tało się. Produkt, o którym mówiło się od dwóch lat ujrzał światło dzienne. 7,9-calowy mniejszy brat flagowego produktu Apple jak przewidywano nazywa się iPad mini. Nie dostał wyświetlacza Retina, a ekran ma rozdzielczość zaledwie 1024x768 pikseli (czyli tyle, ile w iPadzie 2). W najtańszej wersji ma kosztować 1449 PLN, a w najdroższej 2749 PLN, czyli budżetowym tabletem nie jest. Dokładną specyfikację znajdziecie tutaj.
Urządzenie porównywane na konferencji do Nexusa 7 ma być oczywistą konkurencją dla coraz bardziej popularnych ostatnio 7-calowych tabletów. Można kwestionować funkcjonalność niewiele większego od smartfonu iPada mini, a zarazem prawie tak dużego jak klasyczny tablet. Wszyscy pamiętamy zapewne słowa Steve’a Jobsa, który tak tłumaczył brak iPada mini w katalogu sprzętów Apple: „Przyczyną, dla której nie zrobimy 7-calowego tabletu, nie jest to, że nie chcemy czegoś o niższej cenie. Uważamy, że taki ekran jest zbyt mały, by należycie współgrał z oprogramowaniem.”
Jednak Steve’a Jobsa w Apple już nie ma, a Tim Cook raczy nas coraz częstszymi premierami kolejnych ulepszonych wersji swoich „niewiarygodnych” sprzętów. Na wczorajszej konferencji zobaczyliśmy również iPada czwartej generacji z lepszym procesorem, nowe iMaki, MacBooka Pro z wyświetlaczem Retina i Maca mini. Pod koniec zastanawiałam się już, czy Tim nie wspomni o „one more thing” i nie zobaczymy np. ulepszonej wersji iPhone’a.
Apple stracił swój ogromny atut, jakim była przejrzysta baza produktów, które aktualizowano w dużych odstępach czasu. Konferencje i premiery nowych sprzętów wywołują coraz mniejsze emocje. Czy pomimo tego iPad mini podbije rynek i zostanie ogłoszony przez Apple kolejnym ogromnym sukcesem? Być może, ja jednak na pewno zostanę przy swoim dużym, wysłużonym iPadzie 2.