Oferta

Pokochałem touchpad, porzuciłem trackball

Wojtek Jabczyński Wojtek Jabczyński
24 stycznia 2010
Pokochałem touchpad, porzuciłem trackball

Zapowiadana na weekend prywata, czyli przyszła pora na wrażenia z zabawy BlackBerry 9700 Bold, który wchodzi do oferty Orange od wtorku. Od razu uprzedzam, że jak każdy fan BB nie będę obiektywny. W porównaniu z poprzednikiem nowe urządzenie jest mniejsze, lżejsze i przez to poręczniejsze. Szybko można zapomnieć, że ma kilkanaście milimetrów mniejszy ekran, bo przy rozdzielczości 480x320 pikseli nie robi to problemu. Touchpad (podchodziłem do niego, jak do jeża) okazał się subtelny i pracuje rewelacyjnie. Dlatego po godzinie trackball, któremu zdarzało się przestawać reagować na palec, odszedł w niepamięć. Aparat fotograficzny 3,2 Mpix + autofokus, robią różnicę i fotki wreszcie są wyraźniejsze. Ważna dla mnie funkcja to współpraca z sieciami Wi-Fi. Przetestowałem na domowej i publicznej, net śmiga bez zarzutu. Piszę dużo e-maili i sms-ów, dlatego akceptuję tylko klawiaturę QWERTY. Tutaj nic się nie zmieniło, bo BB ma ją dopracowaną. Podsumowując mój szybki test - nowego Bolda gorąco polecam. Nie zapominajcie jednak o innych smartfonach, bo parafrazując znaną sentencję ile telefonów, tyle opinii.


Odpowiedzialny biznes

Fakty (made in Thailand) i mity (made in Poland)

Jarosław Konczak Jarosław Konczak
23 stycznia 2010
Fakty (made in Thailand) i mity (made in Poland)

W polskim portalu pogodowym temperatura dla Khorat w dniu meczu z Dania wynosila 23 stopni. Na boisku bylo 33. "Mała" nieścisłość, ale czyni sporą różnicę. A tych różnic z perspektywy Khorat czytając polską prasę widzę znacznie wiecej.

Mit nr 1. Czytam "Od nieoczekiwanych problemów rozpoczął się pobyt reprezentacji Polski w Tajlandii. W związku z kłopotami dotyczącymi tajskich wiz Polacy zostali zatrzymani na lotnisku. Jak informuje (przez uprzejmość nie napisze kto), Polacy po wylądowaniu w Bangkoku musieli wypełniać dodatkowe formularze wizowe, mimo że w ich paszportach znajdowały się wizy wydane przez ambasadę Tajlandii. Według relacji (...) niepotrzebne zamieszanie wywołali strażnicy graniczni."

Fakt nr 1. Nikt nie mial w paszporcie tajlandzkiej wizy. Wręcz wiele osób w ostatniej chwili robiło do wiz zdjęcia na Okęciu. A zdjęcia były robione w asyście co najmniej kilkunastu dziennikarzy. Na lotnisku w Bangkoku wszyscy wypełnili wnioski wizowe, przewodnik zebrał paszporty kadry i po 40-50 minutach oddał z wizami. Normalna formalność. Pamiętajmy, że jestesmy w Azji, nie w Niemczech, tu każda sprawa trwa troche dłużej - półtorej minuty na jednego członka kadry i osób towarzyszących to i tak niezły wynik.

Nr 2. "Podczas pierwszego oficjalnego treningu Franciszek Smuda miał problemy z komunikacją z piłkarzami (informuje ...). Tajscy organizatorzy zaczęli testować nagłośnienie stadionu. Robili to na tyle skutecznie, że Franciszka Smudy już nikt nie słyszał. To nie koniec, pojawił się kolejny kłopot. Tym razem z oświetleniem. Jupitery zaczęły przygasać, a nikt nie był wstanie znaleźć odpowiedzialnej za to osoby. Sytuacja była na tyle niekomfortowa, że piłkarze nie widzieli piłki. Po pewnym czasie wszyscy mogli odetchnąć z ulgą. Muzyka przycichła, a oświetlenie zaczęło działać."

