Choć od premiery iPhone’a 2G produkty Apple zawojowały rynek urządzeń mobilnych, mnie nieprzerwanie ciężko przekonać do produktów z jabłkiem w logo. Od zawsze korzystam z pecetów, używam smartfonów z Androidem i jest mi z tym dobrze. Nie potrzebuję zmiany. Gdy jednak nadarzyła się okazja, zdecydowałem się, by przez tydzień (z wyjątkiem godzin pracy i firmowego peceta) używać wyłącznie urządzeń Apple – MacBooka Pro z 15-calowym ekranem, 12,9-calowego iPada Pro i oczywiście iPhone’a, model 8 Plus.
Sprzęt warty pół samochodu
W zasadzie każdy z elementów tego zestawu już od początku robił wrażenie. Telefon – bo dostałem egzemplarz w kolorze... różowym, tablet – rany, jaki on jest ogromny, laptop... Cóż, o nim mógłbym pisać najwięcej. Lekki, smukły, idealnie spasowany, z niekończącą się chyba baterią – wiedziałem, że spodoba mi się najbardziej z testowanych sprzętów. No i wspominając o wrażeniach nie można zapomnieć o ostatnim, ale nie najmniej istotnym. Podpisując protokół wypożyczenia zdałem sobie sprawę, że wrzucając sprzęty do bagażnika podwoję wartość niespełna półrocznego służbowego samochodu. 20 tysięcy złotych (z czego mocno ponad połowa to MacBook). Zaskoczenie? Chyb... chociaż nie – po prostu zdecydowanie nie. Apple nie ukrywa, że swoje produkty pozycjonuje przede wszystkim w kierunku użytkowników biznesowych, dla których istotniejsza od kwoty do wydania jest jakość sprzętu i współpraca jego elementów w ramach ekosystemu. A tu nawet niżej podpisany zatwardziały pecetowiec/Androidowiec przyzna, że sadowniczy system nie ma konkurencji.
DEP, VPP i nie tylko, czyli magiczne akronimy
Na początek parę słów o tym, czego nie widać. „Napisz o DEPie” – usłyszałem, odbierając sprzęt do testów. O ile z punktu widzenia zwykłego użytkownika Device Enrollment Program to coś, co kompletnie go nie obchodzi, to – paradoksalnie – wielki plus całego ekosystemu. Na użytkowanie sprzętów mobilnych powinniśmy bowiem spojrzeć z dwóch perspektyw. Pierwsza to Twoja, czy moja, generalnie – zwykłego użytkownika. Dla nas sprzęt ma po prostu działać. Przy korzystaniu z urządzeń służbowych obowiązują oczywiście jakieś obostrzenia, polityki bezpieczeństwa, możliwość zdalnego wymazania, ale to generalnie problem administratora. To on, jak będzie musiał znaleźć telefon „Pani Hermiony z księgowości”, czy też zdalnie wymazać dane z tabletu „Prezesa Severusa”, to „coś sobie tam zainstaluje”.
Sęk w tym, że właśnie nie musi niczego instalować, a odpowiedniej konfiguracji można dokonać tak naprawdę już wtedy, gdy sprzęt zejdzie z linii w fabryce. Gdy my odfoliowujemy pudełko z naszym sprzętem, to wszystko jest już skonfigurowane. Zrobiło to na mnie spore wrażenie. Podobnie zresztą jak VPP, czyli Volume Purchase Program. Zainstalować aplikacje, najlepiej dedykowane dla różnych grup pracowników? Kupić X licencji i rozdystrybuować je po odpowiednich urządzeniach? Żaden problem. I nie wymaga to instalacji żadnego zewnętrznego softu. No i oczywiście konteneryzacja – pełne logiczne rozdzielenie treści prywatnych i służbowych, bez możliwości interakcji między nimi.
