taniej w Planie Mobilnym 55 i nawet 936 zł taniej w Planie Mobilnym 75  i Orange Love Extra.

Przy wyborze Planu Mobilnego 55 na 24 miesiące, rata za telefon wynosi 190,99 zł/mc, zamiast 225 zł. W Planie Mobilnym 75 rata spada do 180 zł/mc (zamiast 219 zł), podobnie w Orange Love Extra.

Promocja potrwa jeszcze 5 dni, do przyszłego czwartku, 30 maja br. Szczegóły znajdziecie tutaj: Oferta tygodnia w Orange

Czy warto zainteresować się tym modelem? Sprawdziłam to dla was, zobaczcie.

Udostępnij: Oferta tygodnia: Samsung Galaxy S10+ aż 900 zł taniej
podaj nick
komentarz jest wymagany
Please prove you are human by selecting the Flag. wybierz ikonę
proszę zaznaczyć zgodę

Komentarze

  • komentarz
    pablo_ck 00:01 25-05-2019
    Chyba teraz Samsung zyska na kryzysie związanym z Huawei. A jaka jest strona Orange w tej sprawie - czy wycofacie się że sprzedaży sprzętu z logo Huawei?
    Odpowiedz
    • komentarz
      Marta Cieślak-Krajewska 12:08 27-05-2019
      pablo, Orange oferuje klientom smartfony wielu marek,w tym Huawei - to się nie zmieni. Obecni klienci Orange, użytkownicy urządzeń Huawei, będą nadal korzystać ze wsparcia i dostępu do istniejących obecnie usług Google.
      Odpowiedz
      • komentarz
        pablo_ck 00:44 28-05-2019
        Dziękuję Marto za odpowiedź. A co z nowymi smartfonami Huawei? P30 Pro został usunięty z listy na android.com - czy Was jako operatora to nie martwi? Dla mnie jest to smartfon nr 1. Ale....mam przeczucia ze Donald Trump strzelił Huaweiowi prosto w serce i że będzie to koniec tej marki smartfonów. Oby nie - bo Huawei zapracował sobie sumienną pracą na miano lidera.
        Odpowiedz

;

Odpowiedzialny biznes

To co wymyśliłem ma sens, mimo, że jest trochę szalone (2)

Bartłomiej Kuczyński

24 maja 2019

To co wymyśliłem ma sens, mimo, że jest trochę szalone
2
Wiecie, że FabLab to miejsce, w którym powstają odlotowe rzeczy. Jednak ta bije rekordy niezwykłości. Obserwujemy finisz pracy nad organami z…. rur kupionych w markecie budowlanym. Przeczytajcie moją rozmowę z Piotrkiem Pobłockim, muzykiem, który je stworzył.
Skąd pomysł na takie organy?

Oj, to dość długa historia. Wszystko zaczęło się dobre kilka lat temu. Uczciwie muszę przyznać, że pomysłodawcą całego przedsięwzięcia był mój ojciec. Idea, by spróbować zbudować piszczałkę organową z rury PCW pojawiała się dość często, szczególnie podczas wizyt w marketach budowlanych. Jednak nigdy nie podchodziłem do tego na serio, bardziej na zasadzie: no kiedyś można by sprawdzić czy to zadziała.

Trochę szalona idea.

Tak. Ale przyszedł dzień, kiedy to do mojego pokoju wszedł ojciec i tajemniczo rzekł: „nie uwierzysz, chodź – posłuchaj”. Zrobił to! Zbudował malutką piszczałkę z rurki hydraulicznej. Byłem w szoku. To na prawdę brzmiało dobrze! Dalej zadziałała moja duma, przecież nie mogę być gorszy – zbudowałem kilka piszczałek. I tak dalej, i tak dalej.. aż do pełnego instrumentu. Teraz organy to w sumie 61 piszczałek o długościach od kilku centymetrów aż do 2,5 metra!

Czy udało się wystąpić z nimi publicznie?

Większość przygody i dotychczasowych sukcesów związanych z budową tego instrumentu miała miejsce w Trójmieście. Wziąłem udział w konkursie na najlepszy biznesplan w Gdyni, gdzie zająłem czwarte miejsce. Uważam to za niecodzienny sukces, zagrałem też na żywo w czasie gali finałowej. Oczywiście samych występów było więcej, kilka wystąpień w lokalnych mediach, trochę drobnych, kameralnych koncertów. Na YT można obejrzeć dość leciwe już (niestety) produkcje, które mimo wszystko całkiem nieźle oddają klimat i brzmienie instrumentu.

Jakie były dalsze losy organów?

