
Podczas Digital Youth Forum 2017, czyli wydarzenia poświęconego nowym technologiom i młodzieży, na zlecenie Fundacji Orange, znany grafik – Krystian Ścigalski aka Why-Duck stworzył płótno „Story Waszej Szkoły”. Postanowiłem przepytać go, aby dowiedzieć się jak od kulis wygląda jego praca i jak designer korzysta z nowych technologii.
Jak zaczęła się Twoja przygoda z grafiką?
Warto wspomnieć, że mój tata malował jeszcze zanim się urodziłem. Miałem to we krwi. Kiedy rodzina powiększyła się o mnie, nasz tata postanowił założyć własną agencję reklamową. Poszliśmy w jego ślady.
Studia miałeś spójne z tą swoją artystyczną drogą?
Nie inaczej! Chodziłem najpierw do liceum plastycznego, a potem studiowałem Grafikę Warsztatową na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie, na Wydziale Sztuki.
Jak ewoluował Twój styl? Zawsze malowałeś i rysowałeś jak obecnie?
Nie. To był proces. Mój styl rozwijał się przez lata. Od pierwszych bazgrołów na kartkach z tyłu zeszytu, poprzez pierwszy mural w LoveKrove, czyli małej knajpy w Krakowie, przez działania komercyjne z dużymi agencjami reklamowymi, korporacjami i oczywiście – fundacjami.
W jaki sposób opracowujesz swoje grafiki na poziomie koncepcji, skąd czerpiesz inspiracje? Masz jakiś schemat?
Wszystko przetwarzam przez moją głowę. Analizuję całą rzeczywistość jaka jest wokół mnie. Mogą być to moi znajomi, przypadkowi ludzie, nowy film, teledysk, koncert, impreza. Wszystko jest na swój sposób bodźcem.
Ile czasu zajmuje Ci stworzenie grafiki i jak wyglądają kolejne etapy pracy nad nimi?
Stworzenie grafiki trwa około dwa dni. Wiele zależy od tego jak bardzo jest szczegółowa. Wszystko zaczyna się od spotkania z klientem. Od razu po nim wpadają mi pierwsze pomysły do głowy. Później siadam przed kartką i rozmyślam. Jak pojawią się pierwsze obrazy, od razu je szkicuje. Z zebranych szkiców powstaje pierwszy rysunek na większym formacie. Później skanuje szkic i jeśli mi się podoba to opracowuję projekt w programie graficznym Adobe Illustrator.
Z jakich prac do tej pory jesteś najbardziej dumny? Opowiedz o nich.
Moim pierwszym dzieckiem, z którego jestem bardzo dumny, to zaprojektowanie wnętrza i mojego pierwszego muralu na ścianie dla LoveKrove. Zresztą nazwę dla tej knajpy też wymyśliłem. Dużo dobrych wspomnień wiąże się z moimi pracami, które popełniłem poza granicami Polski. Mam na koncie super mural w San Francisco w USA i charytatywny projekt dla lokalnej społeczności w Maroko. Bardzo wiele frajdy sprawia mi komercyjna współpraca z Tymbarkiem i Tigerem. Cyklicznie maluję na zlecenie na Openerze. To daje mi naprawdę dużo satysfakcji.
Czy w swojej pracy wykorzystujesz nowe technologie: komputer, internet, mobile – jeśli tak, to w jaki sposób?
Funkcjonujemy w takich czasach, że każdy powinien znać najnowsze osiągnięcia technologii i nie ignorować ich. To samo tyczy się mojej specjalizacji. Sam ostatnio nabyłem nowego iPada do pracy. Pomagam sobie projektorem przy przenoszeniu moich grafik na ściany, które są ogromne.
Jak często w swojej pracy korzystasz z komputera?
Pół na pół. Taka proporcja jest idealna. Działa to tak: kiedy mam już dość pracy przy komputerze, biorę szkicownik, farby, markery i idę do pracowni, żeby odpoczęły oczy. Wzrok w moim zawodzie jest bardzo cenny.
Gdybyś miał nieograniczony budżet, to w co zainwestowałbyś, aby podnieść jakość swojej działalności?
Na pewno dalej w siebie. Jako artysta jestem głową wszystkiego, co powstaje. Ale nie jestem już młody i nie mam już tyle czasu, żeby zajmować się wszystkim. Na pewno zainwestowałbym w dużą pracownię. Taką z asystentami, którzy byliby również moimi uczniami i partnerami. Wzajemna wymiana energii bardzo pomaga.
W jaki sposób nowe technologie pomagają artystom?
Pomagają rozwijać ich możliwości. Technologia dla artystów to kolejne medium po malarstwie, grafice i fotografii. Łączy je wszystkie i pozwala przekraczać pewne ograniczenia. Myślę, że w niedalekiej przyszłości artyści będą współpracować z informatykami i naukowcami.