Jeden sprzęt z trzema ekranami
Dobra, marzenia administratorów firmowych sieci to jedno, ale jak się z tego wszystkiego na co dzień korzysta? Zanim zacząłem testy, słyszałem peany o pracy na „sprzęcie, działającym w ramach jednego, spójnego ekosystemu”. I tak jak niezmiernie mierzi mnie ostentacyjny marketing Apple, tak – cholera – to działa!
Możliwość odpisania na maila na dowolnym urządzeniu już od dawna nie jest dla mnie żadnym szokiem, ale obsługa SMSów z poziomu komputera to już coś, co zrobiło na mnie spore wrażenie. Głęboka integracja elementów ekosystemu – możliwość odpisania na wiadomość wysłaną na iPhone’a na klawiaturze MacBooka, intuicyjne odpalenie na iPadzie prezentacji przygotowanej na MacBooku, odebranie na komputerze rozmowy z telefonu, wrażenie, że wszystkie trzy urządzenia tak naprawdę stanowią jedność z trzema ekranami – to po prostu znacząco ułatwia codzienną pracę.
Touchbar rozwalił system
Jak wspominałem wcześniej, największe wrażenie z trzech testowanych urządzeń zrobił na mnie MacBook Pro. Aluminiowa obudowa, fakt, iż mamy do czynienia ze sprzętem cieniutkim i lekkim, bateria, która przy nieprzesadnym korzystaniu wytrzymała kilka dni... OK, to wszystko jest super, ale na mnie największe wrażenie zrobił... touchbar. Chwaląc się testami na Twitterze przynajmniej od kilku obserwujących usłyszałem, że „to przecież tylko gadżet”. No właśnie kurczę nie! Podszedłem doń bardzo sceptycznie, jak do wszystkiego, co wymyślone w Cupertino ;), a tymczasem korzystałem z jego funkcji od pierwszej minuty, przez cały okres testów. Menu kontekstowe na dotykowym pasku, przyjmujące odpowiedni kształt i funkcje w zależności od otwartej aplikacji to rzecz genialna w swojej prostocie. Youtube? Mamy przyciski obsługi wideo i możliwość płynnego przewijania paskiem, bez zasłaniania obrazu, bez przycięć, jak na sprzęcie do montażu. Spotify? Głośność i zmiany utworów. Office? Najpopularniejsze opcje, zależne od otwartej aplikacji. Google Inbox? Skróty do obsługi maila. Intuicyjne i oczywiste. Touchbar rozwalił system.
Profesjonalne rysunki bez kawałka papieru
Niemal 13-calowego iPada Pro potraktowałem bardziej jako ciekawostkę. Mam przyjemność być w gronie tych wyjątkowych ludzi, którzy od lat regularnie korzystają z tabletów, jednak dla mnie nawet 10 cali to za dużo, a ośmiocalowca używam do oglądania seriali w drodze autobusem do pracy. Tymczasem – ironia nieprzypadkowa, wybaczcie, ale nie mogłem się powstrzymać – ktoś, kto korzysta z iPada Pro raczej nie jeździ autobusem. Ten piekielnie drogi sprzęt, zwłaszcza w połączeniu z Apple Pencil, wyobrażam sobie przede wszystkim jako narzędzie pracy profesjonalnych grafików. Na ekranie mieści się nieporównywalnie więcej, niż na 8-calowym maleństwie, dokładamy do tego profesjonalny rysik, jedną lub kilka profesjonalnych aplikacji, parę/naście godzin/dni pracy i możemy zobaczyć dzieło sztuki, do powstania którego zużyto całe zero kartek papieru, ocalając przynajmniej jedno drzewo. Mój syn też trochę porysował, ale zdecydowanie bardziej podobało mu się granie w Clash Royale na ekranie wielkości mojego telewizora z lat wczesnego liceum :)
No i – last, but not least – iPhone. Z trzech testowanych urządzeń to z niego korzystałem najczęściej, acz nie ukrywam, że wtedy, kiedy mogłem, na SMSy odpowiadałem na komputerze, a filmy po dotarciu do domu „przerzucałem” na wielki ekran iPada. Nigdy nie ukrywałem, że gdy zastanawiam się nad telefonem dla siebie, pierwszy poziom wyboru to „Android albo... nie” :) Nie zmienia to jednak faktu, że użytkownikom iPhone’ów zazdroszczę szybkości i płynności działania ich urządzeń. Model 8 Plus nie stanowił pod tym względem różnicy – niezależnie od tego ile i jak wymagających aplikacji otworzyłem, działał płynnie, a przy próbie przełączenia okazało się, że te otwarte wcześniej wciąż działają. Tak, wciąż brakowało mi możliwości ustawienia sobie na pulpitach takich widżetów, jakie chcę, ale jestem w stanie zrozumieć ludzi, którym to nie przeszkadza. Jeśli też jesteście w tym gronie ;) – zajrzyjcie do naszego sklepu.
