Dzień pierwszy Open’er Festival powered by Orange już za nami. Upłynął, bez wątpienia pod znakiem artystek, które dały trzy niesamowite koncerty. Po pierwsze Florence + the Machine – headliner wczorajszego dnia. Przyznaję, że długo Florence stanowiła dla mnie zagadkę, jednak wczorajszy koncert rozwiał wszystkie wątpliwości. Na scenie to czysta energia, ogień i pasja. Jej piosenki to kawał dobrego popu z rockowym zacięciem, a wokal brzmi dobrze zarówno na koncercie jak i w domowym zaciszu. Na Open’er promowała oczywiście swoją najnowszą płytę „How Big, How Blue, How Beautiful”. Pod sceną był totalny szał i ekstaza, co w zupełności mnie nie dziwi. Florence ma świetny kontakt z publicznością i jest autentyczna, a publiczność to wyczuwa.
Wcześniej na Tent Stage zagrała PJ Harvey, legenda rocka i muzyki alternatywnej, a także, co można było usłyszeć bez większych problemów, aktywistka. Było to jednak zupełnie inne przeżycie niż koncert młodszej koleżanki po fachu. Począwszy od wejścia całego zespołu krokiem marszowym w rytmie werbli, przez oprawę wizualną, na strojach muzyków kończąc – tutaj nie było miejsca na spontaniczność. PJ Harvey była niczym szamanka rocka, a refreny piosenek brzmiały jak chór w greckich tragediach. A co zagrała? To właśnie w czasie tego koncertu lunął deszcz, który na całe szczęście szybko przeszedł pozostawiając po sobie piękną tęczę.
Trzecim z koncertów, który zrobił na mnie olbrzymie wrażenie był ten, który zagrały Panie z Savages, zespołu w Polsce nieco mniej znanego. Pod Alter Stage wpadłem na moment, jednak brudne przesterowane gitary i punkowy żywioł zatrzymały mnie na dłużej. Wokalistka Jehnny Beth to na scenie prawdziwy wulkan energii, jednak publiczność nie pozostała daleko w tyle. Sądzę, że za kilka lat możemy zobaczyć Savages na scenie głównej ;-)
Miałem też okazję zobaczyć The Last Shadow Puppets, czyli poboczny projekt muzyczny Alexa Turnera, lidera zespołu Arctic Monkeys i Milesa Kane'a, lidera The Rascals. Koncert odbywał się na Orange Main Stage, jednak nie wiem czy to wczesna pora, czy jakiś inny czynnik ale nie porwał mnie. Nie zmienia to faktu, że panowie pokazali kawał rockowego grania i energii na scenie (oraz pod nią).
Kolejny dzień upłynie zapewne pod znakiem Red Hot Chili Peppers oraz meczu Polska – Portugalia, który będzie można obejrzeć w trakcie festiwalu. Będę także na pewno szedł na Łonę i Webera, Foals, Beirut i Marię Peszek.
Jeżeli byliście wczoraj na Open’er Powered by Orange podzielcie się swoimi wrażeniami w komentarzach! Za wszystkie zdjęcia dziękujemy organizatorowi festiwalu Open'er - AlterArt.