W międzyczasie przeprowadziłem się do Warszawy, gdzie współtworzę FabLab powered by Orange. Organy czekały na swój czas, niszczejąc. Z tyłu głowy jednak cały czas tliła się myśl: a gdyby tak zrobić wszystko od początku, na porządnie? Wykorzystać sprzęt, wiedzę i technologię którą zdobyłem przez te kilka lat i zbudować instrument, który będzie jedynym, niepowtarzalnym projektem na skalę światową! Tak też się stało. W miejsce zniszczonych elementów, stworzyłem z najwyższą starannością i precyzją nowe. Do pracy zaprzągłem frezarki CNC i plotery laserowe, wiele elementów zostało wykonanych na wysokiej jakości drukarkach 3D. Chcę tworzyć instrument, który zachwyci nie tylko oryginalnością, brzmieniem ale i designem. Obecnie prace są na ostatniej prostej, pierwsze piszczałki już grają, elektronika działa i wszystko wskazuje na to, że jeszcze latem całość będzie gotowa do zaprezentowania światu. Będą to prawdziwe Organy PCW 2.0.

No dobrze, ale… PCW?

I tu właśnie tkwi sekret tego instrumentu. Od samego początku przyświecała mi idea, by zbudować instrument, który wyróżni się spośród setek tysięcy innych organów na całym świecie. Organmistrzostwo to dość konserwatywny fach. Wiele rozwiązań funkcjonuje tu od wieków. Ja trochę na przekór, do tego i przyszłych instrumentów chciałbym implementować coraz więcej współczesnych rozwiązań technologicznych. Aktualnie organy PCW nie tylko w pełni obsługują standard MIDI, potrafią też grać same, a obsługiwane się z poziomu dowolnego smartfona.

Organmistrzowie, lutnicy i inni twórcy instrumentów prześcigają się w doborze szlachetnych materiałów, a tutaj – rury z marketu budowlanego… Jak to daje efekt?

Materiał zdecydowanie pomaga w dobrym brzmieniu. Są na świecie organy, które wyposażone są w szklane, a nawet papierowe piszczałki. Czemu więc nie spróbować plastiku?

Pamiętam, jak kiedyś w pracowni w Gdyni odwiedził mnie jeden z wybitniejszych muzyków klasycznych w Polsce, świetny organista. Gdy zobaczył, co zmajstrowałem, najpierw ledwo stłumił śmiech, ale powstrzymał się od komentarza do zagrania pierwszego akordu. Potem zagrał kolejny. I jeszcze następne. Ciężko było go oderwać od instrumentu, co dla mnie było najlepszym dowodem na to, że to co wymyśliłem ma sens, mimo, że jest trochę szalone. Później wielu innych muzyków grało na tym instrumencie, każdy coś dodał od siebie, co finalnie pozwoli mi stworzyć możliwie jak najlepszy produkt.

Jak działają Twoje organy i czym różnią się od klasycznego instrumentu?

Zasada działania u podstaw nie różni się bardzo od innych organów piszczałkowych. Przede wszystkim dmuchawa. To ona napełnia instrument powietrzem, które jest źródłem dźwięku. Powietrze to, przechodząc przez urządzenia stabilizujące ciśnienie, dostaje się do skrzyń, na których ustawione są piszczałki. To tak zwane wiatrownice. W nich zamontowane są elektromagnesy – urządzenia, które pod wpływem prądu otwierają się lub zamykają, umożliwiając wylot powietrza z wiatrownicy do konkretnej piszczałki. Cała magia tkwi jednak w elektronice sterującej pracą elektromagnesów. Dzięki wielu mikroprocesorom możliwe jest podłączenie do instrumentu dowolnej klawiatury MIDI, za pomocą której możemy od razu zacząć grać. Organy generują także swoją stronę internetową. Możemy z niej sterować całym instrumentem – od jego włączenia, przez wybór odpowiedniej kombinacji brzmieniowej aż po automatyczne odtwarzanie muzyki. Nie trzeba nawet instalować żadnej dodatkowej apki.

Co wydaje Ci się największą innowacją?

W sumie ta ostatnia funkcja, czyli odtwarzanie muzyki podoba mi się najbardziej. Chciałbym, aby organy te dawały radość z obcowania z muzyką nie tylko tym, którzy mają się za pan brat z klawiaturą muzyczną. Wystarczy wybrać interesujący nas utwór, a organy same zagrają dla nas dokładnie to, na co mamy ochotę.

Jakieś plany na rozwój?

Pomysły na nowe rozwiązania pojawiają mi się właściwie na każdym kroku, jednak na razie chcę doprowadzić instrument do gotowej formy. Dopiero później przyjdzie czas na kolejne eksperymenty i modyfikacje. Z doświadczenia wiem, że każda, nawet z pozoru najprostsza rzecz, wymaga wielu dni, czasem nawet miesięcy pracy.
Gotowy instrument planuję wystawić na sprzedaż, aby pozyskane w ten sposób środki przeznaczyć na dalsze prace nad rozwojem innowacji w budownictwie organowym.

Czy można zobaczyć je osobiście?

Oczywiście! Trzeba jednak mieć na uwadze, że instrument cały czas powstaje, a jego finalna forma gotowa będzie w okolicach wakacji. To wtedy będzie można w pełni cieszyć się jego brzmieniem. Wszystkich zainteresowanych tematem zapraszam serdecznie do pracowni FabLab powered by Orange w Warszawie, przy ulicy Twardej 14/16, gdzie organy powstają i nabierają kształtów.