To może uzależnić
Tydzień z mobilnymi (no bo – było nie było – MacBooka da się bez problemu schować do plecaka) produktami Apple w zasadzie nie zmienił mojej opinii o produktach z Cupertino. Na pewno nie na gorsze ;) Od kiedy pamiętam, byłem zdania, że kluczem do sukcesu sprzętów z nadgryzionym jabłkiem w logo jest ich współdziałanie ramach ekosystemu Apple. Gdy miałem okazję to sprawdzić, jedynie utwierdziłem się w takim przekonaniu.
O ile zwykłego użytkownika może boleć portfel, gdy dotrze do kasy, może mieć pewność, że dostanie sprzęt, który nie zawiedzie go przez długie lata, będzie bezpieczny (o ile sam nie złamie na nim zabezpieczeń), ale kluczem wydaje się być fakt, że te wszystkie urządzenia naprawdę działają razem jak jedno. To może uzależnić i przestaje mnie dziwić to, że są ludzie, którzy (czasami nawet na przekór rozsądkowi ;) ) dokładają do swojego „parku maszyn” kolejne sprzęty z jabłkiem. I – choć Apple to wciąż nie moja bajka – kurczę, jestem w stanie ich zrozumieć. No i ten touchbar...
Sprzęt do testów otrzymałem dzięki uprzejmości firmy Cortland.
Komentarze
„Będzie o tym, w jaki sposób działa nasza sieć, zaczynamy od tematu trudnego(…)” Od działania sieci to chyba był cykl sieć szkieletowa, którego kontynuację bym chętnie zobaczył na tym blogu. 5Gotowi też 😉
OdpowiedzByły, ale cały czas trzeba się starać, by w nowy spósob opowiadać o technologii. 5Gotowi ograniczał się tylko do wąskiego wycinka. A tekst to tekst – czasem wideo może więcej. Ale generalnie plan jest taki, by robić jedno i drugie 😉
OdpowiedzBardzo fajny pomysł na filmy, ciekawie i w przystępny sposób opowiedziane o trudnych niuansach technologicznych dotyczących światłowodu. Muszę przyznać, że już teraz z niecierpliwością czekam na kolejne odsłony, bo to wszystko jest takie interesujące. 🙂
OdpowiedzDobra robota! Czekam na kolejne, zarówno o sieci stacjonarnej jak i mobilnej.
OdpowiedzJa również czekam, ciekawe co jaki czas jest planowane wideo? Raz na tydzień, raz/dwa razy na miesiąc?
OdpowiedzTomek, raz na miesiąc – mniej więcej.
OdpowiedzAż 10% na inwestycje trochę mało https://twitter.com/RzecznikOrange/status/986305948724670466
OdpowiedzBardzo dużo, bo te 10% w liczbach bezwzględnych to spore wartości.
OdpowiedzSuper sprawa. Chętnie zobaczyłbym wideo a w nim punkty wymiany ruchu Orange z innymi operatorami oraz centrum dowodzenia siecią. I przyciągać mogą cyferki które pozwalają wyobrazić sobie skalę omawianej materii.
