Kanadyjski komiks o zwariowanym młodym dorosłym o imieniu Scott Pilgrim zyskał wielu fanów na całym świecie. Stał się tak popularny, że powstał o nim pełnometrażowy film z udziałem gwiazd Hollywood.
Wszystko zaczęło się od komiksu autorstwa Bryana Lee O'Malleya. Rysunkowe dzieło literackie opisywało historię tytułowego bohatera, który walczy o względy swojej obecnej miłości. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że robi to dosłownie. Aby móc stworzyć z nią związek, musi... pokonać jej byłych, którzy zjednoczyli się i utworzyli złowieszczą ligę. Co ciekawe, każdy z nich ma supermoce, a jeden zyskał je dzięki byciu weganinem.
Kiedy seria komiksowa zyskała popularność, powstał film o tym samym tytule, który przyciągnął jeszcze więcej uwagi do świata Scotta Pilgrima. Gra wideo "Scott Pilgrim vs. The World: The Game", zrealizowana w stylu retro, wypełniona była nawiązaniami do kultury lat 80. i 90., co spowodowało, że gracze pokochali jej nostalgiczny klimat. Zarówno komiks jak i gra oraz film wyglądają jak obrazki z automatów arcade'owych sprzed 30 lat. Jak widać seria jest dość popularna, a jej korzenie głęboką tkwią w świecie gamingu. Czy serial utrzymuje jakość poprzedników?
Scott Pilgrim Takes Off to to samo, ale z innej perspektywy
Po obejrzeniu pierwszego odcinka "Scott Pilgrim Takes Off" byłem w lekkim szoku. Choć zamarłem, moja mina mówiła - "zaraz, to nie tak było!". Po sprawdzeniu kolejnych rozdziałów tej historii zrozumiałem podejście twórców. To po prostu nowe spojrzenie na tę samą opowieść. Pojawiają się te same postaci, które na dodatek grane są przez aktorów znanych z filmów, lecz z zupełnie innymi wątkami pobocznymi. Dzięki nim przedstawieni bohaterowie nabierają większej głębi. W skrócie można powiedzieć, że całość kręci się bardziej wokół Ramony, a nie Scotta. Mimo tak diametralnej zmiany całość utrzymuje spójny z serią klimat. Kolejne sceny są nowymi levelami, a przeciwnicy protagonistów - bossami do pokonania.
Zarówno nowi fani jak i osoby zaznajomione z komiksem znajdą tu coś dla siebie. Z jedne strony pełno tutaj nawiązań do pierwowzoru, a z drugiej można tę historię odkryć zupełnie na nowo. Historia historią, ale jednym z najciekawszych aspektów tej produkcji jest animacja. Stoi ona na niezwykle wysokim poziomie i - ponownie wspomnę o tym, bo warto - nawiązuje do stylistyki gier wideo z lat 90. Każda minuta to płynny spektakl wizualny. Nawet dialogi między bohaterami nie nudzą, bowiem często okraszone są dodatkowymi wstawkami czy oryginalną, komiksową mimiką.
Całość stoi na bardzo wysokim poziomie, dlatego jeżeli nie wiesz jak spędzić wieczór, ale lubisz tego typu klimaty, to polecam binge watching tego serialu.
Gwiazdkowy prezent od Orange
Zarówno ten serial jak i wiele innych hitów możesz obejrzeć na platformie Netflix. W ramach pakietu Orange Love możesz otrzymać nawet trzy gwiazdkowe korzyści, a jedną z nich jest Netflix na pół roku za darmo. To światowe i polskie hity na wyciągnięcie ręki.