Dziękuję! Powodzenia w doprowadzeniu dzieła do końca 🙂
Udostępnij: To co wymyśliłem ma sens, mimo, że jest trochę szalone
podaj nick
komentarz jest wymagany
Please prove you are human by selecting the Key. wybierz ikonę
proszę zaznaczyć zgodę

Komentarze

  • komentarz
    tata 23:40 24-05-2019
    Niewiarygodne, super sprawa! Trzymam kciuki za powodzenie projektu :)
    Odpowiedz
  • komentarz
    pablo_ck 00:19 25-05-2019
    Pomysł mega. Osobiście lubię muzykę organową, czekamy na finalny produkt. Osobiście źyczę samych sukcesów :)
    Odpowiedz

;

Bezpieczeństwo

Ludzie i sprzęt to nie wszystko (2)

Michał Rosiak

23 maja 2019

Ludzie i sprzęt to nie wszystko
2

Znacie wzorzec hollywoodzkiego „hakiera”? Zazwyczaj to koleś (no chyba, że Lisbeth Salander) w brudnej powyciąganej bluzie, obłożony pudełkami z pizzą, włamujący się z szybkością zawodowej maszynistki i równie błyskawicznie „uciekający” wirtualną autostradą z danymi ofiary. Cóż – statystyki (np. Verizon Data Breach Investigation Report) wskazują, że jest, hmmm, „nieco” inaczej. O ile samo włamanie to najczęściej kwestia minut (choć zdarzają się też dni), to eksfiltracja danych potrafi trwać tygodniami, zaś wykrycie włamania to najczęście kwestia miesięcy, lub… lat!

Reklama nieco złośliwa

Przypomniałem sobie tematykę z leadu, gdy trafiłem na informację o włamaniu na stronę dla subskrybentów magazynu Forbes, gdzie przestępcy zainstalowali złośliwy kod, wykradający dane kart płatniczych. Wystarczyło – w sposób znany rzecz jasna wyłącznie przestępcom – wrzucić tam mały kawałek JavaScriptu, który dyskretnie przesyłał dane kart płatniczych do osób innych, niż planowali to ich właściciele. Niby nic takiego – dobra, specjalnie przesadzam, to dalekie od „nic takiego”, szczególnie dla subskrybentów Forbesa – ale nie to jest w całej historii najważniejsze.

Otóż badacz cyberbezpieczeństwa Troy Mursch wykrył infekcję malwarem Magecart na stronie gazety ok. 4 w nocy czasu uniwersalnego (UTC),

zaś witryna służąca dokonywaniu płatności zniknęła z sieci… 10 godzin później. Co działo się przez ten czas? Cóż – Mursch pisał na każdy dostępny w sieci adres e-mail wydawcy, na security@forbes.com który okazał się nie istnieć, nawet pisał do właściciela domeny. Efekt? Następnego dnia wciąż czekał na jakąkolwiek odpowiedź, informacje, czy podziękowania. Badacze podejrzewają, że Forbes padł ofiarą włamania do jednej z sieci, serwujących reklamy na stronach, a w tej sytuacji liczba potencjalnych ofiar może być naprawdę duża (choć oczywiście oficjalnie nikt nie mówi o faktycznych wyciekach).

Wszystko musi współgrać

Wnioski? Dla nas jako dla zwykłych internautów w zasadzie tylko smutne. Wielkość i renoma firmy, której powierzamy nasze wrażliwe dane nie musi w żaden sposób korelować z ich bezpieczeństwem. Co więcej, nawet poszczególne elementy cyberbezpieczniackiej układanki działają najlepiej, gdy są ze sobą połączone (to trochę jak komputer, który trzeba włączyć do sieci 🙂 ). Na co wyszkoleni ludzie, gdy nie mają wsparcia w systemach bezpieczeństwa? Na co wypasione systemy, gdy ich monity są ignorowane (historia zna takie przypadki nie tylko w cyber…)? Na co ludzie i systemy, gdy po godzinach pracy nie ma kto odebrać zgłoszenia? Bezdyskusjnie, gdy to wszystko współgra, przestępcom jest znacznie trudniej, a klienci mogą czuć się przynajmniej nieco spokojniejsi.

Udostępnij: Ludzie i sprzęt to nie wszystko
podaj nick
komentarz jest wymagany
Please prove you are human by selecting the Heart. wybierz ikonę
proszę zaznaczyć zgodę

Komentarze

  • komentarz
    Adam 15:47 23-05-2019
    A co z usługami na telefonach Huawei? Kiedy zablokujecie?
    Odpowiedz
    • komentarz
      pablo_ck 16:46 23-05-2019
      Wierzysz że ktoś by chciał Ciebie lub mnie szpiegować??
      Odpowiedz

Dodano do koszyka.

zamknij
informacje o cookies - Na naszej stronie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z orange.pl bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza,
że pliki cookies będą zamieszczane w Twoim urządzeniu. dowiedz się więcej