OdpowiedzTomek, użyj wyszukiwarki na blogu o wszystkim już pisałem 😉 I o punktach styku i o centrum kontroli sieci 😉
OdpowiedzBardzo fajny format. Czekamy na kolejne odcinki 🙂
OdpowiedzMateriał filmowy ciekawy i dobrze ze taki powstał. Śmiało można kręcić kolejne odcinki pokazujące dalsze części infrastruktury światłowodowej.
Ale martwi mnie ten powrót do wieszania kabli na słupach. Przecież w nieodległych czasach był słuszny trend do chowania kabli w ziemię. Wybudowano wiele kmotwórów kanalizacji właśnie po to, aby nie szpecić miast i miasteczek wiszącymi kablami czy jakże brzydko wyglądającymi zapasami kabli.
Rozumiem zalety finansowe, czasowe i formalne tego „nowego” trendu. Ale mi się ten pomysł wyjątkowo nie podoba i u siebie nie puściłbym do domu zawieszki.
ps. mam jeszcze izolatroki od napowietrznego, drutowego przyłącza telefonicznego wiec pomysł napowietrznych przyłączy jest bardzo starym pomysłem, jedynie kable się zmieniają.
Odpowiedza stal i beton wszechobecne w miastach miasteczkach Cie nie martwi?
OdpowiedzStal, beton, ładna architektura są oczywistością. Ale szpecące to wszystko czarne kable z zapasami na słupach jakoś nie pasują mimo wszystko.
Pamiętam, ba nawet widzę jeszcze bloki okablowane po taniości wszelakimi kablami i nie jest to estetyczne na sto procent.
I tak jak pisałem, wielkim wysiłkiem inwestycyjnym TP udało sie przenieść infrastrukturę do ziemi i trzeba iść tą drogą, a nei na skróty, bo tak taniej, czy łatwiej.
OdpowiedzZresztą patrząc an szacunek służb technicznych do własnej infrastruktury (i to nie tylko Orange) nie wróżę takiemu rozwiązaniu długiego żywota.
W mojej okolicy pojawiła się możliwość podłączenia światłowodu, ale monterzy twierdzą, że jest to możliwe tylko drogą napowietrzną, a doprowadzenie światłowodu w ziemi wymaga jakichś zgód i pozwoleń, o które nie wiadomo do kogo wystąpić.
OdpowiedzObecnie mamy linie doprowadzone kablem ziemnym puszczonym w rurze od kanalizacji telefonicznej wzdłuż ulicy. Czy faktycznie nie jest możliwe skorzystanie z tej infrastruktury? Od najbliższego słupa do budynku jest ponad 20m
Mam podobną sytuację – kwestia jest czyje są studzienki i kto miałby kłaść światłowody – jeśli ta sama firma, to nie powinno być problemu. Jeśli dostawca internetowy nie jest właścicielem studzienek to musi mieć zgody, plany itd. a to jest kosztowne i czasochłonne – tak wynika z rozmów, które ja w tym temacie przeprowadziłem.
OdpowiedzNie wiem czy to komplement ale na zdjęciach jesteś trochę podobny go p. Gruszki z Play ?
OdpowiedzChciałby 😉
OdpowiedzDobry pomysł, ciekawy materiał, fajnie poprowadzony. Pewnie wiele osób zrozumie dlaczego jeszcze nie mają światłowodu – a przecież to tylko 1 domek w centrum miasta 😉
OdpowiedzOk, to tak po krótce co mnie jako klienta ma w tym filmie przekonać, ze nadal nie mam dostępu do światłowodu z Orange, a mieszkam w dzielnicy z największym centrum biznesowym w tej części Polski.
OdpowiedzI naprawdę nie trzeba ciągnąć światłowodów po słupach czy robić przewieszek. Nawet podejrzewam, ze nie trzeba wbić łopaty w ziemię. A widząc kto ma już dostęp do światłowodu to mnie nawet info o braku środków na inwestycja jakoś nie przekonuje.