 

Generalnie była muzyka i światła i .... ciesze się dobrym słuchem, bo z 40 metrów słyszałem Franciszka Smudę ( co więcej zawodnicy też go słyszeli). Ale jak opisujemy takie szczegóły to trzeba dodać też, że słychać było też czasem klakson obok stadionu i rozmowy Tajów na trybunach. Rzeczywiście "organizacyjny skandal". A piłki nie widzieli zawodnicy, ale ... Tajlandii, bo wtedy ich nie było na boisku. Natomiast każdy kto na boisku był, albo też siedział na trybunach widziałby piłkę nie tylko "do nogi", ale i do tenisa.

 

 

Nr 3. "O kolejnym organizatorskim "majstersztyku" przedstawiciele polskiej reprezentacji dowiedzieli się w miniony piątek.  Otóż zostali oni poinformowani, że oficjalne rozpoczęcie turnieju zaplanowane jest na... poniedziałek. I nic, że w niedziele rozegrano pierwsze mecze." O terminie oficjalnego rozpoczęcia turnieju kadra wiedziała od początku przylotu. Wiedziały o tym zresztą też inne reprezentacje, władze miasta i zaproszeni goście oraz szefowie delegacji PZPN.

 

 

Nr 4. "Dużo gorzej wygląda sytuacja z gastronomią. Jeśli ktoś zastanawia się nad tym, dlaczego reprezentacje wożą ze sobą osobistego kucharza, to w Tajlandii można znaleźć odpowiedź. - Kuchnia w hotelu nie wygląda dramatycznie. Choć myślę, że europejczycy zamknęliby ją - mówi Tomasz Leśniak. Tomasz był z reprezentacją w tak dzikich krajach, jak m.in. Austria i Niemcy. A zabierany jest dlatego, że bez względu na kraj piłkarzy obowiązuje określona dieta, którą ktoś musi nadzorować, podobnie jak treningi trener i w Polsce juś od wielu lat doszliśmy do wniosku, że nikt tak nie dopilnuje posiłków jak rodzimy kucharz. A to, że w Polsce czy Niemczech zamknęliby taką kuchnie - oczywiście i z prostej przyczyny - bo tu kucharze nie mają książeczek Sanepidu. W Tajlandii nie ma takiego obowiązku.

 

To tylko drobne różnice. Ale skoro życie składa się z drobiazgów, to może warto o tym pamietać. Zwłaszcza w kontekście ostatniego meczu z Tajlandią, gdzie sędzia z Tanzanii też pokazał drobne różnice w postrzeganiu sytuacji na boisku, a jak było to akurat wszyscy widzieli.


Odpowiedzialny biznes

Szukając przeszłości

Marek Wajda Marek Wajda
22 stycznia 2010
Szukając przeszłości

Człowiek każdego dnia się czegoś uczy i dowiaduje o swoich znajomych. Lucynę Pastewską znam od kilku lat. Pracuje w biurze prasowym Grupy TP i zajmuje się kilkoma ciekawymi projektami (m.in. internetyzacja bibliotek, telefonia stacjonarna). Okazało się, że zanim tu trafiła skończyła m.in.: archeologię a dokładnie konserwację zabytków. Właśnie wyleciała Marsylii we Francji w poszukiwaniu pozostałości osadnictwa sięgających paleolitu. Szukać będą w jednym z ostatnich miejsc pobytu neandertalczyka w Europie.

Lucyna zapewnia, że na jej zainteresowania nie miały wpływu przygody Indiany Jonesa czy Lary Croft. „Obejrzałam je dopiero po studiach i nie zrobiły na mnie wielkiego wrażenia. Obiekty ich poszukiwań są często wydumane a filmowi archeolodzy żeby je zdobyć często niszczą wszystko na około! Do archeologii przyciągnęła mnie ciekawość i zamiłowanie do rozwiązywania łamigłówek.”

Jak wygląda w rzeczywistości praca archeologów? „To często monotonna i żmudna praca z pędzelkiem i szpachelką bez względu na pogodę - w upałach lub deszczach. Cierpliwych i ciekawych zawód ten jednak wynagradza ciekawymi odkryciami”.

Archeologia jest pasją Lucyny i zamierza pisać na ten temat doktorat. I uwaga, Lucyna jest również specjalistką od .... wamiprów i średniowiecza.

Scroll to Top