Niewiele ponad rok minął od czasu, gdy na łamach Bloga opisywałem dla Was poprzednią edycję mniejszego "składaka" Samsunga. Gdy do mojej kieszeni trafił Z Flip4, po raz kolejny przewrócił moje doświadczenie korzystania ze smartfona do góry nogami (albo złożył na pół ;) ).
Zdarza Wam się sytuacja, gdy chcecie złamać swój telefon? Tak permanentnie, za każdym razem, gdy kończycie z niego korzystać i chowacie do kieszeni, czy odkładacie na biurko? Ja tak miałem, gdy Z Flip4 powędrował na tydzień do szuflady, a ja testowałem konkurencyjnego flagowca. Do wygody - bo tym jest dla mnie możliwość złożenia telefonu i schowania go nawet do kieszeni spodni - przyzwyczajamy się błyskawicznie. Odzwyczajenie zajmuje znacznie dłużej.
Taki sam, ale jednak inny
Na pierwszy rzut oka Z Flip4 to bliźniak poprzednika. Różnice w rozmiarach są milimetrowe, "nówka" jest nieco cięższa (i bardzo dobrze, o tym za chwilę). Gdy przyjrzeć im się bliżej, okazuje się, że różnią się obudowy. "Czwórka" jest - poza zewnętrznym ekranem i aparatami - matowa, lekko szorstka pod palcami. Podoba mi się dużo bardziej, niż poprzednik.
Wspomniana różnica masy to natomiast bateria. Duży minus Z Flip3, w Z Flip4 stał się już tylko minusem. Nie ryzykowałem przetrwania całego dnia bez ładowania. W telefonie mam karty płatnicze i bilet okresowy komunikacji miejskiej. Mam jednak wrażenie, że 400 mAh więcej pomogłoby nowej wersji przetrwać przynajmniej do wieczora. Tym bardziej, że jednostka główna nowego Flipa to Snapdragon 8+ Gen 1. A to procesor oszczędniejszy od poprzednika. Bateria 3700 mAh to jednak wciąż poniżej standardu. A nazwanie ładowania 25W "superszybkim", gdy na rynku są nawet słuchawki ładowane 150W ładowarkami... No dobra, Z Flip3 miał max 15W, więc jeśli porównywać, to faktycznie jest superszybko ;)
Z Flip4, czyli lepsze zdjęcia
Nie każdy jest jednak przypięty nieprzerwanie do telefonu. Myślę, że wielu osobom taka bateria i ładowanie wystarczą. Ekrany w Z Flip4 są takie same jak w poprzedniku, jednak nowa edycja otrzymała większe możliwości tuningu przedniego wyświetlacza. Szereg przydatnych widżetów (w tym nie tylko odbieranie, ale i wykonywanie połączeń), a nawet (jeśli ktoś lubi) dodanie własnego tła - to wszystko możemy robić na obu ekranach odrębnie.
Bardzo podobne są też aparaty i gdyby patrzeć tylko na parametry technicznie, to tylko główne "oczko" w Z Flip4 zyskało 5° kątowych na widzialności + cyfrową stabilizację wideo. Istotne jest jednak to, czego na pierwszy rzut oka nie widać. Większe piksele matrycy są wg. producenta o 65% czulsze na światło, niż u poprzednika. A to, w połączeniu ze znaną już z ubiegłorocznej edycji możliwością stabilnego postawienia telefonu po częściowym zgięciu obudowy, stawia, że zdjęcia nocne wychodzą bardzo ładnie.
No i selfie cam, który stał się zupełnie... niepotrzebny. No może nie tak zupełnie, bo przy wideorozmowach inaczej sie nie da. Jeśli jednak chcemy zrobić fotkę sobie - klikamy ikonę przerzucenia na tylny ekran, pozycjonujemy za jego pomocą kadr, podnosimy rękę z rozcapierzonymi palcami i po kilku sekundach mamy selfie. Z głównego aparatu.
Mamy go wyjątkowo tanio!
Uwielbiam ten telefon. Wygoda, rozmiary, funkcjonalność, nawet taka drobnostka, że chcąc puścić najmłodszemu synowi odcinek Psiego Patrolu nie muszę szukać stojaka, tylko delikatnie zginam względem siebie połówki ekranu. Do tego przeglądanie powiadomień na szybko, bez otwierania. Płacenie złożonym telefonem. Nieporównywalnie mniej zajmowanego miejsca, ale po rozłożeniu - piękny, 120-hercowy Dynamic Amoled 2X. Zgięcie? Czuć je pod palcem, widać tylko pod niektórymi kątami, ale maksymalnie po dniu przestałem na nie zwracać uwagę.
Jasne, "składaki" to nie są tanie rzeczy. Ale przy takiej ofercie, jaką mamy do 16 listopada (o szczegółach pisze tutaj Ewa), czy też w ofercie świątecznej, warto się zastanowić. Mnie po raz kolejny ciężko będzie - gdy już przyjdzie na to pora - zrezygnować z Flipa. Do wygody łatwo się przyzwyczaić.
Komentarze
Zawsze mnie zastanawia jak długo będzie żył ekran w sam urządzeniu.
Odpowiedz