Na całe szczęście jest konkurencja z dobrym, stabilnym i szybkim internetem. Oni potrafią i maja już w tej dzielnicy monopol, a Orange musi na nowo zdobywać klientów, którzy od Orange odeszli.
hahaha rozbawiłeś mnie Tomek 🙂 Widzę, że nie odpuszczasz 🙂 Po prostu jesteś nieszczęśliwie zakochany w Orange, ale pociesz się Tym, że wielu ludzi nigdy nie pozna takiej pięknej miłości, jesteś naprawdę Wielki! Poczekaj jeszcze chwilę, a Twoje prośby zostaną spełnione. Taka determinacja nie może pozostać obojętna 🙂
OdpowiedzTo jest trochę inaczej niż myślisz…. Ja mam internet 250 Mbit/s z opcją migracji do 500/600 Mbit/s. Przez prawie 1.5 roku stabilnie działający.
OdpowiedzCzy światłowód prowadzony jest ze słupa do domku drogą napowietrzną (tak jak np. linia telefoniczna) czy przewód od słupa/studzienki idzie w ziemi?
OdpowiedzW tym rozwiązaniu drogą napowietrzną. Ale równie dużo domów (jeżeli nie nawwet więcej) podłączamy poprzez kanalizacje podziemną.
OdpowiedzSuper filmik. Trzeba przyznać,że Orange mocno inwestuje w światłowód na domkach jednorodzinnych. Za niedługo doświadczę tego na własnej skórze. Piotrze nie było jeszcze notki o tym jak działa telewizja w IPTV.
OdpowiedzDo zrobienia, dobra myśl. Ale stanowczo na tekst, a nie na wideo. Paradoksalnie raczej niewiele tam będzie do pokazania.
OdpowiedzWidzę, że mój wpis został niedostrzeżony pod artykułem dot. rozdawania gadżetów przez NJU…
Pozwolę tutaj go wkleić i czekam cierpliwie na odpowiedź.
Witam, Niestety nie otrzymałem gadżetu po przenisieniu numeru do NJU, pomimo spełnieniu warunków promocji. Reklamacje składane dwukrotnie na infolinii na nic się zdały. Poziom konsultantów na żenującym poziomie. Może ktoś z blogu się zreflektuje i pomoże w rozwiązaniu problemu? Pozdrawiam
OdpowiedzProśba o wiadomość na maila: Piotr.domanski2(at)Orange.com
OdpowiedzMoże powiązany temat. Czym technicznie różni się światłowód napowietrzny od podziemnego? Jakie zalety, jakie wady, jakie problemy, koszty?
OdpowiedzZ punktu widzenia klienta różnic brak. No może ta, ze często da sie szybciej go powiesić niż wkopać. Ale za to gorzej wygląda estetycznie i łatwiej mogą go uszkodzić zjawiska atmosferyczne.
OdpowiedzMniej więcej tak. Generalnie jako klient nie odczujesz różnicy.
OdpowiedzOd rana nie można połączyć się z czatem u Was, znacie problem i nie robicie nic aby szybko rozwiązać! Paranoja!
OdpowiedzPrzekazane, ale to jednak droga mocno na około 😉
OdpowiedzMamy z sąsiadami domki przy naszej drodze prywatnej do drogi publicznej, gdzie kiedyś (mam nadzieję) będzie dostępny światłowód. Właśnie chcemy zakopać kabel światłowodowy w naszej drodze od domów do drogi publicznej, żeby później było łatwo i szybko….
OdpowiedzJaki kabel kupić, żeby był dobry?
Jakieś rodzaje, modele, firmy (najlepiej kilka, żeby sprawdzić wybór i ceny)?
Ciekawe jakby wyglądało to nagranie jak robione byłoby w Warszawskim Rembertowie 🙂
OdpowiedzArtykuł był brzmiał raczej „Jak (nie) podłączamy światłowód do domków jednorodzinnych”.
Jak dla mnie artykuł „pic na wodę, fotomontaż” aby ludzie się uspokoili z podłączaniem w domkach.
Zobaczą światełko w tunelu i dadzą sobie na spokój…
Nie, to materiał o tym, że to robimy. W wielu miejsca w całej Polsce. Nie możemy zainwestować od razu wszędzie 😉 Choćbyśmy bardzo chcieli.
OdpowiedzBrednie u mnie na ulicy jest światłowód a nie ma możliwości się do niego podłączyć a opp jest w odległości ok 30m. Nawet technicy się dziwią czemu orange nie podlancza domków a tylko firmy. Po prostu ta chora firma ma gdzieś szarych klientów.
OdpowiedzRozgryzłeś nas. Specjalnie rozstawiamy w całej Polsce słupy ze światłowodem i nie świadczymy w oparciu o nie żadnych usług by denerwować naszych klientów.
OdpowiedzMam wrażenie, że film jest zrobiony po to, żeby uzasadnić podwyższoną opłatę dla przyszłych użytkowników światłowodu w domkach jednorodzinnych. Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem z filmu, ale czy to nie jest tak, że w przypadku podpięcia mieszkania w bloku, czy domku jednorodzinnego, po drodze jest taka sama ilość urządzeń? W bloku w piwnicy jest skrzynka do której jest podpiętych kilkanaście mieszkań, a na słupie jest skrzynka do której jest podpiętych kilka domków. Dodatkowo w przeciwieństwie do bloków w domkach Orange nie ma konkurencji więc taki klient z domku będzie wiernym odbiorcą usługi przez długie lata. Sam jadę od 15 lat na neostradzie do 10 Mb, bo nie mam alternatywy. Denerwujące jest to, że tym samym kanałem co miedź biegnie światłowód ale wszyscy jesteśmy podpięci napowietrznie do neo. Komu dać w łapę, żeby mi podpiął światło zamiast miedzi? 🙂
OdpowiedzA ja Ci gwarantuje, że film ten nie ma nic wspólnego, z dużo późniejszą decyzją. Ten film ma po prostu pokazać, że jest to trudny proces. Urządzenia nie są te same – po drodze do domku jednorodzinnego masz ich też więcej (porównaj film z tej samej playlisty na YouTube, gdzie pokazujemy, jak podłączamy mieszkanie do światłowodu). Przy podłączaniu mieszkań nie mierzysz się także z kopaniem w ogródku lub ciągnięciem kabli ze słupa. Zwróć uwagę, że za przyłącze elektryczne i wodne trzeba było zapłacić, za światłowód podciągamy Ci za darmo – płacisz tylko za usługę. Ta różnica właśnie z tego wynika. Co więcej – jest dość powszechna na rynku. Co do ostatniego zdania – to chyba pomyliłeś firmy, do których piszesz.
Odpowiedz„światłowód podciągamy Ci za darmo – płacisz tylko za usługę”
Słucham uważnie. Co mam zrobić, żeby Orange łaskawie podciągnęło światłowód za darmo do mojego domu. Moją ulicę otaczają bloki, w których naturalnie jest światłowód (bo opłaca się zgarnąć 100 rodzin za jednym kablem, nieprawdaż?), ale podłączenie do sieci sąsiedniej, starej zabudowy jedno i dwurodzinnej jest, jak by to powiedział pan Iniemamocny „awykonalne”. Nadstawiam więc uszu, panie Piotrze.
OdpowiedzSieć światłowodową rozwijamy stopniowo. Nie możemy dotrzeć do każdego klienta równocześnie i w tym samym czasie, tak samo jak nie można z drogą ekspresową dotrzeć do każdego miasta w Polsce w tym samym momencie. Obecnie poszerzamy inwestycje na terenach gdzie są domy jednorodzinne, jednak podłączenie takich osiedli zajmuje więcej czasu niż bloków. Dlatego proszę o cierpliwość.
OdpowiedzDużo gadania mało działania. Nie jest to aż takie trudne nawet małe firmy instalują światłowody. Dla Orange powinna być zasada jest chętny klient to podłączyć światłowód a nie wciskać Neostradę. zbikam@gmail.com numeru tel. nie podaję bo niemam.
OdpowiedzW mojej okolicy na słupach właśnie pojawił się światłowód. Liczę, że wkrótce będzie dostępny. W tym momencie mam wyprowadzony na zewnątrz kabel, do którego podłączony jest kabel miedziany „ze słupa”. To podłączone jest do modemu już w domu (powiedzmy w skrzynce teleinformatycznej). Moje pytanie jest jak to fizycznie będzie podłączone do infrastruktury w domu? Czy trzeba wprowadzić światłowód (czyli nowy kabel) do domu? Czy może da się jakoś na zewnątrz przejść ze światłowodu na kabel ethernet?
OdpowiedzMódl się o włókno do domu. Kabel ze słupa, jakiś zabłąkany piorun i liczymy koszty. Sieć komputerowa nie przewiduje odgromnika!!!!
OdpowiedzWitam :):)
OdpowiedzJest ktos z Wrocławia i mieszka w domku no i oczywiscie ma Światłowód od Orange??
pozdrawiam
W 1:42 powiedziałeś, że „tą rurą światłowód biegnie do punktu dystrybucyjnego, czyli światłowodowego serca całego osiedla”. Czy nie chodziło o punkt dostępowy? Punkt dystrybucyjny to chyba OLT, który był pokazany w innym filmie i zarówno w przypadku ciągnięcia kabla w studzienkach bezpośrednio do klientów, jak i ciągnięcia kabla napowietrznie, punkt dystrybucyjny OLT jest ten sam? Piszę pracę inżynierską ze światłowodów i już mi się pomieszało. Czym jest ta skrzynka w 1:29? Ma jakąś nazwę? 🙂
OdpowiedzCześć, w tym przypadku chodziło o pierwszy ze spliterów optycznych.
OdpowiedzOkablowanie światłowodowe wysokiej jakości oferuje firma Mbconnect. Konkurencyjna oferta. Szybka i sprawna realizacja zamówień.
OdpowiedzZa reklamy dziękujemy, ale będziemy je kasować. Pozdrawiam
OdpowiedzSiema
OdpowiedzJakiego kabla użyć żeby można pod ociepleniem mieć instalację do podłączenia się pod sieć światłowodową w domku jednorodzinnym.
Cześć, na Twoje pytanie odpowiedziałem w innym tekście. Polecam lekturę: https://biuroprasowe.orange.pl/blog/jak-przygotowac-dom-jednorodzinny-na-swiatlowod/
OdpowiedzPanie Piotrze rozumiem, że ze słupów korzystacie wtedy, jeśli mają one odpowiedni stan techniczny, bo np u mnie kabel telefoniczny wisi na takich drewnianych organizowanych chyba przez kilku sąsiadów z ulicy za komuny, żeby szybciej mieć telefon :-)?
OdpowiedzLata mijają mijają światłowód w ulicy, a światłowodowego przyłącza w domku nie można mieć, o to całe Orange!
OdpowiedzFajnie gdyby można było się dowiedzieć coś na temat mocowania do budnyku i przejścia kablem światłowodowym do wnętrza domu nie posiadającego skrzynki telekomunikacyjnej.
OdpowiedzW ulicy światłowód od Orange (ba! nawet pod moją furtką), a przyłącza brak. Połowa sąsiadów ma, połowa nie. Infolinia jak zwykle, nic nie wie. Jedna gwiazda mówi do pół roku, inna nic nie widzi w systemie. Cóż z takim fantem poczynić?
OdpowiedzA jeżeli na mojej ulicy nie ma podłączonego światłowodu to jeżeli bym kupił to by go założyli
OdpowiedzSwiatłowód przy granicy działki. Wszystkie domy mają, a do nowego domu Fiberhost twierdzi, że nie przyłączy, bo im się to nie opłaca. Może Orange pomoże i wyśle swoich techników, żeby przyłączyć?
Odpowiedz